Prof. Jadwiga Staniszkis: do namysłu przed kanonizacją Jana Pawła II
Znów czytam "Dzienniki" Mirona Białoszewskiego pisane jeszcze w czasach komunizmu. Świat sprowadzony do szczegółu. Kręcący się wokół sztuki, uczuć i własnego ego. Bez uogólnień i historii, bo te zawłaszczyła ideologia.
15.04.2014 | aktual.: 15.04.2014 13:07
Teraz, w dobie "demokracji medialnej" też brak teoretyzowania na własny temat. Ale dziś to nie unik, ale – brak języka. Króluje bezalternatywna klisza "normalności" (zamiast marksistowskiej "konieczności"). Zawłaszczona przez władzę, wyzuta z głębszych znaczeń. Towarzyszy jej bezczelny cynizm. PO, kradnąc PiS-owi program, twierdzi, że dopiero w jej wykonaniu (i w nowym kontekście – Ukraina) nabiera on sensu. A bezradność PiS-u tworzy wrażenie, że – po raz kolejny – ktoś od wewnątrz psuje kampanię tej partii. W medialnym chaosie nie przebija się wołanie Jarosława Kaczyńskiego o prawdę i przełamanie strachu. I próby upomnienia się o inne, fundamentalne wartości. Warto je przypomnieć.
Według Johna Rawlsa, liberała który uznał, że sam rynek nie wystarcza, "sprawiedliwość" ma trzy wymiary:
- po pierwsze, taką strukturę dochodów i społecznych zabezpieczeń, że najsłabsi mają zagwarantowane choćby minimalne (konieczne do przetrwania) dochody, nawet przy – teoretycznie – najgorszym scenariuszu (kryzys);
- po drugie, że reguły systemowej logiki są fair i nikt nie korzysta ze specyficznych (oprócz wymienionych wyżej) ułatwień. Nie ma możliwości przerzucania kosztów własnych działań na innych;
- i, po trzecie, istniejące (i nieuchronne) zróżnicowania są uznane za godziwe i usprawiedliwione tylko wtedy, gdy wynikają z wkładu własnej pracy (także tej intelektualnej). Bądź – wkładu własnych środków. "Sprawiedliwość" w tym ujęciu to proces, z ciągłym wysiłkiem, aby sprostać tym standardom.
Społeczna nauka Kościoła (od papieża Leona XIII sprzed ponad stu lat do Jana Pawła II) uzupełnia to stanowisko podkreślając godność pracy. Oraz – potrzebę harmonizowania odmiennych wartości często wchodzących wobec siebie w konflikt. W tym różnych form własności z których każda, oprócz ekonomicznych, ma również skutki społeczne. Bo generuje – odmienne – relacje. W tym – różne fundamenty bezpieczeństwa, sposoby radzenia sobie z ryzykiem i/lub – odmienne szanse rozwoju. Indywidualnego i tego w sferze tzw. dóbr publicznych.
Harmonia i solidarność, oraz – wolność, wyprowadzana z "transcendentalnej godności osoby ludzkiej" i realizowana w ramach sprawiedliwego prawa – to była oś przesłania Jana Pawła II do Polaków. W czasach Solidarności i potem. Niepodzielność wolności (politycznej, ekonomicznej, religijnej i kulturowej ) stanowiła fundament tej, zapomnianej już w naszym kraju, koncepcji. Bo kiedy dziś z podziwem i szacunkiem oglądam w telewizji wypowiedź porucznika Wosztyla z Jaka 40 który – przełamując strach (a ten, kto żył w komunizmie pamięta i rozpoznaje te symptomy ) – relacjonuje swoje wrażenia ze Smoleńskiego lotniska w momencie katastrofy (i określa jako "niehonorowe" naciski w tej kwestii swoich przełożonych) to mam poczucie, jak daleko system, w którym żyjemy, odszedł od ideałów (a może tylko – utopii) Solidarności. I jak bardzo zapomniano nauczanie Jana Pawła II.
Przecież to on podkreślał, że tęsknota do prawdy i dobra powinna być wektorem naszych działań. Bo to, nigdy do końca nie spełnione, dążenie, wydobywa z nas "właściwego człowieka".
Moja krytyczna ocena dzisiejszej Polski łączy się z faktem, iż instytucje i procedury nie ułatwiają takich dążeń. Odwrotnie – rządzą się strachem i wygodnictwem, nagradzają oportunizm. Godność pracy jest łamana, także przez tworzone prawo, które daje fory tym którzy – legalnie – stosują w firmach niższe standardy. Przenoszą reguły szarej strefy do oficjalnej działalności. Ponoszą niższe koszty i wygrywają zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych. Absurdalne z perspektywy meandrów pracy naukowej (która powinna zawierać prawo do błędów, pozornie "bezproduktywnego" namysłu i – bezinteresownej ciekawości) reguły narzucone przez Kudrycką niszczą inteligencki etos.
Dobrze że Solidarność dogadała się z Komitetem Obrony Humanistyki: to przełamie odium 1968 roku, gdy robotnicy atakowali studentów. Dziś mamy wspólny interes. Chodzi o rozwój Polski. I sprawiedliwość. Bo nieprofesjonalna, upartyjniona i nieefektywna administracja państwowa (ok. 650 tysięcy osób) ma dochody wyższe niż ludzie w gospodarce, w nauce i w kulturze.
To model Trzeciego Świata. A równocześnie zapomniano już apele Jana Pawła II o stworzenie warunków do godności, sprawiedliwości i wolności. Z codziennym wysiłkiem, aby te – odmienne wartości – harmonizować traktując je, jako wektor działania, i państwa, i społeczeństwa.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski