Prezydent od masła, uśmiechów i jechania prętem po kracie [OPINIA]
Rzecznik rządu Adam Szłapka obwieścił, że prezydent Karol Nawrocki będzie pełnił głównie funkcję reprezentacyjną. To o tyle ciekawe, że w kampanii wyborczej ten sam Szłapka uważał, iż wybór Rafała Trzaskowskiego wpłynie na spadek cen masła, a sam Trzaskowski składał wiele obietnic o charakterze wykraczającym poza kwestie uśmiechania się - pisze dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Słowik.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Karol Nawrocki został już oficjalnie prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Wyboru tego nie kwestionuje ani marszałek Sejmu Szymon Hołownia, ani premier Donald Tusk. Ot, stało się, życie toczy się dalej.
Zaczął się za to kolejny teatr polityczny, w którym kluczową rolę odgrywa to, ile będzie mógł prezydent. Politycy Koalicji Obywatelskiej przekonują, że właściwie nic, ot - będzie pilnował żyrandola w Pałacu. Sam Nawrocki, jak i politycy Prawa i Sprawiedliwości, uważają z kolei, że głowa państwa ma konstytucyjne umocowanie do praktycznego kierowania państwem.
Oczywiście - jak to często przy takich sporach bywa - racji nie mają ani jedni, ani drudzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Orędzie Karola Nawrockiego. Padły ostre słowa
Prezydent od uścisków i uśmiechów
Dla każdego, kto choćby mniej więcej kojarzy kompetencje prezydenta, oczywiste jest to, że Karol Nawrocki nie będzie w stanie samodzielnie zrealizować swojego programu. Z tego też względu wiele osób, w tym także dziennikarze Wirtualnej Polski, wytykało absurd związany z obietnicą obniżenia cen prądu. Prezydent może co najwyżej zachęcać rząd, Sejm i Senat, by te realizowały prezydenckie plany.
Prezydent nie może też prowadzić własnej, oderwanej od ustaleń z rządem, polityki zagranicznej. Ustrojodawca uznał, że kluczowe organy państwa muszą ze sobą współpracować, a największy ciężar kształtowania polityki ponosi władza ustawodawcza oraz rząd jako jeden z elementów władzy wykonawczej. Dlatego też w Polsce mamy ustrój parlamentarno-gabinetowy.
Gdy jednak politycy rządzącej koalicji, jeden za drugim, starają się wykazywać, że Nawrocki będzie mógł co najwyżej ładnie się uśmiechać, machać dłonią oraz ściskać ręce zagranicznym delegacjom, to przypominam sobie, że ci sami politycy uznawali, że prezydent Rafał Trzaskowski będzie wywierał gigantyczny wpływ na kształtowanie polityki. I że tylko on jest gwarantem tego, że państwo znajdzie się we właściwych rękach.
Trzaskowski obiecywał, Nawrocki nie może
Nawrocki zapowiedział w orędziu, że złoży projekt ustawy dotyczący Centralnego Portu Komunikacyjnego (chodzi o kształt CPK - Nawrocki chciałby, aby projekt był realizowany według założeń opracowanych jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości). Rządzący odpowiadają, że prezydent projekt składać może, ale za realizację projektów inwestycyjnych odpowiada rząd przy wsparciu większości sejmowej i senackiej.
Ale przecież Nawrocki chce robić jako prezydent to, co planował robić Trzaskowski. Trzaskowski zapowiedział stworzenie "Nowego Centralnego Okręgu Przemysłowego".
"Plan obejmuje potężne inwestycje drogowe i kolejowe (m.in. S19, S74 oraz modernizację linii kolejowych), rozwój zakładów przemysłu zbrojeniowego i energetycznego, a także wsparcie lokalnych firm i ośrodków innowacji. Przewiduje też rozbudowę infrastruktury społecznej: modernizację szkół, szpitali, budowę nowoczesnych schronów i stworzenie atrakcyjnych miejsc do spędzania wolnego czasu. W sumie to 250 mld zł, które przyczynią się do rozkwitu Podkarpacia i całego kraju" - wskazywał Trzaskowski.
A rządzący uważali, że to świetny pomysł. Czyli Trzaskowski jako prezydent mógłby mieszać się w inwestycje. Nawrocki - nie powinien.
Raptem kilka dni temu europoseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba na antenie publicznego radia zapowiedział, że realne jest obniżenie środków na funkcjonowanie kancelarii prezydenta. Trzaskowski zapowiedział utworzenie Prezydenckiego Funduszu Inwestycyjnego, który miał dysponować kwotą dwóch mld zł rocznie. Wtedy to był znakomity pomysł. Dziś trzeba myśleć o okrojeniu budżetu kancelarii Nawrockiego.
Dalej: Nawrocki, co zapowiedzieli już Donald Tusk i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, ma nie mieszać się w politykę zagraniczną, bo tę kształtuje rząd. Trzaskowski w kampanii wyborczej mówił, że wybranie go na prezydenta oznacza zacieśnianie relacji z Niemcami i Francją, pomoc dla Ukrainy oraz pogłębianie integracji europejskiej.
Warto zatem postawić pytanie: czy Trzaskowski obiecywał coś, na co nie miałby wpływu, bo przecież nie odpowiadałby w żadnym stopniu za kształtowanie polityki międzynarodowej państwa?
Polityczne starcie
Rola prezydenta w polskiej polityce jest faktycznie w istotnej mierze reprezentacyjna, ale też pełni on funkcję "ustawodawcy negatywnego". To znaczy gdy większość parlamentarna nie ma wystarczającej liczby głosów, by odrzucać prezydenckie weta (a obecna ekipa - nie ma), głowa państwa pełni funkcję dość istotną w procesie legislacyjnym.
Prezydent może być jeszcze ważniejszy, bo przysługuje mu inicjatywa ustawodawcza. Przy czym uczciwie trzeba przyznać, że poprzedni prezydenci korzystali z niej skrajnie oszczędnie. Karol Nawrocki zapowiada, że będzie to narzędzie do kształtowania polityki wykorzystywał częściej.
Już teraz widać, że część inicjatyw ustawodawczych to będzie "sprawdzam" dla obecnej większości parlamentarnej i rządowej. Jak bowiem bez strat politycznych odrzucić np. projekt zwiększenia kwoty wolnej od podatku, co się samemu obiecywało w 2023 r. przed wyborami parlamentarnymi? W tym znaczeniu Karol Nawrocki jako prezydent będzie zajmował się "jechaniem prętem po kracie". Jako głowa państwa ma wystarczające ustrojowe kompetencje do tego, by stanowić przeciwwagę polityczną dla rządu.
A co z cenami masła? Cóż, w ostatnim roku podrożało o ponad 15 proc. Pytanie, czy Nawrocki da radę temu przeciwdziałać, czy mógł to zrobić tylko Trzaskowski.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski