Prokuratora nie zajmie się wątkiem agentów WSI na liście Wildsteina
Jeśli "lista Wildsteina" mogła istotnie ujawnić dane osób aktywnych w Wojskowych Służbach Informacyjnych, to takie ujawnienie tajemnicy państwowej powinna badać raczej prokuratura wojskowa - uważa rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która sprawdza już od piątku, czy w sprawie "listy Wildsteina" nie naruszono ustawy o ochronie danych osobowych.
Prokurator Maciej Kujawski powiedział w sobotę PAP, że w ewentualnym postępowaniu o ujawnienie tajemnicy, czyli danych agentów WSI, prokuratura wojskowa musiałaby przede wszystkim ustalić, kto w pierwszej kolejności odpowiadałby za to, że te chronione prawem dane nie pozostały tajne.
Spytany, czy chodziłoby o kogoś z Wojskowych Służb Informacyjnych, kto odpowiadał za przekazywanie w ostatnich kilku latach akt wojskowych służb specjalnych PRL z WSI do IPN, czy też raczej o kogoś z IPN, kto te akta przejmował, Kujawski odparł, iż za wcześnie o tym mówić, bo nie wiadomo przecież, na którym etapie mogłoby dojść do niewłaściwego zabezpieczenia danych.
Zgodnie z ustawą o IPN - oraz wielokrotnymi wypowiedziami prezesa IPN i szefów obecnych służb specjalnych, cywilnych i wojskowych - wszystkie sprawy z archiwów służb PRL, które mają operacyjne znaczenie dla obecnych służb, miały trafić przy przekazywaniu do IPN do tzw. zbioru zastrzeżonego - tajnej części archiwum IPN, która nie podlega ujawnianiu na ogólnych zasadach przez IPN.
Według zapewnień prezesa IPN Leona Kieresa, "lista Wildsteina" nie dotyczy zbioru zastrzeżonego, który ma swój własny tajny inwentarz.