Problem syryjski wciąż bez rozwiązania
Syria jest jedną wielką jatką, która spłynęła krwią. Bilans czterech lat wojny domowej to ponad 200 tys. ofiar śmiertelnych, milion rannych i 6,7 mln osób wypędzonych w granicach kraju. Kolejne 3,8 mln ludzi wiedzie żywot uchodźców za granicą, zaś 13 mln (z przedwojennej 20-milionowej populacji) potrzebuje pomocy humanitarnej. Dwaj znani wysłannicy specjalni ONZ - Kofi Annan i Lakhdar Brahimi - złożyli rezygnację wobec samonakręcającej się spirali przemocy w Syrii - pisze Ana Palacio w felietonie Project Syndicate.
11.02.2015 | aktual.: 11.02.2015 16:58
Ale na tym ponurym tle widać powody do ostrożnego optymizmu. Kurdyjskie siły po wielomiesięcznych zaciętych walkach zdołały przegnać bojowników Państwa Islamskiego z granic miasta Kobane. Co więcej, nowy wysłannik ONZ Staffan de Mistura zapoczątkował pragmatyczną i zdecydowaną strategię "najpierw Aleppo", która ma na celu zawieszenie działań wojskowych w tym zniszczonym mieście i ułatwienie wjazdu konwojów z pomocą. Czy to może być punkt zwrotny dla Syrii?
Kiedy wybuchł kryzys syryjski, nikt nie przewidywał, że będzie on tak poważny, długi i złożony. Obserwatorzy nie doceniali na przykład pogłębiającego się poczucia beznadziei u obywateli, które pchnęło ich do poparcia grup dżihadystów albo reżimu Asada.
Konflikt jest też niezwykły pod względem asymetrii, bo ma wielu uczestników o nierównych siłach. Są tylko dwie konwencjonalne armie: bojownicy kurdyjscy i siły lojalne prezydentowi Baszarowi al-Asadowi. Opozycja składa się z ugrupowań zależnych od zagranicznych sponsorów.
"Nacjonalistyczna" opozycja to po prostu zlepek ugrupowań odpowiedzialnych za ochronę niewielkich obszarów, zaś Wolna Armia Syryjska jest w istocie fantazją. Smutna rzeczywistość jest taka, że najlepiej zorganizowanymi grupami są dżihadyści: Państwo Islamskie, Dżabhat an-Nusra i Front Islamski.
Plan de Mistury zakłada ustabilizowanie sytuacji poprzez odsunięcie polityki od bezustannej kampanii wojskowej - na czym korzysta tylko Państwo Islamskie. Nacisk położony na Aleppo, które jest nie tylko centrum handlowym i największym miastem Syrii, ale też czymś w rodzaju mikrokosmosu tego kraju, odróżnia nowy plan od niepewnych rozejmów wprowadzonych w Homs i innych miejscach Syrii.
Główną siłą tej strategii nie jest sam projekt pokojowy jako taki. Zamiast domagać się, by którakolwiek ze stron albo wszystkie poddały się lub oddały broń, twórcy planu wzywają do zaprzestania ostrych walk, by dopuścić pomoc humanitarną i zapobiec całkowitemu upadkowi Aleppo.
Takie zamrożenie walk - gwarantowane przez skuteczny mechanizm jego kontroli - stanowiłoby ważną okazję do budowy większego zaufania. Niedawne rozmowy w Kairze i Moskwie przyniosły niewielkie, ale istotne kroki w tym kierunku. Celem powinno być zapoczątkowanie skutecznego dialogu - a ostatecznie osiągnięcie porozumienia między uczestnikami konfliktu.
W tej wojnie "zastępczej" nie da się osiągnąć żadnego porozumienia bez zgody głównych sił wspierających poszczególne ugrupowania: Iranu, Arabii Saudyjskiej czy Kataru. Także Turcja musi zająć się nie tylko napływem uchodźców, bezpieczeństwem na granicy w Syrii i swoją pozycją kraju tranzytowego dla dżihadystów. Musi jednocześnie stworzyć spójną politykę wobec Państwa Islamskiego, której nie będzie mącić niepokój władz z powodu żądań kurdyjskiej mniejszości w Turcji.
Inne mocarstwa też będą miały kluczową rolę do odegrania. Wsparcie przez Stany Zjednoczone inicjatywy de Mistury symbolizuje ciche - i konstruktywne - odejście administracji prezydenta Baracka Obamy od żądań natychmiastowego ustąpienia Asada.
Za to polityka Unii Europejskiej wobec Syrii wciąż jest niejasna, a kraje członkowskie zdołały uzgodnić jedynie powstanie "regionalnego funduszu" do walki z kryzysem. UE powinna być mocno zainteresowana stabilizacją w tym kraju z uwagi na jego geograficzną bliskość. Czas więc, by wspólnotowi przywódcy zajęli jednomyślne stanowisko w kwestii syryjskiej.
Ale ostatecznie trwałe rozwiązanie tego konfliktu leży w rękach samych Syryjczyków. Fundamenty pod tego rodzaju syryjskie rozwiązanie polityczne położono w I Komunikacie genewskim z 2012 r. Kolejne rundy negocjacji zakończyły się wówczas fiaskiem z powodu nastawienia "wszystko albo nic", opartego głównie na błędnym przekonaniu, że Asad, tak jak Zajn al-Abidin ibn Ali z Tunezji czy egipski przywódca Husni Mubarak, zostanie szybko obalony. Ale de Mistura dał jasno do zrozumienia, że nie zamierza budować trwałego pokoju z Asadem ani stawiać odsunięcia syryjskiego dyktatora od władzy jako warunku pokoju. Rozwiązanie leży gdzieś pośrodku i Zachód - a zwłaszcza Europa - musi się z tym pogodzić.
Stawianie nierealistycznych żądań w syryjskim procesie pokojowym to prosta droga do porażki. Pragmatyzm jest niezbędny, nawet jeśli oznacza, że część aktorów - w tym Unia Europejska - będzie musiała schować dumę do kieszeni. Od tego zależy stabilność regionu i życie Syryjczyków (oraz to, co zostało z ich domostw).
Ana Palacio
Była szefowa hiszpańskiej dyplomacji, sprawowała funkcję wiceprezesa Banku Światowego. Zasiada w hiszpańskiej Radzie Państwa.