Prezes odsłonił pomnik brata. Gwizdy na uroczystościach w Tarnowie
- Lech Kaczyński uczynił bardzo wiele dla Polski. Najpierw dla Solidarności, później dla państwa i narodu - podkreślał w sobotę Jarosław Kaczyński. Przemówienia prezesa PiS zakłóciły okrzyki i gwizdy. Policja próbowała wylegitymować protestujących.
Na odsłonięciu pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tarnowie w województwie małopolskim pojawił się prezes PiS oraz premier Mateusz Morawiecki i kierownictwo partii.
Szef Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że jego bratu "szło w życiu ciężko". - Zarówno w dzieciństwie, kiedy często chorował, jak i później w trakcie kariery naukowej, gdzie różne wydarzenia powodowały, że plany nie były realizowane - mówił Jarosław Kaczyński. Przemówienie wicepremiera przerwane było okrzykami "przestań kłamać", czy "spieprzaj dziadu". Pojawiały się też gwizdy.
Do tych okrzyków odniósł w kolejnych częściach przemówienia prezes PiS. "Mój brat dał radę i my dzisiaj też dajemy radę, mimo, że tutaj ci od Putina nie próżnują" - mówił Kaczyński, odnosząc się do manifestujących. "Lech Kaczyński, Lech Kaczyński!" - skandowali zwolennicy PiS.
Prezes PiS przemawiał w Tarnowie
Lider Prawa i Sprawiedliwości zwrócił uwagę, że pomnik w Tarnowie to nie pierwsze takie upamiętnienie jego brata. - Dlaczego stanął na pomnikach? Bo uczynił bardzo wiele dla Polski - najpierw dla Solidarności i dla tego, co było przed Solidarnością, czyli dla Wolnych Związków Zawodowych, później już dla państwa, dla narodu - mówił Kaczyński.
- Bez niego nie mógłby powstać ruch, który w sposób racjonalny, przemyślany, w imię wartości demokratycznych, jak to się dzisiaj mówi - europejskich, ale tych prawdziwych europejskich, kwestionował postkomunizm - podkreślał Kaczyński.
Dodał, że jego brat Lech Kaczyński "potrafił dokonywać wielkich dzieł. Jako Prezydent Warszawy przywrócił elementarną sprawiedliwość, wprowadził w czynach dobrą dla Polski politykę pamięci i politykę historyczną. Kontynuował to dzieło jako Prezydent kraju".
Podkreślił także, bez jego brata nie powstałoby też Porozumienie Centrum oraz Prawo i Sprawiedliwość. - Wszystkie próby, i te, które się nie udały, i te, które przyniosły liczne zmiany, i które prowadzą ku ostatecznemu sukcesowi, ku zwycięstwu, były bezpośrednio związane z jego działalnością, nawet wtedy, kiedy go już nie było - podkreślił szef PiS.
Lech Kaczyński pełnił urząd prezydenta kraju w latach 2005-2010. Zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej.