Prigożyn został oszukany? "Stał się zbyt ważny i niebezpieczny"
W sobotę najemnicy Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Właściciel Grupy Jewgienij Prigożyn domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu. Zaledwie kilka godzin później Prigożyn ogłosił jednak odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". - Nie wierzę, że Prigożyn, a szczególnie ludzie, których zatrudnia, czyli doświadczeni oficerowie, zakładali, że tymi siłami, które zostały wyprowadzone na ulice, uda się zająć Moskwę. To nie było 20-25 tys. żołnierzy, jeśli była połowa tego, to już jest dużo - mówił w programie "Newsroom" WP płk. rez. Piotr Lewandowski, weteran wojny w Iraku i Afganistanie. - Jeśli rzeczywiście był plan wejścia na Kreml, to z całą pewnością ktoś obiecał Prigożynowi i wagnerowcom duże wsparcie. Takie wsparcie mogli mu obiecać wyłącznie rosyjscy generałowie. Jeśli tak było, to albo spisek wykryto, albo po prostu Prigożyna wystawiono - ocenił ekspert, wyjaśniając, że mogło stać się tak dlatego, że "Prigożyn stał się zbyt ważny".