Prof. Tomasz Grodzki broni się przed atakami. Nowy świadek i kolejne akty oskarżenia. Marszałek na wojnie z "GP" i TVP
Pełnomocnik marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego mec. Jacek Dubois złożył akty oskarżenia przeciwko szefowi "Gazety Polskiej" i dziennikarzom mediów publicznych. Jak ustaliliśmy, żadnego pisma jednak dziennikarze informujący o rzekomej korupcji profesora w szpitalu w Szczecinie na razie nie otrzymali. – Sąd musi te pisma zarejestrować i dopiero wysłać. Myślę, że to kwestia maksymalnie dwóch tygodni – mówi nam Dubois.
13.01.2020 | aktual.: 13.01.2020 15:05
Obrońca marszałka Grodzkiego – jak sam mówi Wirtualnej Polsce – nie wyklucza aktu oskarżenia przeciwko prezesowi TVP. Przygotowywany ma być też – jak twierdzi Dubois – akt oskarżenia przeciwko świadkowi, który jako pierwszy otwarcie – przed kamerą i pod nazwiskiem – opowiadał w telewizji "GP" o wręczaniu pieniędzy prof. Grodzkiemu.
Marszałek Tomasz Grodzki nie odpuszcza dziennikarzom
W mediach publicznych pojawiają się kolejne relacje osób, które twierdzą, że przed laty wręczyły prof. Tomaszowi Grodzkiemu łapówki. Dziennikarka Magda Mieśnik jako pierwsza w Wirtualnej Polsce na początku stycznia informowała, że do sądu mają trafić prywatne akty oskarżenia przeciwko osobom, które zarzucają marszałkowi Senatu przyjmowanie łapówek. Prof. Tomasz Grodzki – wraz ze swoim pełnomocnikiem mec. Jackiem Dubois – zapowiedział także działania prawne wobec dziennikarzy, którzy opisują sprawę.
Chodzi o naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza, reportera Radia Szczecin Tomasza Duklanowskiego (to on zbiera relacje świadków) oraz szefa portalu TVP.Info Samuela Pereirę.
– Zdecydowaliśmy się na podjęcie działań karnych – mówił tydzień temu na konferencji prasowej w Senacie mec. Jacek Dubois. Twierdzi, że zostały złożone zawiadomienia do prokuratury dotyczące zniesławienia marszałka Senatu przez dziennikarzy, zawiadomienia wobec osób, które stosowały groźby w stosunku do Grodzkiego, zawiadomienie dotyczące złamania tajemnicy lekarskiej oraz zawiadomienie dotyczące przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości w sprawie nakłaniania do składania fałszywych zeznań.
– Podjęliśmy decyzję o złożeniu aktów oskarżenia, bo sprawy przed sądem karnym toczą się szybciej – mówi WP mec. Dubois. Czyli dziennikarze, wobec których zostały podjęte prawne działania, będą odpowiadać z uznawanego w środowisku dziennikarskim za co najmniej kontrowersyjny art. 212 kodeksu karnego.
"Wbrew podawanym w przestrzeni publicznej informacjom, do dzisiaj nie dostałem żadnego pozwu od Marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, ani jego pełnomocnika/ków" – napisał Samuel Pereira na Twitterze.
Tomasz Grodzki. Obrona i kolejne relacje świadków
Już w grudniu mec. Dubois pisał w oświadczeniu dla mediów: "W imieniu mojego Mocodawcy pragnę jeszcze raz stanowczo oświadczyć, że Prof. Tomasz Grodzki nigdy nie żądał od nikogo korzyści majątkowej, nie przyjął takiej korzyści, jak również nie uzależnił udzielenia pomocy lekarskiej od takiej korzyści. Tym samym rozpowszechniane w przestrzeni medialnej informacje na ten temat są nieprawdziwe i naruszają jego dobra osobiste" – stwierdził.
Zobacz także
Marszałek Senatu sam nie ustaje w obronie przed zarzutami informatorów mediów publicznych. – Otrzymanie kwiatów po operacji nie jest korupcją, ale domaganie się pieniędzy przed leczeniem jest korupcją. Boli mnie to szczególnie, ponieważ słynąłem z tego, że byłem jednym z pionierów tego, żeby zwalczać łapówkarstwo – mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Grodzki.
W ubiegłym tygodniu, podczas konferencji prasowej powtórzył, że nigdy nie przyjmował od pacjentów pieniędzy. Jako dowód przywołał nagraną wypowiedź 90-letniego Tadeusza Staszczyka – jak się okazało – byłego funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa (co ujawnił Samuel Pereira w TVP.Info). Mężczyzna twierdzi, że ktoś przyszedł do niego i zaproponował pieniądze za złożenie zeznań obciążających prof. Grodzkiego. Nie przedstawił na to dowodów.
Śledztwo w sprawie rzekomej korupcji w szpitalu w Szczecinie prowadzi Prokuratura Regionalna w Szczecinie oraz Centralne Biuro Antykorupcyjne. To właśnie CBA zaapelowało kilka dni temu do ewentualnych świadków, by zgłaszali się do organów ścigania.
Jako pierwszy przed kamerami wystąpił Henryk Osiewalski, który postanowił – jako świadek – ujawnić swój wizerunek. "Pojechałem do szpitala do Zdunowa, znalazłem doktora Grodzkiego osobiście, wręczyłem doktorowi karteczkę. Doktor Grodzki zaprosił mnie później na badanie, zostały wykonane zdjęcia rentgenowskie. Po wykonaniu zdjęć przyjął mnie w swoim gabinecie, pomieszczeniu, trudno to określić, i powiedział, że za wykonane badanie należy się 200 złotych. Wyjąłem pieniążki, zapłaciłem osobiście doktorowi Grodzkiemu. Doktor Grodzki włożył je do szuflady w biurku. To było wszystko. W zamian wydał mi zdjęcia rentgenowskie, które wykonał, plus opis" – opowiada mężczyzna.
Osiewalski podkreśla, że nie były to wówczas małe pieniądze. "To był 1996 rok, zaraz po denominacji. Z tego co sobie przypominam, zarabiałem w granicach 900 złotych. Było to ok. 1/4 zarobków. Przy obecnych zarobkach, średniej krajowej, w granicach 5600 zł, stanowiłoby to ok. 1400 złotych. Jak za wykonanie zdjęć rentgenowskich z opisem, to uważam, że kwota była dość wysoka" – wskazuje mężczyzna.
Jak dowiaduje się WP, również w przypadku jego osoby może zostać złożony akt oskarżenia w sądzie. – Działania prawne mają charakter dynamiczny. Przygotowanie każdego aktu to wysiłek logistyczny – mówi nam mec. Dubois. Nie wyklucza złożenia aktu oskarżenia przeciwko Osiewalskiemu.
Sprawa Tomasza Grodzkiego. SDP broni dziennikarzy
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich wystosowało oświadczenie, w którym wspiera dziennikarzy, wobec których marszałek Senatu zapowiedział pozwy. "CMWP SDP oświadcza, iż zapowiedzi złożenia pozwów przeciwko dziennikarzom – red. Tomaszowi Duklanowskiemu z Radia Szczecin i red. Samuelowi Pereira z TVP oraz przeciwko profesor Agnieszce Popieli z Uniwersytetu Szczecińskiego przez marszałka senatu Tomasza Grodzkiego są w najwyższym stopniu niepokojące i naruszają zasadę wolności słowa demokratycznego państwa" – czytamy w oświadczeniu.
Według SDP, działania marszałka Senatu to próba zastraszania a oskarżeni będą mogli liczyć na pomoc na każdym etapie sprawy.