Prokuratura bada wyniesienie "listy Wildsteina"
Od piątku Prokuratura Okręgowa w Warszawie
prowadzi postępowanie sprawdzające, by ustalić czy w sprawie
"listy Wildsteina" mogło dojść do naruszenia ustawy o ochronie
danych osobowych lub do przekroczenia uprawnień przez pracownika
IPN. Postępowanie prokuratury to absurd - uważa b. publicysta
"Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein.
04.02.2005 | aktual.: 04.02.2005 15:02
Postępowanie sprawdzające poprzedza decyzję, czy wszcząć formalne śledztwo w danej sprawie, czy odmówić tego - na co prokuratura ma 30 dni.
Dwa wątki postępowania sprawdzającego
Rzecznik prokuratury Maciej Kujawski powiedział, że roboczą podstawą postępowania jest przepis karny ustawy o ochronie danych osobowych, który przewiduje karę do 2 lat więzienia wobec tego, kto przetwarza, a więc m.in. przechowuje lub udostępnia, zbiór danych osobowych bez odpowiedniego uprawnienia.
Według Kujawskiego, to że na liście jest tylko imię i nazwisko wystarcza do przyjęcia, że są to dane identyfikacyjne osoby, a przez to - chronione prawem.
W fazie postępowania sprawdzającego prokuratura nie planuje przesłuchania Wildsteina, który uzyskał listę z IPN. W pierwszej kolejności chcemy poznać stanowisko IPN oraz procedury udostępniania informacji IPN na zewnątrz - powiedział Kujawski.
Drugi wątek postępowania prokuratury będzie dotyczył ewentualnego przekroczenia uprawnień przez pracownika IPN (zagrożenie sięga tu do 3 lat więzienia). Nie ma pewności, czy to sam Wildstein wyniósł listę z IPN, czy też ktoś z IPN mu ją udostępnił - podkreślił prokurator.
Według niego, w grę może też ostatecznie wchodzić przepis o naruszeniu tajemnicy służbowej, bo do listy w IPN miało dostęp ograniczone grono osób. Kodeks karny przewiduje do 3 lat więzienia dla funkcjonariusza publicznego za ujawnienie informacji, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, a której ujawnienie może narazić na szkodę "interes prawnie chroniony".
Pytany, czy prokuratura zbada też sprawę opublikowania listy w internecie, Kujawski odparł, że jeśli zostałoby ustalone, iż doszło do naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych, to logiczną konsekwencją będzie też przyjęcie, że także umieszczenie listy w sieci złamało ustawę.
Postępowanie nie będzie miało charakteru tajnego, bo nie ma potrzeby odwoływania się do żadnych tajnych dokumentów - poinformował Kujawski.
Wyjaśnianie w trybie procedury karnej
W czwartek Prokuratura Krajowa uznała, że jest dużo wątpliwości, które mogą budzić podejrzenia, czy nie zostało popełnione przestępstwo. Dlatego podjęła decyzję o wyjaśnianiu sprawy "listy Wildsteina" w trybie procedury karnej - ujawnił zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik.
Szef IPN Leon Kieres zapewnił, że IPN będzie współpracował z prokuraturą. Nie wykluczył, że ktoś z IPN mógł skopiować listę i przekazać ją Wildsteinowi.
Słyszałem w radiu, że prokurator Olejnik nie wie, jakie prawo zostało złamane, ale wciąż szuka. Jak szuka, to pewnie i znajdzie. Życzę mu powodzenia - powiedział Wildstein.
Absurdalne jest jednak także polskie prawo dotyczące ochrony danych osobowych - dodał. Jego zdaniem, normy dotyczące tej kwestii są nieprecyzyjne i można je obrócić w dowolny sposób. Jak prokuratura będzie usilnie chciała, to rozszerzy je na mnie - uznał.
Kontrola GIODO w IPN
Korzystając ze swoich uprawnień, kontrolę w IPN rozpoczął Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Inspektorzy GIODO od trzech dni prowadzą kontrolę w Instytucie. Jak wyjaśniła rzeczniczka GIODO Małgorzata Kałużyńska-Jasak, dopiero po jej zakończeniu będzie wiadomo, czy i w jakim zakresie została złamana ustawa o ochronie danych osobowych.
Jak ustaliła PAP, Instytut w 1998 r. zgłosił GIODO do rejestracji zbiór danych osobowych o funkcjonariuszach b. Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Nie wiadomo, czy jest to jednak ten sam katalog, który został rozpowszechniony jako "lista Wildsteina". Może to ustalić kontrola GIODO.
Dopiero po zakończeniu kontroli będzie wiadomo, czy tzw. lista Wildsteina jest zbiorem danych osobowych i jakiego rodzaju dane są w niej zgromadzone. Wówczas też można będzie odpowiedzieć na pytanie, czy były publicysta "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein złamał prawo, czy nie.