Proces Grudnia '70: zeznawali dwaj milicjanci
Dwóch milicjantów - uczestników wydarzeń
Grudnia 1970 r. - zeznawało w procesie siedmiu
oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża,
w tym m.in. Wojciecha Jaruzelskiego.
Zarówno 67-letni Janusz B., jak i 56-letni Jerzy B. zeznali przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że ani oni, ani nikt z ich kompanii nie używał broni palnej w czasie zajść.
Obaj przyznali, że demonstranci byli agresywni i że rzucali w milicję tym, "co mieli pod ręką - kamieniami, śrubami, butelkami z benzyną". "Kamieni używały obie strony" - powiedział Jerzy B.
Janusz B. dostał cios metalowym słupkiem w głowę, od którego pękł jego kask, a on sam znalazł się w szpitalu z podejrzeniem wstrząsu mózgu. Jerzy B. został zaś ranny w rękę.
Jerzy B. zeznał, że 17 grudnia w Gdyni widział, jak jeden z milicjantów nagle upadł. "Rozeszła się plotka, że ktoś do nas strzelał z rejonu kościoła" - powiedział.
Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły 44 osoby. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.
Dziś oskarżeni o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża są: były wicepremier Stanisław Kociołek, były szef MON gen. Wojciech Jaruzelski, jego zastępca gen. Tadeusz Tuczapski oraz byli dowódcy wojskowi różnych szczebli: Stanisław Kruczek, Mirosław Wiekiera, Wiesław Gop i Bolesław Fałdasz.
Wszystkim grozi dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy. Żaden nie przyznaje się do zarzucanych czynów.