Premier Danii: prawie na pewno zwyciężyliśmy!
Premier Danii Anders Fogh Rasmussen
oświadczył, że jest prawie pewne, iż jego
rząd oparty na koalicji liberalno-konserwatywnej osiągnął
zwycięstwo w przedterminowych wyborach parlamentarnych
i będzie rządził przez trzecią kadencję.
14.11.2007 | aktual.: 14.11.2007 01:33
Nadal nie mamy pełnego obrazu, ale wszystko wskazuje na to, że koalicja rządząca pozostanie przy władzy - powiedział premier na wiecu swej Duńskiej Partii Liberalnej w noc wyborczą.
Jest to fakt historyczny, że po trzecich kolejnych wyborach Liberałowie pozostają największą partią w Danii - powiedział Rasmussen, dziękując Duńczykom za poparcie. Uczynię wszystko, co w mojej mocy i poświęcę całą moją energię, by sprostać zaufaniu, jakie nam dziś okazano- dodał.
Również przedstawiciele lewicowej opozycji duńskiej uznali w noc powyborczą zwyciestwo swych przeciwników. Przewodnicząca opozycyjnej Partii Socjaldemokratycznej (SD) Helle Thorning-Schmidt, przyznała, że jej ugrupowanie, będące główną siłą opozycji, poniosło w wyborach porażkę.
Pani Thorning-Schmidt oświadczyła na wiecu swej partii, że mimo dużego wysiłku włożonego w kampanię przedwyborczą nie udało się jej i jej partii osiągnąć zwycięstwa i pokonać rządzącej koalicji liberalno-konserwatywnej.
Po przeliczeniu 95,7% głosów, rządząca dotąd koalicja pod wodzą Rasmussena dysponuje 89 mandatami w 179-miejscowym parlamencie, ale może liczyć na wsparcie sojuszników.
Nieco wcześniej niż Rasmussen zwycięstwo rządzącej koalicji ogłosił dotychczasowy wicepremier w koalicyjnym rządzie Bendt Bendtsen. Przywódca konserwatystów duńskich zapowiedział utrzymanie przy władzy rządzącej dotąd w Danii koalicji centro-prawicowej.
Wygląda na to, że rząd może kontynuować swą misję - powiedział Bendtsen na wiecu swej partii, powołując się na częściowe wyniki wyborów.
Wprawdzie rządząca koalicja liberalno-konserwatywna na czele z premierem Andersem Foghiem Rasmussenem oraz potencjalnie wspierająca ją skrajnie prawicowa Duńska Partia Ludowa (DF) uzyskały w sumie prawdopodobnie tylko 89 mandatów w 179-miejscowym parlamencie, a więc o jeden mandat za mało dla uzyskania bezwzględnej większości, to jednak mogą one liczyć na wsparcie centrystowskiej partii Nowy Sojusz, która uzyskała pięć mandatów.
Według niepełnych jeszcze wyników, opozycja na czele z socjaldemokratami uzyskała prawdopodobnie 81 mandatów. Ponowne zwycięstwo rządowego bloku jest w dużej mierze osobistą zasługą Rasmussena, mimo że poparcie wyborców dla jego partii zmalało i straciła ona co najmniej siedem mandatów. Zyskała natomiast współrządząca, mniejsza Konserwatywna Partia Ludowa (DKF).
Zaskoczeniem jest też dobry wynik skrajnie prawicowej Duńskiej Partii Ludowej (DF). Jej przywódczyni Pia Kjaersgaard znana jest z agresywnej, nieraz rasistowskiej i antyunijnej retoryki. DF popierając w parlamencie rząd, a podczas wyborów blok Rasmussena, czyniła to wyłącznie po to, by nie dopuścić do zwycięstwa lewicy.
Jednak decydującą rolę odegrał powstały w tym roku Nowy Sojusz (Y) wspierający blok Rassmusena. Ugrupowaniu przypadło pięć mandatów.
Mimo to głównym zwycięzcą jest premier Rasmussen, któremu zaufała większość społeczeństwa. Dla Duńczyków doświadczenie, spokój i profesjonalizm premiera oraz jego ekipy okazały się ważniejsze i pewniejsze niż zapowiadane przez lewicę reformy, mające doprowadzić w przyszłości do poprawy społecznego systemu opiekuńczego.
Na rzecz Rasmussena przemawia dobra sytuacja gospodarcza i finansowa państwa. Korzystają z tego również cudzoziemcy, w tym tysiące Polaków przyjeżdżających do Danii.
Wszystko to przyczyniło się do porażki opozycji. Tworzy ją lewicowy blok z Helle Thorning-Schmidt, przewodniczącą Partii Socjaldemokratycznej (SD), na czele. Wśród partii lewicowych w tych wyborach poprawiła notowania - i to prawie dwukrotnie - mniejsza i bardziej radykalna Socjalistyczna Partia Ludowa (SF).
Zgodnie z duńską tradycją frekwencja wyborcza była bardzo wysoka. Według szacunków przekroczy ona poziom 84,5%, osiągnięty podczas poprzedniego głosowania w 2005 r.
O zainteresowaniu wyborami świadczy to, że po godzinie 17.00 pod jeden z lokali wyborczych na prowincji podjechała karetka pogotowia wioząca kobietę do kliniki położniczej. Przerwa w podróży nastąpiła na żądanie przyszłej matki, która prosto z ambulansu przekazała kopertę z wypełnioną kartą wyborczą do głosowania korespondencyjnego. Sama nie zdążyła wysłać jej pocztą.