PublicystykaPrezydent Erdogan wygrał wybory w Turcji. Przydomek "Sułtana" nie jest przesadzony

Prezydent Erdogan wygrał wybory w Turcji. Przydomek "Sułtana" nie jest przesadzony

Prezydent Turcji Recep Erdogan zaryzykował i wygrał. Zmienił ustrój kraju i zwyciężył w wyborach. Jego sukces uznał już lider opozycji. Teraz prezydent będzie miał niemal sułtańską władzę. Zaczną się schody.

Prezydent Erdogan wygrał wybory w Turcji. Przydomek "Sułtana" nie jest przesadzony
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Jarosław Kociszewski

25.06.2018 | aktual.: 25.06.2018 12:30

Późno w nocy Recep Teyyp Erdogan wyszedł na balkon w siedzibie swojej partii w Ankarze i przemówił do zebranych zwolenników. Ostatecznie potwierdził sukces w wyborach prezydenckich, w których poparła go ponad połowa głosujących przy dużej frekwencji wynoszącej ok. 87 proc. Co prawda jego partia AKP straciła część miejsc w parlamencie, ale razem z prawicowym koalicjantem będzie miała większość.

To uwieńczenie wielkiej rozgrywki o pełnię władzy, która byłego burmistrza Stambułu, a później premiera i prezydenta, doprowadziła do pozycji, w której praktycznie samodzielnie decydować będzie o losie ponad 80 - milionowego kraju. Kluczowe było referendum, które przed rokiem zmieniło ustrój kraju na prezydencki.

W 2017 r. zaledwie 51 proc. Turków poparło pomysł likwidacji stanowiska premiera i powierzenia władzy głowie państwa. Prezydent będzie stał na czele władzy wykonawczej i zyska wpływ na sądownictwo. Ograniczy też rolę armii, która ma tradycję uczestnictwa w polityce i przejmowania władzy w chwilach, gdy rządy cywilne zagrożą generałom.

Ostatnia, nieudana próba przewrotu miała miejsce w 2016 r. Tamte, traumatyczne wydarzenia, i następujące po nich czystki, paradoksalnie umocniły pozycję Erdogana. Nowe rozwiązania ustrojowe miały wejść w życie od początku kolejnej kadencji głowy państwa. Stąd prezydent o 18 miesięcy przyspieszył wybory stawiając wszystko na jedną kartę.

Obawa przed nadmierną koncentracją władzy w rękach polityka uważanego za islamistę i populistę doprowadziła do bezprecedensowej mobilizacji opozycji. Przedwyborcze sondaże stwarzały pole dla wątpliwości. Przeciwnicy Erdogana mieli nadzieję doprowadzić do drugiej tury, w której mieliby szansę zgromadzić więcej niż połowę głosów. Plan się nie powiódł.

Do pełni szczęścia Erdoganowi brakuje samodzielnej większości parlamentarnej. Jego partia AKP straciła część mandatów i będzie musiała porozumieć się z ultranacjonalistami z MHP. Cień na sukces prezydenta oczywiście rzucają Kurdowie i ich partia HDP, która przekroczyła 10-procentowy próg wyborczy i zabrała ponad 60 mandatów.

Zasadne oczywiście jest pytanie o uczciwość wyborów. Wątpliwości budzi fakt, że karty do głosowania nie musiały mieć oficjalnej pieczątki, lecz nie ma doniesień o masowych oszustwach w samym dniu wyborów. Na terenach kurdyjskich usiłowano zastraszyć i zaniżyć poparcie dla HDP, co się jednak nie udało, a jej kandydat na prezydenta kraju Selahattin Demitras jest w więzieniu.

W atmosferze zastraszania i czystek przeprowadzonych po próbie puczu w 2016 r. opozycja nie mogła liczyć na swobodny dostęp do mediów. Mimo tego głównemu kontrkandydatowi Erdogana Ince Muharremowi udało się przeprowadzić skuteczną kompanię wyborczą zakończoną ogromnym wiecem, dlatego nawet, jeżeli samo głosowanie było względnie wolne, to wybory nie były w pełni uczciwe.

Ocena procesu wyborczego nie zmienia faktu, że to Recep Teyyp Erdogan przez kolejnych 5 lat będzie rządził Turcją i mierzył się z kilkoma kluczowymi problemami. Najważniejsze są pytania o gospodarkę i bezpieczeństwo. Inflacja sięgająca 11 proc. dotyka obywateli podobnie jak powtarzające się zamachy i wydłużająca się lista zabitych w wyniku interwencji w Syrii i Iraku.

Tak wielka władza również wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Prezydent oczywiście będzie kontrolował media i wywierał wpływ na sądownictwo, nie mówiąc już o "resortach siłowych". Niemniej oznacza to, że Recep Erdogan będzie też jasnym adresatem wszelkich pretensji. O ile nacjonalistyczny i religijny ferwor jest skutecznym narzędziem w polityce wewnętrznej, to najwyżej załagodzi niezadowolenie wynikające z problemów gospodarczych. Analitycy często podkreślają, że Turcja jest obecnie "kolosem na glinianych nogach". Po kampanii politycznej "Sułtan" musi skupić się teraz na ekonomii.

Jarosław Kociszewski dla Opinii WP

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)