Obrońca chciał pokazać hipokryzję Francji
Obrońca Barbiego nie mógł pogodzić się z szybkim powrotem Francuzów na ścieżkę wojny, imperializmu i kolonialnego ucisku. Gdy zaledwie tydzień po samobójstwie Hitlera, Francja krwawo stłumiła bunt w algierskim Constantine (Francuzi naliczyli 1,5 tys. ofiar, Algierczycy 40 tys.), Jacques Verges był głęboko oburzony.
- Wciąż należałem do Resistance i byłem w ciężkim szoku. Nie potrafiłem zrozumieć jak oni (ruch oporu - przyp.) mogli wtedy walczyć z Hitlerem, a dziś odwracali się plecami. Dwa lata później doszło do podobnych represji na Madagaskarze, a przecież w tym samym czasie toczyły się procesy norymberskie. Było dla mnie jasne, że zwycięskie państwa kolonialne robią dokładnie to samo, co Niemcy robili Francji - mówił prawnik.
Ostatniego dnia procesu obok Vergesa pojawili się prawnicy z Algierii i Konga: Nabil Bouaita i Jean-Martin M'Bemba. Tak oto proces zatwardziałego rasisty przerodził się w arenę antykolonialnego sprzeciwu. Wszyscy trzej nie bronili już Barbiego, każdy z nich oskarżał Francję o lata ucisku i dziesiątki tysięcy ofiar imperialnej polityki.
Na zdjęciu: Klaus Barbie w eskorcie strażników chwilę po usłyszeniu wyroku dożywocia (4 lipca 1987 roku).
Czytaj również: "Rzeźnik z Lyonu był agentem wywiadu RFN" Unhealed Wounds: France and the Klaus Barbie Affair