Prezydent Białorusi nie wyda Kirgistanowi jej b. prezydenta
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka zapowiedział w wywiadzie dla agencji Reutera, że nie wyda Kirgistanowi odsuniętego w kwietniu od władzy prezydenta tej republiki Kurmanbeka Bakijewa.
04.05.2010 | aktual.: 04.05.2010 22:00
Prezydent oświadczył, że żądanie ekstradycji Bakijewa, który uciekł na Białoruś, byłoby daremne.
- Nikt się do mnie oficjalnie z tym nie zwrócił, lecz chcę oficjalnie oświadczyć, że tego typu żądania są beznadziejne i poniżają kirgiski rząd tymczasowy - powiedział.
- Prezydent Kirgistanu jest pod ochroną państwa białoruskiego i jego prezydenta - podkreślił.
Białoruski prezydent oskarżył oponentów Bakijewa o rozlew krwi, bronił działań sił bezpieczeństwa i ostro skrytykował Rosję oraz Zachód za poparcie nowych władz Kirgistanu.
- Rosja i Zachód stworzyli straszny precedens, popierając nielegalny rząd, który doszedł do władzy w wyniku rozlewu krwi - powiedział.
Oznajmił, że choć na Zachodzie, jak i w Rosji "pewne siły chciałyby go pozbawić władzy w 'kirgiskim stylu', to taki scenariusz jest wykluczony".
- Nikt nie mógłby zrobić takich rzeczy na Białorusi - podkreślił.
Łukaszenka, który - jak poinformował - spędził całą niedzielę z Bakijewem, zasugerował, że udzielając mu schronienia na Białorusi, zapewnił Kirgistanowi spokój.
- Rząd tymczasowy w Kirgistanie ma tysiąc problemów. Powinien pokłonić się do ziemi i podziękować mi za zdjęcie z niego 1001. problemu - oświadczył.
Tymczasowe władze Kirgistanu zleciły prokuraturze, by rozpoczęła starania o ekstradycję byłego prezydenta, aby pociągnąć go do odpowiedzialności. Według wcześniejszych doniesień ma on być oskarżony o zorganizowanie masowego morderstwa i nadużycie władzy.
Bakijew opuścił kraj w kwietniu po antyprezydenckiej rewolcie, podczas tłumienia której zginęło co najmniej 85 ludzi.
Kirgistan poinformował tymczasem we wtorek o wszczęciu dochodzenia w sprawie firm, które zaopatrywały bazę USA w tym kraju w paliwo. Jak twierdzi prokuratura, firmy te należały do rodziny odsuniętego od władzy prezydenta.
Zdaniem prokuratury rodzina Bakijewa, w tym jego syn Maksim, czerpała nielegalne zyski z kontraktów na paliwo dla amerykańskiego centrum tranzytowego Manas, popularnie zwanego bazą.