Proces syndyka Stoczni Gdańskiej
Lech Wałęsa pojawił się w czwartek w gdańskim sądzie jako obserwator na rozprawie przeciwko syndykowi masy upadłościowej Stoczni Gdańskiej, Andrzejowi W.
23.05.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zawsze się interesowałem losami Stoczni Gdańskiej. Nigdy nie przyjąłem do wiadomości faktu jej sprzedaży. Liczę, że kolebka "Solidarności" zostanie odzyskana. Myślę, że powoli się to realizuje - powiedział dziennikarzom były prezydent.
Przed sądem wystąpiło w czwartek troje świadków - była księgowa zakładu Bożena Ł., były dyrektor finansowy Stoczni Gdańskiej w latach 90. Janusz R. oraz inspektor kontroli skarbowej Aleksandra Ch. Ta ostatnia swoimi zeznaniami obciążyła m.in. syndyka masy upadłościowej SG.
Pieniądze nie są towarem, nie mogą więc podlegać sprzedaży - powiedziała Aleksandra Ch.
Zarzuty wobec syndyka dotyczą jego działalności między wrześniem a grudniem 1998 r., kiedy dokonywano sprzedaży Stoczni na rzecz Trójmiejskiej Korporacji Stoczniowej. Andrzej W. jest o oskarżony o narażenie Stoczni Gdańskiej na szkodę nie mniejszą niż 119 mln zł. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Według aktu notarialnego, TKS miała kupić Stocznię Gdańską za 115 mln zł. Prokuratura twierdzi jednak, że za zgodą byłego syndyka korporacja kupiła stocznię wraz z jej pieniędzmi na koncie, które powinny trafić do wierzycieli upadłego zakładu, a nie do kupującego Stocznię. Było to prawie 43 mln zł.
17 mln zł z tej kwoty stanowiła gotówka. Reszta była zablokowana na koncie jako kaucja gwarancyjna dla banku, który udzielił stoczni kredytu na budowę statków.
Prokuratura utrzymuje, że faktyczna wartość sprzedaży majątku upadłej stoczni została zaniżona o ok. 43 mln zł i w rzeczywistości TKS zapłaciła za stocznię ponad 72 mln zł, a nie 115 mln, jak to przewidywała umowa.
Syndyka oskarżono także, że "pod pozorem sprzedaży" Stoczni Gdańskiej przekazał TKS 74 hektary stoczniowych gruntów, które jedna z firm na zlecenie Andrzeja W. określiła jako zbędne do celów produkcyjnych.
Przed sądem obok syndyka odpowiada także notariusz Marek K., który poświadczał dwie umowy związane ze sprzedażą Stoczni Gdańskiej Trójmiejskiej Korporacji Stoczniowej SA. Grozi mu do trzech lat więzienia. (an)