Obietnice Karola Nawrockiego. Zegar wkrótce zacznie odliczać czas
"Obniżę ceny energii o 33 proc. w sto dni", "obniżę stawkę VAT do 22 proc.", "małżeństwa z dwójką dzieci zapłacą zero podatku PIT" - te deklaracje Karola Nawrockiego, powtórzone w wielu spotach i na wiecach kampanijnych, mogły trafić do Polaków zmęczonych rosnącymi rachunkami. Jednak pytanie, które dziś zadają sobie zarówno wyborcy, jak i eksperci, brzmi: jakie są szanse na realizację tych obietnic?
- Obietnica obniżki cen energii o 33 proc. w tak krótkim czasie - 100 dni — budzi moją daleko idącą ostrożność. Z punktu widzenia rynku energii taka skala redukcji cen jest trudna do osiągnięcia w sposób trwały i uzasadniony ekonomicznie - komentuje w rozmowie z WP Jakub Wiech, ekspert ds. energetyki.
Nawrocki ma jednak nieco szczęścia. Jest cień szansy, że prąd sam potanieje. Analitycy spodziewają się stabilizacji i spadków cen energii. - W najbliższym czasie jest to możliwe. Realny jest spadek, ale raczej umiarkowany i rozłożony w czasie. O jedną trzecią w ciągu 100 dni, to byłoby ekstremalnie trudne do osiągnięcia i niekoniecznie trwałe - tłumaczy rozmówca WP.
- Jeśli prezydent miałby do dyspozycji przychylny parlament, pewne działania ustawowe byłyby możliwe - na przykład zmiana wysokości podatków lub decyzje mające pozytywny wpływ na spółki energetyczne. Urząd Regulacji Energetyki, który zatwierdza taryfy, działa na podstawie niezależnej procedury i nie reaguje na deklaracje polityczne - tłumaczy Wiech.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspólne cechy PiS-u i Konfederacji. Socjolog wskazał
Pierwszy dzień urzędowania to 6 sierpnia. 100 dni wypada 14 listopada w piątek. Niższych rachunków za energię należałoby więc wyczekiwać w grudniu.
Nawrocki zapowiedział, że od razu złoży projekt ustawy, którego celem jest obniżenie podstawowej stawki VAT z 23 proc. do 22 proc. To z kolei cios wymierzony w samo serce Donalda Tuska i jego dawne długi.
Podwyżkę stawek uchwalił rząd Tuska w 2011 r. Niższe stawki VAT miały powrócić już w 2013 r. Tak się jednak nie stało. W kolejnych latach obniżkę VAT PiS wypisał na sztandarach wyborczych. Słowa również nie dotrzymał. Jak będzie tym razem?
Musimy wrócić do cen energii elektrycznej sprzed czasów pandemii. Gwarantuję, że w ciągu pierwszych 100 dni od objęcia urzędu prezydenta Rzeczypospolitej wprowadzę z pełną determinacją plan "prąd 33 proc.", który oznacza, że będziecie (...) płacić o jedną trzecią mniej za rachunki energii elektrycznej
Nowy prezydent i jego nowe obietnice
Choć Nawrocki zdobył urząd prezydenta, to realna władza legislacyjna pozostaje w rękach rządu Tuska. Jak wskazuje prof. Anna Pacześniak, politolożka z Uniwersytetu Wrocławskiego, między oboma ośrodkami władzy szykuje się nie tyle współpraca, ile systemowe blokowanie się nawzajem.
- Zarówno prezydent elekt, jak i rząd, będą angażować się w strategiczne blokowanie inicjatyw drugiej strony. Ten układ doprowadzi do sytuacji, w której niemal żadna ze stron nie będzie w stanie przeforsować własnych projektów - mówi WP prof. Pacześniak.
Nawrocki już zapowiedział, że tuż po zaprzysiężeniu 6 sierpnia złoży do Sejmu swoje projekty ustaw. Wśród nich znalazły się nie tylko postulaty energetyczne, ale także: zerowy VAT dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci, zwolnienie z podatku dochodowego do 140 tys. zł rocznie czy konstytucyjny zakaz wprowadzenia podatku katastralnego.
Jednak zdaniem prof. Pacześniak większość z tych propozycji trafi w ścianę.
- Rząd Tuska najpewniej nie przyjmie tych propozycji, uzasadniając to odpowiedzialnością za finanse publiczne. A obietnice prezydenta elekta są finansowo niespójne. Chce obniżać podatki, ale nie ma planu, skąd wziąć środki na utrzymanie usług publicznych - komentuje politolożka.
Szykuje się istna wojna na projekty i blokowanie
Zdaniem ekspertki celem Nawrockiego niekoniecznie jest realne uchwalenie ustaw, ale pokazanie opinii publicznej, że to rząd "blokuje dobre pomysły". - To będzie klasyczna strategia: prezydent przedstawi projekt, a media będą relacjonować jego upadek w komisjach i głosowaniach. Narracja będzie taka: "mam świetne propozycje, ale to oni wszystko blokują" - prognozuje prof. Pacześniak.
Czytaj także: Współpraca rządu z Nawrockim. Polacy nie są dobrej myśli
Jednocześnie, jak podkreśla, podobną strategię planuje obóz rządowy. - Premier Tusk zapowiedział ofensywę legislacyjną, będą kierować do Nawrockiego projekty, których wcześniej nie składali Andrzejowi Dudzie. Celem będzie pokazanie, że rząd dużo robi, a prezydent wszystko wetuje - przewiduje nasza rozmówczyni.
I choć może to przypominać impas, to całkowite zatrzymanie państwa raczej nie nastąpi. Prezydent będzie musiał podpisywać ustawy budżetowe, a niektóre propozycje rządu mogą zostać przez niego zaakceptowane. Zwłaszcza jeśli ich zablokowanie mogłoby zaszkodzić jego własnemu elektoratowi.
Nie będzie to całkowity paraliż, ale polityczne przeciąganie liny, zdominowane przez komunikację, kto bardziej przekona wyborców, że to nie on jest winny braku reform
Ekspert o obietnicach podatkowych: "Mało realne bez poparcia Sejmu"
Obietnice podatkowe Nawrockiego, szczególnie PIT 0 proc. dla rodzin z dwójką dzieci oraz obniżka VAT z 23 do 22 proc., mogą napotkać poważne trudności legislacyjne i budżetowe — ocenia w rozmowie z WP Piotr Juszczyk, ekspert podatkowy z firmy inFakt.
- PIT 0 proc. dla rodzin z dwójką dzieci to rozwiązanie, które dotyczyłoby nawet 5 mln podatników — wskazuje Juszczyk. - Przy połączeniu istniejących ulg, oznaczałoby to nieopodatkowanie dochodów nawet do 300-340 tys. zł rocznie. Prawie wszyscy rodzice z dwójką dzieci nie płaciliby podatków. Tyle że szanse na przyjęcie takiego rozwiązania są dziś niskie. Wszystko zależy od układu sił w parlamencie. Jeśli PiS nie porozumie się z Konfederacją, która z zasady sprzeciwia się podatkom dochodowym, ustawa może utknąć w martwym punkcie — ocenia.
Ekspert zaznacza jednak, że dla wielu rodzin taka ulga mogłaby być korzystniejsza niż obecne programy transferowe. - Na rękę mogłoby zostać nawet 1000 zł miesięcznie z wypłaty pensji. Rozwiązanie z ulgą faworyzuje lepiej zarabiających — im więcej zarabiamy, tym więcej jest do odliczenia. Osoby z najniższymi dochodami zyskałyby niewiele. Uaktywnią się przeciwnicy, potencjalnie Lewica — zaznacza Juszczyk.
- Raczej się nie wydarzy — tak ekspert ocenia z kolei szanse na obniżkę podstawowej stawki VAT. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że prezydent nie może samodzielnie zmienić tej stawki. Potrzebna jest zmiana kryteriów obniżenia stawki, czyli ustawa, a ta wymaga większości parlamentarnej.
- Tymczasem obniżka o 1 punkt proc. oznaczałaby ogromny ubytek w budżecie — nawet 5 proc. PKB. Przecież chcemy wydawać miliardy na armię — przypomina Juszczyk. Dodaje, że nawet jeśli obniżka weszłaby w życie, jej efekt dla konsumentów byłby wątpliwy.
Nie ma pewności, że ceny faktycznie spadną, czy to będzie dostrzegalne przy kasie w sklepie. Sprzedawcy mogą zachować różnicę dla siebie. To propozycja o charakterze bardziej populistycznym niż realnym
Obietnice całkowicie poza kompetencjami prezydenta
W trakcie kampanii Nawrocki podkreślał też, że jeśli zostanie prezydentem, naprawi polskie szkolnictwo: "do szkół wrócą obowiązkowe prace domowe". Była to odpowiedź na decyzję minister edukacji Barbary Nowackiej, która zniosła obowiązkowość zadań domowych na poziomie podstawowym rozporządzeniem z marca 2024 r.
Problem polega na tym, że prezydent nie ma żadnych narzędzi, by taką decyzję odwrócić. - To nie jest kompetencja prezydenta. Żeby przywrócić obowiązkowe prace domowe, trzeba by zmienić rozporządzenie ministra edukacji — a prezydent nie ma prawa ani inicjować, ani uchylać aktów wykonawczych. Może co najwyżej apelować — zauważa politolog, prof. Pacześniak.
Jej zdaniem to przykład obietnicy, która — choć nośna i dobrze brzmiąca medialnie — nie mieści się w zakresie uprawnień głowy państwa. W praktyce doprowadzi do pogłębienia rozczarowania sympatyków, gdy okaże się niemożliwa do zrealizowania.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski