Proces Kulika: świadkowie ujawniają kolejne fakty
Wojskowy śledczy Mikołaj Kulik w latach 50. bił,
upokarzał, groził śmiercią i kazał wtrącać aresztantów do karceru -
zeznali w środę kolejni dwaj świadkowie w procesie Kulika, oskarżonego o
znęcanie się nad marynarzami.
Zenon Kopytek, aresztowany 1 grudnia 1952 r. opowiadał o karcerze - niskiej szafie z metalowymi drzwiami, w których były otwory, przez które wlewano wodę, by aresztant nie zasnął. Woda była wlewana od dołu, nie z góry - powiedział Kulik, a sąd zauważył, że poprzednio oskarżony zaprzeczał, by w areszcie był mokry karcer.
Zeznał, że Kulik groził mu zastrzeleniem podczas rzekomej próby ucieczki. Gdy Kopytek rozpoczął głodówkę, został przemocą napojony rosołem zasolonym do granic rozpuszczalności. Zeznał, że Kulik bił go łyżką w zęby, czemu oskarżony nie zaprzeczył.
Kopytek, w chwili aresztowania porucznik po trzyletniej szkole oficerskiej, został skazany za nielegalne posiadanie broni i publiczne pochwalanie faszyzmu. Został zdegradowany, dwa lata spędził w kopalni. Gdy wychodził z więzienia, nie odzyskał dyplomu ukończenia szkoły. Powiedział, że areszt i więzienie przypłacił chorobami płuc, układu pokarmowego i zębów. Po wyjściu nie mógł znaleźć pracy ani skończyć studiów.
75- letni Kulik jest oskarżony o to, że jako oficer śledczy Informacji Wojskowej (kontrwywiadu wojskowego) w Gdyni w latach 1949-53 znęcał się nad przesłuchiwanymi i fałszował dowody, by doprowadzić do skazania. Kulik nie przyznaje się do zarzutów. Grozi mu do 10 lat więzienia. Nazywa łgarzami świadków, którzy na początku lat 50. zostali aresztowani pod zarzutem próby spisku w celu uprowadzenia okrętów i ucieczki za granicę.(mon)