Prezydentowi odmówiono rządowego samolotu do Brukseli

Prezydentowi odmówiono rządowego samolotu, którym Lech Kaczyński miał polecieć na szczyt UE do Brukseli - poinformował prezydencki minister Michał Kamiński. Jak dodał, do Kancelarii Prezydenta wpłynęło w pismo w tej sprawie podpisane przez szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego.

Prezydentowi odmówiono rządowego samolotu do Brukseli
Źródło zdjęć: © PAP

14.10.2008 | aktual.: 14.10.2008 23:23

Arabski: to prywatna podróż prezydenta

Rząd nie udzielił prezydentowi rządowego samolotu do Brukseli, ponieważ jest to prywatna podróż głowy państwa - powiedział szef kancelarii premiera Tomasz Arabski.

W żaden sposób nie ingerujemy w podróże zagraniczne pana prezydenta zarówno służbowe, jak i prywatne - podkreślił Arabski. Jak dodał, w tym przypadku - w naszej opinii - podróż pana prezydenta do Brukseli miałaby charakter prywatny. A kancelaria - zaznaczył - nie użycza samolotu na podróże prywatne.

Podkreślił, że za każdym razem kiedy Kancelaria Prezydenta, chce skorzystać z samolotu, zostaje on użyczony.

Arabski tłumaczył także tę decyzję oficjalnym składem polskiej delegacji na szczyt UE w Brukseli. Podjęliśmy decyzję ze względu na fakt, iż oficjalna delegacja na posiedzenie Rady Europejskiej, miejsce gdzie prowadzi się politykę międzynarodową, wyruszyła w składzie pan premier Donald Tusk, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski oraz minister finansów Jacek Rostowski - mówił.

Ja nie mówię, czy pan prezydent ma jechać do Brukseli czy nie ma jechać, tylko powtarzam, że z naszej perspektywy jego wyjazd miałby charakter prywatny - argumentował Arabski.

Komentując informację, że Lech Kaczyński otrzymał zaproszenie na szczyt od Nicolasa Sarkozy'ego, Arabski odparł: Prezydencja Rady Europejskiej wysyła zaproszenia do prezydenta oraz Prezesa Rady Ministrów, gdyż nie angażuje się w spór kompetencyjny i nie decyduje jaki jest skład naszej delegacji. Pozostawia to każdemu z państw członkowskich, dlatego wysyła zaproszenia zarówno do prezydenta jak i do premiera. Jest to tradycja.

Prezydencja ue nie angażuje się w wewnętrzne sprawy żadnego z państw członkowskich - oświadczył Arabski. Pytany czy Donald Tusk wiedział, że taka decyzja w sprawie samolotu została podjęta powiedział: To są decyzje podejmowane w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Dopytywany, czy premier wiedział o piśmie do Kancelarii Prezydenta w sprawie samolotu odparł: Moje pismo nie jest dla nikogo tajemnicą.

Kamiński: wyczarterowaliśmy samolot

Mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, że żaden pan, ani pan Donald Tusk, ani tym bardziej pan Tomasz Arabski, nie zablokują głowie państwa polskiego możliwości uczestniczenia w szczycie szefów państw i rządów Unii Europejskiej - powiedział Michał Kamiński.

Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki powiedział "Rzeczpospolitej", że kancelaria wyczarterowała samolot, którym Lech Kaczyński poleci w środę na szczyt do Brukseli. Będzie to albo Embrayer albo Boeing - zaznaczył Kownacki. Wylot jest planowany na godzinę 13.00. Szef Kancelarii dodał, że jest zszokowany informacją, iż prezydencki samolot, którym odleciał do Brukseli premier, nie wróci do Warszawy, ale pozostanie tam do dyspozycji szefa rządu. Minister Kownacki powiedział, że sądził, iż panowie z rządu nie obsuną się na ten poziom. Powstała sytuacja świadczy jego zdaniem o tym, że ci panowie zachowują się tak, jakby byli małymi chłopcami na podwórku. To jest coś niewiarygodnego - dodał Kownacki.

Prezydent: polecę, premier nie jest moim przełożonym

Lech Kaczyński zapytany w rozmowie z TVP1 o pismo szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego, odparł: No i polecę. Pewnie samolotem, nie umiem fruwać.

Tu się już tylko można śmiać. Proszę pamiętać, że to jest pismo od szefa kancelarii - czyli bardzo wysokiego urzędnika administracji Rzeczpospolitej, który bezpośrednio podlega premierowi, który na pewno o tym piśmie wie. Bez komentarza - dodał prezydent.

Dopytywany, czy zostanie wyczarterowany samolot, Lech Kaczyński odparł: zobaczymy, zobaczymy. Ale polecieć, polecę.

Na uwagę, że premier Donald Tusk mówi, iż w składzie polskiej delegacji na szczyt UE nie ma prezydenta, Lech Kaczyński odpowiedział, że go to zupełnie nie interesuje, bo premier nie jest jego przełożonym. Prezydent podkreślił, że na posiedzenia Rady Europejskiej z innych państw przyjeżdżają zarówno prezydent jak i premier.

Powiedział również, że podczas poniedziałkowego spotkania usiłował przekonać premiera Donalda Tuska, że jego interpretacja konstytucji jest niewłaściwa.

Prezydent nie jest postacią symboliczną

W Polsce nie jest tak, że prezydent jest postacią symboliczną - powiedział prezydent. Jak dodał, w konstytucji jest zapisane, że władzę wykonawczą w Rzeczpospolitej sprawują prezydent i Rada Ministrów.

Według Lecha Kaczyńskiego, tym świetle należy interpretować przepis, że prezydent jest reprezentantem kraju w stosunkach zewnętrznych i przepis zgodnie z którym, prezydent jest najwyższym przedstawicielem Polski. Powtarzam prezydent, nie premier - podkreślił prezydent.

Odniósł się też do stwierdzenia szefa rządu, że konstytucja i 14- letnia praktyka pokazują, że Polskę na szczytach UE reprezentuje premier.

Lech Kaczyński ocenił, że takie stwierdzenia są w interesie premiera. Premier jest człowiekiem, który ma inne niż ja w niejednej sprawie poglądy na politykę zagraniczną - mówił. Ja uważam, że dorobek ostatnich dwóch lat został zniszczony w znacznym stopniu - zaznaczył prezydent.

Według niego, stosunki z Litwą, Łotwą, Estonią, Gruzją, Ukrainą ostatnio pogorszyły się w sposób zasadniczy bez żadnej potrzeby i wbrew interesowi Polski. Nie jest to realizowanie polskich interesów. Ja byłem zdecydowanym zwolennikiem tarczy. Wiem, że to nie jest rozwiązanie być może popularne, ale ja też nie będę podejmować decyzji tylko popularnych jako prezydent tego państwa. Rząd się długo bronił gdyby nie sprawa Gruzji, nie wiem jak by było - mówił prezydent.

Według niego, przy istniejącej różnicy zdań premier chciałby swoją koncepcję przeforsować. Prezydent powiedział, że ma "zasadniczą trudność" ze zrozumieniem tej koncepcji.

Być może to moje braki percepcyjne, to znaczy jeśli chodzi o możliwości percepcyjne, chociaż tu jakichś szczególnych kompleksów nie mam wobec obecnego rządu. Ale nie rozumiem do czego ten rząd dąży. Łatwo mogę wyjaśnić do czego ja dążyłem i poprzedni rząd - Jarosława Kaczyńskiego - dodał.

Na pytanie czy obecny spór jest na tyle poważny, że może doprowadzić do kryzysu władzy w państwie Lech Kaczyński odparł, że jest spór, który się w wielu krajach zdarza bo "kohabitacja jest rzeczą normalną".

Zaznaczył też, że nie mówi przecież premierowi, że on ma nie jechać. To pan premier mnie mówi, że ja mam nie jechać - dodał Lech Kaczyński.

Podkreślił też, że nigdy nie mówił, że premier ma gdzieś nie jechać. Wczoraj nawet mówiłem panu premierowi, że jeżeli chce jeździć razem ze mną na posiedzenia Rady Północnoatlantyckiej - proszę bardzo, jeżeli chce w przyszłym roku zobaczyć Zgromadzenie Ogólne ONZ - warto zobaczyć, polityk, który jest szefem rządu dużego państwa europejskiego powinien to zobaczyć - to proszę bardzo - mówił prezydent.

"Premier jest w nienajlepszej formie"

Zapytany, czy to nie przekonuje Donalda Tuska, Lech Kaczyński odpowiedział, że myśli iż premier w tej chwili jest chyba w nienajlepszej formie. Ale nie moją sprawą jest to oceniać. Muszę powiedzieć, że wczoraj nie mogłem się powstrzymać od śmiechu kilkakrotnie podczas tej rozmowy - stwierdził prezydent.

Na pytanie dlaczego, Lech Kaczyński odparł z uśmiechem: wszystko jedno. Obficie korzystam ze swoich uprawnień. Ile było wet do ustaw na siedemdziesiąt kilka ustaw - dwa - mówił prezydent. Jak dodał, jego poprzednik Aleksander Kwaśniewski częściej korzystał z prawa weta i nikt nie mówił, że przekracza swoje kompetencje.

A nawet moja decyzja, oczywiście konstytucyjnie do mnie należąca, jak zwołanie Rady Gabinetowej wywołała słowa krytyki, której bym nie uznał za szczególnie grzeczną - powiedział.

Dodał, że nie wymaga szczególnie dużo od nikogo z tego rząduale, jak mówił, zwrócił uwagę premierowi, że oczywiście może się nie podobać jako prezydent wielu ludziom, ale został wybrany na prezydenta dość znaczną większością.

Póki co ja reprezentuję Rzeczpospolitą, a w takim razie takie wypowiedzi jak niektórych młodych współpracowników pana premiera są nie na miejscu. Chociaż na pewno w ramach tego typu kultury, który tam dominuje, uchodzą za wyraz tego, że to jest taki "twardy facet" - powiedział prezydent.

Według źródeł rządowych samolot specjalny, którym na szczyt UE przyleciał premier Donald Tusk, nie wraca do Warszawy, zostaje w Brukseli. Źródło uzasadnia tę decyzję koniecznością pozostawienia samolotu do dyspozycji premiera i oficjalnej delegacji, w której - jak podkreśla źródło - nie ma prezydenta. Szczyt UE zaplanowano na 15-16 października. Według wcześniejszych informacji prezydent udaje się do Brukseli w środę wczesnym popołudniem.

Spór między kancelariami prezydenta i premiera o delegację na rozpoczynający się w środę szczyt UE, trwa już od kilku dni. Rozstrzygnięcia nie przyniosło nawet poniedziałkowe wieczorne spotkanie Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Prezydent poinformował, że udaje się na szczyt, szef rządu powtórzył, że w składzie delegacji nie ma Kaczyńskiego.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)