Prof. Wolszczan współpracownikiem kontrwywiadu PRL
"Gazeta Polska" podaje, że jeden z najwybitniejszych żyjących polskich astronomów, prof. Aleksander Wolszczan był przez wiele lat zarejestrowany jako tajny współpracownik kontrwywiadu PRL o pseudonimie "Lange". Za informacje otrzymywał pieniądze i prezenty. W rozmowie z tygodnikiem astronom nie zaprzeczył: Parę razy wręczono mi czy to alkohol, czy też pieniądze - mówi. Rektor uczelni oświadczył, że zarzuty o agenturalną przeszłość prof. Wolszczana od pewnego czasu bada specjalny zespół ds.lustracji działający na toruńskiej uczelni.
17.09.2008 | aktual.: 19.09.2008 14:10
Z dokumentów, jakie zachowały się w jego teczce pracy, wynika, że informował o bracie w Szwecji, osobach wwożących do Polski dolary oraz koledze krytykującym "Dziennik Telewizyjny". Większość przekazywanych informacji dotyczyła pracowników Instytutu Radioastronomii UMK w Toruniu, w którym Wolszczan wówczas pracował.
"Gazeta Polska" podaje, że TW "Lange" pozyskano na początku 1973 r. Współpraca nigdy nie została rozwiązana, lecz jedynie zawieszona w roku 1988.
Przed wyjazdem Wolszczana do instytutu naukowego w Niemczech Zachodnich SB miało mu przedstawić zadania: przejrzeć zawartość archiwów i bibliotek, nawiązywać znajomości z pracownikami ośrodków naukowych i kontrolować innych polskich naukowców.
W czerwcu 1974 r. TW "Lange" przekazał SB pisemną relację, w której opisał osoby, z którymi współpracował, m.in. prof. Ryszarda Wielebińskiego, określonego jako "naukowiec narodowości polskiej". To właśnie na zaproszenie prof. Wielebińskiego Wolszczan wyjeżdżał później do instytutu w Bonn.
W roku 1976 w SB opracowano charakterystykę TW "Lange": "Przez okres trzyletniej współpracy z roczną przerwą dał się poznać jako człowiek inteligentny z dużym wyrobieniem życiowym, o swobodnym stylu życia mogącym łatwo zyskiwać sobie sympatię otoczenia. Jako młody naukowiec na uczelni posiada bardzo dobrą opinię" - zapisano.
W czerwcu 1976 r. Wolszczan miał sporządzić notatkę o przebywającym w Szwecji bracie, który wyjechał do narzeczonej i nie wrócił. Miał też o sprawie rozmawiać z ojcem, by zdobyć więcej informacji.
W lutym 1976 r. TW "Lange" informował o mężu kuzynki, zajmującym się importem z Francji sprzętu elektronicznego i o rozmowie z teściem, podczas której dowiedział się o powstaniu Komitetu Obrony Robotników.
W 1975 r. TW "Lange" pokwitował podpisem odbiór 1000 złotych. Podobną kwotę współpracownik kontrwywiadu przyjął w grudniu 1976 r. Rok później otrzymał prezent: szynkę eksportową marki "Krakus", koniak, kawę, toruńskie pierniki w polewie czekoladowej i papierosy "Carmen". W roku 1978 TW został obdarowany kamionkowym wazonem do kwiatów.
Trzy miesiące później nowy oficer prowadzący, zdobył zgodę przełożonego na wynagrodzenie TW "Lange" sumą 3000 zł. Za każdym razem "Lange" kwitował odbiór nagrody. Po jednym ze spotkań z TW oficer prowadzący opisuje jego reakcję: "W czasie spotkania w związku ze zbliżającym się końcem roku wynagrodziłem TW kwotą 1000 złotych, co przyjął z wyraźnym zadowoleniem".
Prof. Wolszczan w rozmowie z dziennikarzami "GP" nie zaprzecza. Tłumaczy jednak: Traktowałem te sytuacje według mojej konsekwentnie niekonfrontacyjnej filozofii. Prezenty brałem, po czym, dla patosu, nie zostawiałem ich w śmieciach, a wrzucałem z mostu do Wisły. To był mój naładowany symboliką sposób pozbywania się niewygodnych przedmiotów, wykształcony jeszcze w czasach studenckich.
Rektor: wiedzieliśmy o tym od pewnego czasu
"Od pewnego czasu do władz UMK docierały informacje o rzekomej współpracy profesora Aleksandra Wolszczana ze służbami specjalnymi PRL. Podstawową zasadą w tego typu sytuacji jest konieczność potwierdzenia uzyskanych informacji, a także zbadania innych źródeł, stąd rektor polecił zbadanie sprawy działającemu na Uniwersytecie zespołowi badawczemu pod kierunkiem prof. Wojciecha Polaka" - napisano w oświadczeniu prof. Andrzeja Radzimińskiego.
Rektor przyznał jednocześnie, że przeprowadzone dotychczas przez zespół badania potwierdziły istnienie w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej dokumentów wskazujących na współpracę prof. Wolszczana ze Służbą Bezpieczeństwa.
"Rektor UMK, podobnie jak cała społeczność akademicka, jest zainteresowany pełnym i rzetelnym zbadaniem faktów i okoliczności związanych z kontaktami prof. Wolszczana z SB, tak jak miało to miejsce we wcześniejszych podobnych przypadkach" - podkreślono w oświadczeniu.
Rzecznik uczelni potwierdził, że prof. Wolszczan jest obecnie pełnoetatowym pracownikiem UMK. Na uczelni bywa jednak rzadko, zwykle co pół roku, a ostatnio pojawił się w Toruniu w ubiegłym tygodniu. Do czasu zakończenia prac zespołu historycznego nie należy się spodziewać żadnych decyzji personalnych związanych z osobą prof. Wolszczana - zaznaczył dr Marcin Czyżniewski, rzecznik UMK.
Wolszczan nie chciał odnieść się do tych informacji. Dziennikarzom "Gazety Pomorskiej" powiedział: W tej chwili, bez zapoznania z tym materiałem, nic nie mam do powiedzenia. Ja muszę zobaczyć co to jest.
Prof. Aleksander Wolszczan odmówił w maju przyjęcia tytułu honorowego obywatela Torunia. Tłumaczył wówczas, że to przedwczesny zaszczyt i jeszcze wiele może uczynić dla miasta, polskiej nauki i macierzystego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Astronom argumentował też, że już został wyróżniony tytułem obywatela Torunia XX wieku i jest uwieczniony w Piernikowej Alei Gwiazd na Starym Mieście. Prof. Wolszczan miał otrzymać tytuł "za wybitne osiągnięcia i dokonanie odkrycia o światowym, fundamentalnym znaczeniu w dziedzinie astronomii i astrofizyki, za podnoszenie rangi toruńskiego ośrodka naukowego jako silnego i dynamicznego centrum intelektualnego, znanego i cenionego w całej Polsce i za granicą, za wybitne i trwałe zasługi dla miasta Torunia".
Wolszczan ma 62 lata. W 1969 r. ukończył astronomię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Obecnie wykłada na toruńskiej uczelni i na Uniwersytecie Stanowym Pensylwania (USA). W 1990 r., korzystając z radioteleskopu w Arecibo (Portoryko), odkrył pierwsze trzy planety poza Układem Słonecznym, krążące wokół pulsara.
Jest laureatem wielu prestiżowych nagród. W 2006 r. został honorowym obywatelem Szczecina, w którym mieszkał do rozpoczęcia studiów.