Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. Bartłomieja Misiewicza
Nie będzie postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień przez Bartłomieja Misiewicza. Po kilku tygodniach badania sprawy Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe nie stwierdziła znamion czynu zabronionego. Chodzi o użycie służbowej limuzyny do celów prywatnych.
23.03.2017 | aktual.: 23.03.2017 11:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył w lutym podlaski poseł Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski. Podstawą był artykuł opublikowany przez dziennik "Fakt" po wizycie rzecznika MON w jednym z białostockich klubów. Gazeta podała, że Misiewicz wykorzystał służbowe auto, żeby pojechać na imprezę. Miał nią przyjechać, mimo że hotel, w którym mieszkał znajduje się kilkaset metrów od klubu.
Po tych doniesieniach Truskolaski złożył interpelację do szefa MON Antoniego Macierewicza z prośbą o wyjaśnienia. Zwrócił się też do władz Białegostoku z prośbą o udostępnienie nagrań z monitoringu miejskiego. Białostocka Straż Miejska odmówiła, tłumacząc to tym, że nagrania mogą być przekazane organom ścigania jako dowód w sprawach o przestępstwa i wykroczenia.
Decyzja prokuratury
Składając zawiadomienie poseł Nowoczesnej wyjaśniał, że robi to po odmowie udostępnienia nagrań, by mogła je poznać opinia publiczna. Wyraził wtedy nadzieję, że prokuratura wystąpi do Straży Miejskiej o nagranie z monitoringu.
Według prokuratury do popełnienia przestępstwa jednak nie doszło. - Pan Bartłomiej Misiewicz nie przekroczył uprawnień, albowiem działał w ich ramach - powiedział PAP prokurator Łukasz Janyst.
Jak wyjaśnił, z dokumentów, które prokuratura uzyskała z resortu obrony (w tym z wewnętrznych przepisów tam obowiązujących) wynika, że Bartłomiej Misiewicz, jako szef gabinetu politycznego ministra obrony narodowej, był wyłącznym dysponentem "pojazdu funkcyjnego" z tzw. kartą drogową A. - Bez jakiegokolwiek ograniczenia limitu kilometrów – dodał Łukasz Janyst.
Prokuratura badała również wątek dotyczący korzystania z ochrony. Ustaliła, że tego dnia nie była Bartłomiejowi Misiewiczowi przyznana ochrona, a funkcjonariusz mu towarzyszący był kierowcą.
Prokurator Łukasz Janyst dodał, że postanowienie jest prawomocne i nikomu nie służy na nie zażalenie.