ŚwiatProf. Norbert Maliszewski: wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej to policzek dla Putina

Prof. Norbert Maliszewski: wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej to policzek dla Putina

To policzek dla Władimira Putina - tak wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej komentuje prof. Norbert Maliszewski. Jednym z podstawowych zadań, które staną przed prezydentem Unii Europejskiej będzie ustalenie agendy działań wobec Rosji. Specjalista ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego wskazuje, że w polityce krajowej wystąpi "efekt Tuska", a za jego sprawą zwiększą się szanse PO w wyborach samorządowych.

- Polacy powinni być dumni, bo objęcie tak istotnego stanowiska przez Tuska to ogromny prestiż. Dotąd nasz kraj był kojarzony głównie z hydraulikiem, a teraz będzie wiązany z szefem Unii Europejskiej - komentuje.

A co wydarzy się w Polsce? Prof. Maliszewski prognozuje wystąpienie "efektu Tuska", a za jego sprawą zwiększenie szans PO w wyborach samorządowych. - Zadziała na tej samej zasadzie, jak wcześniej, kiedy PO dołowała w sondażach, "efekt ukraiński". Zaangażowanie w sytuację na Ukrainie sprzyjało PO - mówi.

W związku z wyborem Tuska na to stanowisko, premier będzie musiał podać swój rząd do dymisji. Jego następcą na stanowisku premiera zostanie najpewniej obecna marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Sama Kopacz wyraziła gotowość podjęcia się tego zadania, "jeśli będzie tego wymagała sytuacja". Według Polskiej Agencji Prasowej w Platformie rozważana jest także kandydatura na stanowisko szefa rządu drugiego rozmówcy prezydenta - Tomasza Siemoniaka.

Zdaniem prof. Maliszewskiego zaletą kandydatury Kopacz jest to, że jest ona osobą znaną. - To nie jest eksperyment, jak w przypadku Tomasza Siemoniaka. Jak wynika ze zrealizowanych przeze mnie badań, marszałek Kopacz jest postrzegana pozytywnie, jeśli chodzi o rozumienie potrzeb przeciętnych Polaków. To pod jej kątem zostało przygotowane środowe, pożegnalne mini-expose Tuska. Oferty socjalne, jakie padły były dopasowane do wizerunku marszałek Kopacz - zauważa.

- PO zyskuje szansę na psychologiczne zwycięstwo w wyborach samorządowych, ale najpierw PO i PiS będą szły łeb w łeb - przewiduje prof. Maliszewski. Jak mówi specjalista ds. marketingu politycznego, plan, który obecnie realizuje PO przewiduje, że w partii nie wystąpią silne walki frakcyjne, zwłaszcza w związku z aktywnością prezydenta Komorowskiego i Grzegorza Schetyny. - PO liczy, że zadziała syndrom oblężonej twierdzy. Prezydent będzie zainteresowany swoją reelekcją, a temu walki frakcyjne by nie sprzyjały. Kolejny elementem tego planu jest zwycięstwo Komorowskiego. I w 2015 r., kiedy Polacy już zobaczą, jak PO funkcjonuje bez Tuska, ten w glorii i chwale wróci na czas kampanii parlamentarnej i swoim autorytetem doprowadzi PO do zwycięstwa - przewiduje.

Zdaniem Maliszewskiego wyciszenie walk frakcyjnych to jednak pobożne życzenie. Przez rok, jaki pozostał do wyborów, partia może się rozsypać. - Wydaje mi się, że dla PO lepsze byłyby przyspieszone wybory, choć najprawdopodobniej Platforma się na to nie zdecyduje. "Efekt Tuska" byłby wtedy wykorzystany, a PO by się nie podzieliła. To szansa na utrzymanie władzy. Może Tusk nas zaskoczy i zdecyduje się jednak na to rozwiązanie - konkluduje.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1448)