Premier Szydło ostro skomentowała słowa prezydenta Francji. "Aroganckie wypowiedzi"
- Podpowiadam panu prezydentowi, aby był bardziej koncyliacyjny i nie rozbijał UE - powiedziała Beata Szydło. To słowa skierowane do Emmanuela Macrona, który w piątek stwierdził, że Polska skazuje się na "izolację" w Europie i robi to na własne życzenie. Zdaniem premier to Francja próbuje "demontować jeden z filarów UE".
25.08.2017 | aktual.: 30.03.2022 10:39
- Przypominam Panu Prezydentowi Macronowi, że Polska jest takim samym członkiem UE jak Francja. Mamy takie same prawa jak Francja i inne kraje członkowskie i będziemy z nich korzystać dla dobra Polski i Polaków - powiedziała Beata Szydło portalowi wpolityce.pl.
Premier dodała, że "Polska nie jest w konflikcie z żadnym z krajów UE, ani z nią samą", a o przyszłości Europy "nie będzie decydował Prezydent Francji, ani żaden inny przywódca indywidualnie, tylko wszyscy członkowie wspólnoty".
- Być może jego aroganckie wypowiedzi wynikają z braku doświadczenia i obycia politycznego, co ze zrozumieniem odnotowuję, ale oczekuję, iż szybko nadrobi te braki i będzie w przyszłości bardziej powściągliwy - stwierdziła Szydło.
Jak dodała, "w sprawie pracowników delegowanych to Polska i Europa Środkowa broni zasad wspólnego rynku, a Francja poprzez swoje działanie próbuje demontować jeden z filarów UE".
O co chodzi Macronowi
Podczas konferencji prasowej z prezydentem Bułgarii Rumenem Radewem w Warnie Emmanuel Macron podkreślił, że nacjonalistyczny i eurosceptyczny rząd w Warszawie podąża w kierunku przeciwnym niż Wspólnota.
– Europa jest regionem stworzonym w oparciu o wartości, relacje oparte na demokracji i swobodach obywatelskich, z którymi Polska obecnie weszła w spór – powiedział prezydent Francji. - Polska dzisiaj nie wytycza przyszłości Europy ani nie będzie jej wytyczać jutro - dodał.
Emmanuel Macron podróżuje po Europie Środkowo–Wschodniej tworząc koalicję dla reformowania i dalszej integracji UE. Obecnie przekonuje do zmiany dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników do pracy za granicą. Chodzi o to, aby zagraniczny pracownik zarabiał, i pracodawcę kosztował, tyle samo, co pracownik lokalny.
Zasada ta uderzy w obywateli krajów o najniższych kosztach pracy, a przede wszystkim w Polaków, Rumunów i Bułgarów.
Źródło: wpolityce.pl, WP