Prof. Krzysztof Simon: mam inną skalę wartości niż Kaczyński
- My zamykamy cmentarze, a on jedzie na groby. Czułbym się skrępowany taką manifestacją. To publiczny striptiz. Patrzcie, jaki jestem nieszczęśliwy, współczujcie mi wszyscy - tak działania Jarosława Kaczyńskiego skomentował członek rady medycznej przy premierze Krzysztof Simon. Lekarz ocenił również pracę ministra Niedzielskiego. I w ostrych słowach skrytykował Zbigniewa Ziobrę.
Prof. Krzysztof Simon w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" podkreślił, że wiele błędów w trakcie walki z pandemią nie zostało popełnionych z winy rządu. - Nie ma dobrych rozwiązań, w tak trudnej sytuacji są średnie, słabe albo niedobre - stwierdził.
W ocenie lekarza obecnie podstawowym problemem w kraju jest brak szczepionek, a nie chaos organizacyjny. - Muszę powiedzieć, że mimo pewnych ruchów, z którymi nie zawsze się zgadzam, minister Niedzielski wręcz się zaharowuje, aby opanować sytuację - przyznał lekarz. I dodał, że "go ceni" - w przeciwieństwie do byłego ministra Łukasza Szumowskiego.
Prof. Simon w ostrych słowach skrytykował za to jeden z rządowych pomysłów - karania lekarzy więzieniem za błąd w sztuce. - Protestowaliśmy, bo to szaleństwo. Pan Ziobro jest chyba uzależniony od tragedii ojca. Wiele osób nie akceptuje śmierci bliskiej osoby, obwinia lekarzy i tu, zdaje się, jest podobny problem. Ale ten pan nie będzie wiecznie ministrem - uznał prof. Simon.
Prof. Simon o działaniach prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. "To publiczny striptiz"
Prof. Simon stwierdził również, że "ma chyba inną skalę wartości niż pan Kaczyński". Dodał, że "prezes PiS nie jest jego idolem".
- Współczuję mu z powodu śmierci bliskich, jednak nigdy bym nie wpadł na pomysł, żeby demonstrować to przed wszystkimi. Żeby robić publiczne msze, łamać przepisy, które ustalamy. My zamykamy cmentarze, a on jedzie na groby. Czułbym się skrępowany taką manifestacją. To publiczny striptiz. Patrzcie, jaki jestem nieszczęśliwy, współczujcie mi wszyscy - powiedział.
Prof. Simon opowiedział także o swojej osobistej tragedii. Lekarz stracił 18-letnią córkę Blankę. - Mogłem w tej medycynie robić prawie wszystko – nie wyszło. Tylko wie pani, ja bym nie chciał, jak niektórzy politycy, obnosić się z własnym nieszczęściem - zaznaczył.
I dodał, że sam rozpoznał u niej białaczkę. - Brała leki, jakich nikt nie miał w kraju, całe pudła mi poprzychodziły. Potem dałem te leki siedmiorgu innym dzieciom - stwierdził.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"