PolitykaProf. Kazimierz Kik: Donald Tusk chce doczłapać do końca kadencji

Prof. Kazimierz Kik: Donald Tusk chce doczłapać do końca kadencji

To będzie rząd sprawnych wykonawców, co świadczy o tym, że Donald Tusk chce doczłapać do końca kadencji - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Kazimierz Kik. Politolog jest zdania, że premier wpada we własne sidła schematycznego myślenia. - Kiedyś uzyskał przekonanie, że rekonstrukcje nadają nowy rytm. Zapomniał o jednym - pod warunkiem, że to będzie rekonstrukcja, która porwie ludzi nie tylko nowymi twarzami, ale i koncepcjami. Tu mamy osoby, które są przyklejone do "wielkości marynarki" Donalda Tuska - dodaje Kik.

Prof. Kazimierz Kik: Donald Tusk chce doczłapać do końca kadencji
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Ewa Koszowska

20.11.2013 | aktual.: 20.11.2013 18:11

WP:
Ewa Koszowska: Jest pan zaskoczony zmianami w rządzie?

Prof. Kazimierz Kik: Jedynym świetlistym posunięciem, ratującym całą rekonstrukcję rządu jest zabieg związany z panią Elżbietą Bieńkowską - szefem nowego Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Transportu, która została również wicepremierem.

WP:

Nikt się chyba nie spodziewał, że stanowisko wicepremiera obejmie kobieta?

- Od dawna jestem zdania, że polskie kobiety są niedoceniane jako menadżerki. Według mnie są równorzędne mężczyznom, albo nawet przewyższające ich. Uważam, że to jest potwierdzenie tej reguły, że w Polsce kobiet nie doceniamy, a polskie kobiety dawno już przeskoczyły mężczyzn. Wybranie pani Bieńkowskiej na stanowisko wicepremiera to swoiste wyróżnienie i poprawienie dotychczasowej niedogodności w zarządzaniu funduszami strukturalnym, które idą głównie właśnie na infrastrukturę i na rozwój regionalny. Do tej pory te dwa ministerstwa realizował jeden strumień funduszy unijnych. Tryb zarzadzania nie był jednak w jednym ręku. Pani Bieńkowska dała się poznać jako najlepszy minister, sprawny minister, obciążony podwójnym balastem. W jej ręku znajduje się w pewnym sensie los rządu Donalda Tuska, ponieważ głównym atutem premiera teraz jest wykorzystanie 300 miliardów złotych. Można powiedzieć, że męski rząd Donalda Tuska jest w rękach pięknej, młodej kobiety.

WP:

Co z resztą nowych ministrów?

- Głównym znakiem zapytania jest pan Mateusz Szczurek. Na pewno inteligentny, młody człowiek. Natomiast w porównaniu z Jackiem Rostowskim, który był politykiem w miarę samodzielnym i miał swoją pozycję w ekonomii, pan Szczurek wypada słabiej. W związku z tym, w moim przekonaniu, to będzie wykonawca. Owszem sprawny, inteligentny, ale wykonawca. Może uratować rząd Donalda Tuska, ponieważ to jest młody człowiek znający od podszewki finanse, zwłaszcza polskie. Natomiast pan Rostowski to wszystko widział, po pierwsze w teorii, po drugie - z oddalenia. I tutaj panu Szczurkowi można dać tylko wotum zaufania i nadziei, natomiast nie ma żadnej gwarancji. Jedno jest pewne - nie będzie stawiał Tuskowi żadnych problemów jak minister.

WP: O wymianie ministra edukacji narodowej oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego mówiło się od początku.

- Socjolog prof. Lena Kolarska-Bobińska, dotychczasowa eurodeputowana, zastąpi Barbarę Kudrycką, której każdy rok dłużej na stanowisku ministra groził pogorszeniem relacji pomiędzy rządem a środowiskiem szkolnictwa wyższego i nauki. Ona musiała odejść, bo zniszczyła polskie szkolnictwo wyższe. Jej następczyni z kolei jest osobą bardzo inteligentną. Do tej pory reforma szkolnictwa wyższego była prowadzona w sposób bardzo nierozsądny. Pani Kudrycka rozbiła dotychczasową konstrukcję, nie tworząc praktycznie nowej. Rozgrzebała szkolnictwo wyższe i naukę, doprowadzając ją do wewnętrznego paraliżu, obniżyła poziom i rozbiła instytucjonalnie. Jeśli chodzi o panią minister Joannę Kluzik-Rostkowską, to jest to bardzo pracowita osoba. Moim zdaniem przy jej wyborze przeważyły względy pijarowskie, bo to jest jednak lansowanie polityki PiS-u. Ale politycy PiS-u w rządzie PO się sprawdzają. Na pewno jest sprawnym politykiem.

WP:

Będzie również sprawnym ministrem?

- To się okaże. Ma cechy osobowościowe bardziej adekwatne dla pracy wśród nauczycieli. Troszkę jest pokorniejsza od pani Krystyny Szumilas, więcej słucha i jest "mniej narzucająca się".

WP:

Nie zmienił się minister zdrowia. Dlaczego?

- Minister Bartosz Arłukowicz jest nie do ruszenia. Po pierwsze dlatego, że nie ma takiej osoby, która mogłaby w ciągu dwóch lat uporządkować sprawy służby zdrowia. Można by je od nowa rozgrzebać, ale to jest zbyt duże ryzyko. W rządzie Donalda Tuska, który trochę ewoluuje do centrum i liczy na ewentualną koalicję z SLD, osoba Arłukowicza stwarza duży kapitał na przyszłość. Ponadto musimy pamiętać, że zbliżają się wybory i Platforma Obywatelska będzie chciała zatrzymać choć część lewicowych wyborców. Tutaj znowu osoba Arłukowicza jest potrzebna. Jeśli nie ma szans na przeprowadzenie reformy w służbie zdrowia, to dzięki niemu możliwe będzie uratowanie części wyborców.

WP:

Zagadką jest chyba minister środowiska.

- Jeśli chodzi o środowisko w Polsce, to pan Maciej Grabski jest specjalistą, poza wszelką dyskusją. Jego cechy osobowościowe będą gwarantowały lepszą współpracę pomiędzy nim a premierem. Były minister Marian Korolec chodził własnymi drogami. Nie było porozumienia między nim a Donaldem Tuskiem. Jest rzeczą zaskakującą tylko, że stało się to w trakcie szczytu. To jest bardzo daleko idące wotum nieufności wobec pana Korolca. Musiało być bardzo źle pomiędzy tymi panami. I chyba to zadecydowało o tym, że "ktokolwiek, tylko nie Korolec".

WP: Czy takie zmiany dadzą premierowi to „drugie życie”? To będzie to nowe otwarcie, które pozwoli na lepszą i wydajniejsza pracę?

- Da to mu trochę więcej spokoju. Rekonstrukcja rządu na pewno nie wprowadzi „nowej energii”, tylko uspokoi sytuację w rządzie. To będą tylko pozory zmiany, bo tu nie ma nic nowego - żadnej nowej myśli, żadnego założenia nowego. To tylko wymiana osób, które do tej pory zawiodły. Nowi ministrowie to są wykonawcy. To będzie rząd sprawnych wykonawców, co świadczy o tym, że Donald Tusk chce doczłapać do końca kadencji. W moim przekonaniu jednak Donald Tusk wpada we własne sidła schematycznego myślenia - kiedyś uzyskał przekonanie, że rekonstrukcje nadają nowy rytm. Zapomniał o jednym - pod warunkiem, że to będzie rekonstrukcja, która porwie ludzi nie tylko nowymi twarzami, ale i koncepcjami. Tu mamy osoby, które są przyklejone do "wielkości marynarki" Donalda Tuska.

WP:

Co zmienią te personalne roszady dla Polaków?

- Nic. Wyborcy nawet nie znają tych ludzi. Są to osoby wyciągnięte z głębokiego kapelusza. I tu jest być może klucz merytoryczny. Ja nie twierdzę, że to są osoby niekompetentne. Odwrotnie, to są osoby kompetentne, tylko że Tusk ma trudność z takim wyprofilowaniem, żeby osoba była jednocześnie kompetentna i znacząca. On albo ma osoby znaczące, a niekompetentne, albo osoby kompetentne a nieznaczące.

WP:

Dlaczego to jest takie ważne, żeby osoba była kompetentna i znacząca?

- Dlatego, że byłaby parterem. Osoba znacząca i kompetentna nie będzie się zgadzała na wszystko, co każe przywódca. Osoba nieznacząca, a kompetentna po prostu będzie podporządkowana we wszystkim wodzowi. Z tej zmiany rządu wynika jedno - Tusk chce rządzić bezproblemowo.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)