Prezes raz odwiedził panią Basię. "Zablokowali całą ulicę"
- Papież umrze i nie będzie takiego zainteresowania, jakie jest teraz u nas. Dla nas to szok, po prostu szok. Nic nie wskazywało na to, że jej zabraknie - mówią Wirtualnej Polsce znajomi i sąsiedzi i znajomi Barbary Skrzypek.
Barbara Skrzypek, wieloletnia współpracowniczka Jarosława Kaczyńskiego, zmarła nagle 15 marca 2025 roku, trzy dni po przesłuchaniu w prokuraturze ws. afery tzw. "dwóch wież".
66-latka była jedną z najbardziej tajemniczych postaci polskiej polityki, czuwała nad działaniami Prawa i Sprawiedliwości oraz pełniła kluczową rolę w strukturach Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prokurator Wrzosek popełniła błąd? "Nie byłoby teraz wątpliwości"
Po jej śmierci pojawiło się wiele pytań oraz rozpętała się burza polityczna. PiS już ogłosiło panią Basię "pierwszą ofiarą reżimu Tuska". Politycy i zwolennicy Koalicji Obywatelskiej wskazują z kolei, że rozpoczął się taniec na grobie, a zarzuty w ich kierunku są nieprawdziwe i nieprzyzwoite.
Pogrzeb Barbary Skrzypek odbył się sobotę. Kobieta pochodzi z Gorlic, rodzina postanowiła ją tam pochować. Jak podawały media, w Gorlicach mieszka wciąż matka pani Basi. W miejscowości pamięta ją jednak niewiele osób. Wyjechała z miasta po maturze. W sobotę do tej niewielkiej miejscowości przyjechał cały PiS na czele z Jarosławem Kaczyńskim.
Barbarę Skrzypek pożegnał też Andrzej Duda. Podczas ceremonii pogrzebowej poinformowano, że prezydent Andrzej Duda odznaczył ją pośmiertnie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Prezydent bardzo dobrze znał się z panią Basią, wspomniał o tym ostatnio sam prezes Kaczyński, dziękując prezydentowi za interwencję ws. pani Basi. Kilka dni temu Andrzej Duda zaapelował do premiera Tuska o dokładne wyjaśnienie okoliczności śmierci kobiety.
Wirtualna Polska dotarła również do sąsiadów Barbary Skrzypek. Jak wieloletnią współpracownicę prezesa PiS wspominają mieszkańcy bloku na warszawskim Wilanowie. Barbara Skrzypek wraz z mężem mieszkała tam od lat 90. Większość dobrze kojarzy małżeństwo.
Obecnie okolica, w której mieszkali Skrzypkowie lata świetności ma za sobą, ale nadal jest to miejsce przyjazne i wygodne do życia. W pobliskich sklepach wszyscy dobrze kojarzą panią Basię.
Sąsiedzi Barbary Skrzypek: dla nas to szok
- Przed przesłuchaniem chciała kupić czarne spodnie. Jeszcze się śmiałyśmy, że te, które wybrała były w komplecie z panterką i poszła szukać innych. Widziałam ją wtedy ostatni raz. Moim zdaniem bardzo dobrze się czuła. Dla mnie to jest szok - mówi sąsiadka i znajoma pani Basi.
- Wiedziałam kim jest, bo sama pracowałam w Urzędzie Rady Ministrów. Bliżej poznałyśmy dużo później, jak kiedyś z kościoła szłam do Biedronki przy Nałęczowskiej. Zaczęłyśmy rozmowę i tak wyszło. Później nawet zbierała dla moich wnuczków naklejki na pluszaki. Normalna, przesympatyczna kobitka. Na pierwszy rzut oka nigdy w życiu by pan nie powiedział, że to taka persona. Jak usłyszałam w radiu, że Barbara Skrzypek nie żyje, to myślałam, że to zbieżność nazwisk. Dla mnie to jest niewiarygodne, bo ona była okazem zdrowia. Ale może maskowała jakąś chorobę - przyznaje.
- O tym, że może mieć problemy ze zdrowiem, wspominał kiedyś jej mąż. Ja jego bardziej znałam, bo jak mieli jeszcze pieska, to często z nim wychodził. Spotykaliśmy się na spacerach. Kiedyś go zapytałam, panie Jurku, dawno nie widziałam pana żony, a on tłumaczył, że nie wychodzi, bo się źle czuje - usłyszeliśmy od innej sąsiadki, pani Haliny Wołoszyn.
- Naprawdę zaskoczyła mnie wiadomość o jej śmierci, tym bardziej, że ja jestem starszy od niej. To była bardzo przemiła, empatyczna kobieta. Z klasą. Uwielbiała mojego psa, ona sama miała kiedyś psa Kufla. Poznaliśmy się, bo syn jej kierowcy pływał z moim synem. Nie widziałem, żeby ją tu politycy odwiedzali. Raz, kilka lat temu przyjechał Jarosław Kaczyński. Pamiętam to do tej pory, bo zablokowali ulice, korek się zrobił i nie mogłem przejechać - wspomina w rozmowie z WP kolejny sąsiad, Wojciech Stelmach.
Osoby, z którymi rozmawialiśmy, nie chciały komentować spekulacji wokół śmierci Barbary Skrzypek. Jak przyznają, zapamiętają ją jako wesołą, ciepłą osobę i nie chcą wdawać się w polityczne spory. Przyznają jednocześnie, że kobieta niewiele mówiła o swojej pracy.
O tym, czym się zajmowała, można przeczytać za to w zeznaniach, które po jej śmierci ujawniła prokuratura. Z kilkugodzinnego przesłuchania powstał dziewięciostronicowy protokół.
- Jako dyrektor biura prezydialnego prowadziłam kalendarz spotkań szefa partii. Inne spotkania prezesa wkomponowywałam w ten grafik. Pilnowałam czasu spotkań, mając na uwadze pewną hierarchizację spotkań i ich ważności. Jeśli wchodził gość, pan prezes zapraszał go do gabinetu. Regułą było, że po chwili ja wchodziłam zapytać, czy gość życzy sobie kawy lub herbaty i na tym moja rola się kończyła - zeznała.
Kulisy z Nowogrodzkiej ujawnił też sam Jarosław Kaczyński. Polityk przywołał czasy tuż po wygranych przez kandydata Prawa i Sprawiedliwości wyborach prezydenckich w 2015 roku.
- (Andrzej Duda - red.) był jeszcze prezydentem elektem, może jeszcze przez chwilę, kiedy był już po zaprzysiężeniu, przychodził na Nowogrodzką. Zwykle dowiadywałem się, że prezydent z Barbarą, świętej pamięci Barbarą, palą sobie w kuchni papierosy i rozmawiają - mówi ze wzruszeniem Jarosław Kaczyński.
- Pani Basia zawsze była też łącznikiem pomiędzy prezesem. Ona wiedziała wszystko i przekazywała to, o co ją prezes prosił. Bardzo miła, sympatyczna kobieta - twierdzi warszawski poseł PiS, który jak większość partii w sobotę wybiera się do Gorlic.
Sprawą śmierci Barbary Skrzypek zajmuje się Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Policja, jeszcze przed wszczęciem śledztwa, przesłuchała najbliższych członków rodziny, tj. męża i syna zmarłej, a w toku postępowania prokurator przesłuchał lekarza, który stwierdził jej zgon. Jak dowiedziała się WP, funkcjonariusze policji odwiedzili też blok zmarłej i rozpytywali o nią sąsiadów.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj też: