Prokuratura okręgowa zbada sprawę teczki J. Kaczyńskiego
Prokuratura Okręgowa w Warszawie (PO) poprowadzi śledztwo w sprawie domniemanego sfałszowania w latach 90. teczki Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o tzw. lojalkę rzekomo podpisaną przez niego w stanie wojennym. Na potrzeby śledztwa prokuratura wypożyczyła już z sądu akta sprawy płk. Jana Lesiaka.
05.06.2006 | aktual.: 05.06.2006 16:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O przekazaniu sprawy do PO zdecydowała Prokuratura Apelacyjna (PA) w Warszawie po przeanalizowaniu zawiadomienia lidera PiS - poinformował rzecznik PA Zbigniew Jaskólski. To Prokuratura Krajowa przesłała PA zawiadomienie lidera PiS o fałszerstwie.
Według Ministerstwa Sprawiedliwości, "istnieją dowody", że doszło do sfałszowania dokumentów J. Kaczyńskiego z teczki, założonej mu przez SB, a obecnie znajdującej się w IPN. Zdaniem resortu, nie budzi żadnych wątpliwości to, że "w ramach "inwigilacji prawicy" w latach 90. służby specjalne dopuszczały się fałszowania dokumentów, m.in. w celu skompromitowania działaczy prawicy, a szczególnie braci Kaczyńskich.
Obecnie trwa analiza dokumentów; jeszcze w tym tygodniu zapadną decyzje co do czynności, jakie należy podjąć w tym postępowaniu - powiedział rzecznik PO Maciej Kujawski. Nie wykluczył przeprowadzenia przez biegłych analiz grafologicznych, "gdyby były podejrzenia wobec danej osoby co do podrobienia tych dokumentów".
Kodeks karny przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności lub od 3 miesięcy do 5 lat więzienia - dla tego, kto "w celu użycia za autentyczny", podrabia dokument lub go przerabia.
Wcześniej fałszywą lojalkę J.Kaczyńskiego opublikowało "Nie"
W 1998 r. stołeczny sąd uznał już, że Kaczyński nie podpisywał w 1981 r. żadnej "lojalki". Tak zakończył się proces karny wytoczony przez J. Kaczyńskiego tygodnikowi "Nie" za opublikowanie w nim w 1993 r. sfałszowanej "lojalki". Marka Barańskiego z "Nie" skazano za to na karę grzywny (jeszcze przed wyrokiem przyznał, że "lojalka" była fałszywa, a on sam padł ofiarą "prowokacji UOP", za co przeprosił Kaczyńskiego).
Sąd uznał wtedy, że Kaczyński nie podpisał "lojalki" i że nie był współpracownikiem SB, bo notatki oficera SB są niewiarygodne, a zeznania Kaczyńskiego zasługują na wiarę. Zdaniem sądu jednak, brak jest podstaw do "jednoznacznego stwierdzenia", że "lojalkę" sfałszowano w UOP.
Sąd badał przede wszystkim kwestie autentyczności dokumentów; naszym zadaniem będzie ustalenie, kto, kiedy i w jakim celu mógł je podrobić - oświadczył Kujawski.
W piątek J. Kaczyński ujawnił swą teczkę, w której są dwa sfałszowane, jego zdaniem - prawdopodobnie w 1992 lub 1993 r. w UOP - dokumenty, opisujące rzekome podpisanie przez niego tzw. lojalki ze stanu wojennego. Pytany, dlaczego nie ujawnił teczki wcześniej, lider PiS odparł, że "są tam ślady działania pana Lesiaka". Płk Jan Lesiak stał na czele tajnego zespołu w UOP, który od 1992 r. prowadził nielegalne operacje przeciw ugrupowaniom prawicowym, m.in. Porozumieniu Centrum - partii braci Kaczyńskich. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział, że wystąpi do ABW o odtajnienie przynajmniej części materiałów ze śledztwa przeciw Lesiakowi.
Kaczyński zapowiedział też, że będzie starał się dowiedzieć, kto z polityków wiedział o fałszerstwach. W pierwszej połowie lat 90. doszło do nielegalnej inwigilacji przez UOP prawicowej opozycji wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej - w tym m.in. Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Za przekroczenie w latach 1991-1997 uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań prawicowych, warszawska prokuratura oskarżyła w marcu tego roku płk. Lesiaka - grozi mu do 3 lat więzienia.
Będzie więcej podejrzanych?
Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów, ale ostatnio wystąpił on o przekazanie sprawy Sądowi Okręgowemu, gdzie orzekają bardziej doświadczeni sędziowie. Na razie nie można rozpatrzyć wniosku o przekazanie sprawy, bo prokuratura wypożyczyła akta Lesiaka. Kujawski potwierdził, że akta wypożyczono, gdyż śledczy chcą sprawdzić, czy jest w nich coś, co mogłoby naprowadzić na ślad fałszerstwa teczki J.Kaczyńskiego. Długo nie będziemy ich trzymać - zapewnił prokurator.
Wątek ewentualnej odpowiedzialności przełożonych Lesiaka umorzono w 2002 r. z powodu przedawnienia. Niewykluczone jest jednak rozszerzenie kręgu osób podejrzanych, bo - jak informował wielokrotnie Ziobro - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego "ustaliła cały szereg nowych, wcześniej nieznanych czy wręcz ukrywanych dokumentów", dotyczących sprawy.
Kujawski podkreślił, że tamto umorzenie nie obejmuje sprawy przerobienia teczki lidera PiS, bo wtedy prokuratura nie brała pod uwagę takiego przestępstwa. Dodał, że przedmiotem analiz PO jest kwestia tego, czy mogło dojść do przedawnienia fałszerstwa teczki. Przypomniał zarazem, że zakres oskarżenia Lesiaka obejmuje lata 1991-1997.