Prezes ma problem. Próbuje pomieścić wszystkich na listach
W PiS mówi się, że chętnych na dobre miejsca na listach wyborczych będzie więcej, niż miejsc. To z tego powodu prezes PiS, a od niedawna wicepremier Jarosław Kaczyński próbuje pogodzić wszystkie środowiska skupione wokół obozu władzy. Wyborcza układanka przyprawia go o ból głowy.
O bólu głowy prezesa Kaczyńskiego z powodu wyborczej układanki pisze "Gazeta Wyborcza". - Wszyscy mamy świadomość, że mandatów będzie mniej, a chętnych na dobre miejsca na listach więcej. Prezes ma ból głowy, żeby to ułożyć - słychać w PiS.
Prezes układa listy wyborcze
Gdyby wybory do Sejmu odbyły się w najbliższą niedzielę, 35,1 proc. Polaków zagłosowałoby na PiS; 27,4 proc. na KO, a na Konfederację 15,7 proc. - wynika z sondażu IBRiS przeprowadzonego dla Radia ZET. "Wyborcza" przypomina, że PiS drugą kadencję rozpoczął z wynikiem 44 proc. Dzisiejszy wynik 35,2 proc. oznacza mniej mandatów.
Co prezes PiS będzie brał pod uwagę przy układaniu list? - Udział, ale też sposób działania w kampanii oraz ocena całego czterolecia - wyliczał w rozmowie z PAP Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezydencka "lista wyborcza"? Szef gabinetu prezydenta komentuje
Kampania wyborcza trwa, mimo iż prezydent Andrzej Duda nie ogłosił formalnej daty wyborów. "Wielu polityków partii Kaczyńskiego kalkuluje, gdzie i komu będą musieli ustąpić miejsca. Bo na listach PiS swoją reprezentację chce mieć Suwerenna Polska Zbigniewa Ziobry, Republikanie Adama Bielana, stowarzyszenie OdNowa wiceministra obrony Marcina Ociepy, ludzie skupieni wokół Pawła Kukiza (od 8 do 10 osób), wreszcie niesformalizowana, ale wpływowa w PiS grupa polityków z Porozumienia Centrum, pierwszej partii Kaczyńskiego. Od lat dalsze miejsca dostają też związkowcy z 'Solidarności' i działacze klubów 'Gazety Polskiej'. Na decyzję Kaczyńskiego czeka też trzyosobowe koło poselskie Polskie Sprawy na czele z minister w Kancelarii Premiera Agnieszką Ścigaj" - wylicza "Gazeta Wyborcza".
Kaczyński o ziobrystach: nie skrzywdzimy ich
Jarosław Kaczyński w rozmowie z PAP w sobotę przyznał, że listy wyborcze PiS nie są jeszcze gotowe. - To jeszcze dosyć długi proces - podkreślił. "Wyborcza" przypomina, że Kaczyński wyznaje zasadę; im później ułoży listy, wskaże miejsca, tym dłużej kandydaci na posłów będą pracować w kampanii.
Prezes PiS zaznaczył, że politycy Suwerennej Polski "nie zostaną pokrzywdzeni, biorąc pod uwagę to, co mieli dotychczas". Zastrzegł jednak, że "muszą sobie zdawać sprawę, że są i inni, w tym jest ta główna partia, która niesie na sobie główny ciężar". - Nie mamy zamiaru ich krzywdzić. Bywało różnie w naszej współpracy, ale w polityce trzeba mieć dobrą wolę - dodał.
Dopytany, czy znajdą się na tych listach politycy Suwerennej Polski, prezes PiS powiedział: "wszystko wskazuje na to, że się znajdą". - Tak jak byli w Bogatyni przedstawiciele wszystkich grup - mniejszych i większych, które są razem w tym wielkim podmiocie, jakim jest Zjednoczona Prawica, tak wszyscy przedstawiciele tychże na listach się znajdą. Nie mogę tylko w tej chwili mówić na pewno, na których będą miejscach, choć akurat z nimi już trochę na ten temat rozmawiam - wyjaśnił.
Uda się osiągnąć kompromis?
Wg rozmówców "Wyborczej" nieoficjalnie słychać, że "rozmowy idą w dobrym kierunku". I że "uda się osiągnąć kompromis", który zadowoli obie strony. Politycy Suwerennej Polski od dawna publicznie atakują premiera Mateusza Morawieckiego za - ich zdaniem - zbytnią uległość wobec UE.
"Na razie w partyjnej centrali PiS przy Nowogrodzkiej trwają analizy okręg po okręgu. Wciąż nie zapadła też decyzja, czy i którzy europosłowie mogliby wrócić, żeby kandydować do Sejmu" - czytamy.
źródło: Gazeta Wyborcza, PAP