Zemsta Obajtka? Prokuratura wzywa dziennikarzy
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wzywa na przesłuchania dziennikarzy różnych mediów, którzy pisali o pokaźnej liczbie nieruchomości Daniela Obajtka. Śledczy najprawdopodobniej chcą poznać źródła informacji, jakie pojawiły się w materiałach na temat szefa PKN Orlen. W pismach prokuratura nie podaje jednak podstawy prawnej wezwań, ani kto jest autorem zawiadomienia w tej sprawie. Wezwanie otrzymała m.in. dziennikarka WP Bianka Mikołajewska.
O majątku Obajtka pisali m.in. dziennikarze "Newsweeka", "Gazety Wyborczej" oraz OKO.press. Z ich artykułów wynika m.in., że prezes Orlenu pełniąc funkcje publiczne wszedł w posiadanie nawet kilkunastu wartościowych nieruchomości często po zaniżonych cenach. "GW" opisała m.in. zakup 197-metrowego apartamentu na warszawskim osiedlu. Obajtek miał za niego zapłacić o milion złotych mniej, a Orlen został sponsorem szkółki piłkarskiej sponsorowanej też przez dewelopera.
- Sprawa jest bardzo dziwna. Prokuratura twierdzi wprawdzie, że śledztwo nie dotyczy działań dziennikarzy, ale wzywa nas jednak i chce badać nasze źródła informacji. Artykuł, w oparciu o który toczy się śledztwo wskazuje, na to, że śledczy chcieliby postawić zarzuty jakimś osobom, które miały rzekomo zdradzić informacje dotyczące pana Daniela Obajtka - mówi Bianka Mikołajewska z Wirtualnej Polski.
- Dziennikarze mają - według prokuratury - pomóc znaleźć i ukarać te osoby. To kuriozum - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: PiS chce zbadać wpływy rosyjskie. "To pułapka z zapadką"
Wezwanie otrzymał również reporter WP Paweł Figurski (który w "GW" opisywał transakcje prezesa Orlenu) oraz dziennikarze "Gazety Wyborczej". Dziennik spytał prokuraturę, kto jest inicjatorem postępowania w tej sprawie.
"Informuję, że postępowanie Prokuratury Okręgowej w Warszawie zainicjowane zostało zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Prowadzone jest ono o czyn z art. 266 par. 1 i 2 Kodeksu karnego. Aktualnie gromadzony jest materiał dowodowy" - odpowiedziała rzeczniczka Aleksandra Skrzyniarz.
Wymieniony artykuł pozwala na ściganie i karanie za ujawnienie lub wykorzystanie informacji objętej tajemnicą służbową lub zawodową. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. Jeśli robi to funkcjonariusz publiczny i ujawnia informację niejawną o klauzuli "zastrzeżone" lub "poufne", grozi mu nawet do trzech lat więzienia.
W odpowiedzi prokurator Skrzyniarz nie zdradza, kto złożył zawiadomienie w sprawie medialnych doniesień o prezesie PKN Orlen. Jednak - według "Wyborczej" - mógł to być sam Obajtek. W przesłuchaniach, które już się odbyły, miał brać udział jego adwokat Paweł Zieliński.
Zemsta Obajtka? Prokuratura przesłuchuje dziennikarzy
Mecenas Piotr Rogowski podejrzewa, że prokuratura próbuje w ten sposób zdobyć informacje objęte tajemnicą dziennikarską.
- Dziennikarz może być zwolniony z tajemnicy w trybie procesowym – z możliwością odwołania do sądu - tylko w wyjątkowych przypadkach. Nie może to dotyczyć jednak danych identyfikujących informatorów dziennikarzy - mówi.
- Prokuraturze trzeba przypomnieć, że ochrona dziennikarskich źródeł informacji stanowi jeden z podstawowych warunków wolności prasy i swobody dziennikarskiej wypowiedzi. Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie podkreślał, że bez pełnej ochrony tajemnicy dziennikarskiej, potencjalni informatorzy mediów byliby odstraszani od udzielania pomocy w informowaniu społeczeństwa o sprawach mających publiczne znaczenie - dodaje Rogowski.
Mecenas przypomina, że aby media mogły pełnić funkcję kontrolną, osoby przekazujące dziennikarzom informacje o nieprawidłowościach muszą mieć pewność, że śledczy nie zmuszą ich do ujawnienia tożsamości swoich informatorów.
Przeczytaj też:
Źródło: Wiadomości WP/wyborcza.pl