Prolajferzy zaatakowali studentkę medycyny gazem. Twierdzą, że groziła im nożem
"Jedna z kobiet zaatakowała nożem wolontariusza Fundacji Pro – Prawo do życia, który użył gazu łzawiącego i dokonał obywatelskiego zatrzymania obu kobiet" podał portal stopaborcji.pl. Dlaczego zatem wolontariusz Fundacji został zakuty w kajdanki przez policję?
Sobota, godzina 22. Pod Szpital Orłowskiego w Warszawie podjeżdżają na rowerach Natalia Jakacka, lekarka odbywająca staż w szpitalu i Martyna Równiak, studentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Prawicowe media napiszą potem, że kobiety zaczęły wyszarpywać mocowania plakatów, a jedna z kobiet zaatakowała nożem wolontariusza Fundacji. Prawdziwa jest tylko połowa tej relacji.
Kiedy pytam obie kobiety co robiły późnym wieczorem pod szpitalem, przyznają, że przyjechały sprawdzić czy plakat wisi i w jakim jest stanie. Martyna Równiak otwarcie mówi, że zamierzała zerwać mocowania plakatu. Na moje pytanie, czym chciała to zrobić, dowiaduję się, że miała przy sobie nożyk do tapet, którym chciała przeciąć zaczepy.
Prolajferzy zaatakowali lekarkę gazem. Twierdzą, że zaatakowała ich nożem
Nożyka jednak nie zdążyła użyć, bo jak wynika z relacji kobiet podbiegł do nich wolontariusz Fundacji Pro – Prawo do życia i psiknął Martynie Równiak gazem pieprzowym w twarz. - Nikomu tym nożykiem nie groziłam ani nie zamierzałam przecinać samego plakatu - mówi studentka. - Portal Stop Aborcji podał informację, że na zdjęciu, który zrobił mi i koleżance pracownik fundacji, rzekomo trzymam nóż. Otóż informuję, że to nie był nóż tylko gaz, który wyjęłam z plecaka po tym jak zostałam zaatakowana przez mężczyznę. Trzonek noża trzyma się całą ręką, wszystkimi palcami, a na zdjęciu widać, że palec wskazujący jest uniesiony do góry. Gdyby to był nóż musiałabym trzymać palec na ostrzu - dodaje.
Od momentu kiedy Martyna Równiak została opryskana gazem pieprzowym Natalia Jakacka nagrywała całe zajście komórką. Widać na nim jak w pewnym momencie wolontariusz podbiega i wyszarpuje kobiecie telefon z reki. - Wyrwał mi go i zaczął z nim uciekać - opowiada lekarka. - Zaczęłam go gonić a koleżanka w tym czasie wezwała patrol policji, który przyjechał po kilku minutach, wylegitymował całą naszą trójkę i przeszukał nas, w tym nasze torebki i plecak.
Martyna Równiak w szpitalu po ataku gazem pieprzowym
Policja zaangażowała się w poszukiwania telefonu, który mężczyzna wyrzucił w krzaki w czasie ucieczki. Trwało to ponad godzinę. W tym czasie mężczyzna czekał zakuty w kajdanki. Kiedy telefon został odnaleziony, policja puściła wszystkich wolno. - Przez kilka miesięcy odbywałam staż w Szpitalu Orłowskim i od pacjentek, które były po porodzie albo leżały na patologii ciąży dostawałam liczne sygnały, że manifestacje pro-lajferów pod szpitalem są niezwykle deprymujące, zakłócają ich spokój i woleliby, żeby takie sytuacje nie miały miejsca pod szpitalem.
Natalia Jakacka zapowiedziała, że jeśli do końca dnia, w poniedziałek 3 lipca, autorzy portalu Stop Aborcji nie opublikują sprostowania na swojej stronie głównej i nie zamieszczą go również na profilu na Facebooku, skieruje sprawę na drogę sądową z art. 212 KK, w którego pkt. 1 czytamy: "Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności".
Martyna Równiak była na obdukcji u lekarza medycyny sądowej. Po oględzinach i badaniu lekarz stwierdził niewielkie ślady podrażnienia skóry na żuchwie i szyi powstałe po chemicznym kontakcie z nieznaną substancją.