Pracownicy firmy pogrzebowej robili zdjęcia zwłok Ewy Tylman. "To było poniżenie"
Tragiczna śmierć córki to nie jedyny powód cierpienia ojca Ewy Tylman. Wytoczył proces pracownikom świadczącym usługi firmie pogrzebowej, którzy robili zdjęcia zwłokom. W sądzie tłumaczyli się ze swojego zachowania. - To było poniżenie - mówiła z kolei inna pracowniczka.
W czwartek ruszył proces w sprawie "naruszenia prawa do spokojnego przeżycia żałoby". Wytoczył go ojciec tragicznie zmarłej Ewy Tylman przeciwko dwóm pracownikom świadczącym usługi firmie pogrzebowej, którzy robili zdjęcia zwłok jego córki. Jeden z nich chwalił się też selfie z ciałem. Na sali rozpraw padło wiele mocnych słów.
- Andrzej Tylman musiał zmierzyć się także z bólem spowodowanym przez pracowników firmy pogrzebowej, którzy dotykali ciało jego córki i robili mu zdjęcia - cytuje adwokata rodziny Ewy Tylman "Super Express".
Wcześniej pracownicy zobowiązali się do zapłaty 10 tys. złotych. W procesie cywilnym w tej sprawie za "naruszenie prawa do spokojnego przeżycia żałoby" ojciec zmarłej 26-latki domaga się 100 tys. zł odszkodowania. W czwartek w sądzie podkreślił, że nie ma za co postawić pomnika córce.
Zeznania złożyli też prof. Czesław Żaba z Zakładu Medycyny Sądowej oraz inna pracowniczka, która nie stoi po stronie tych, którzy robili zdjęcia. - Otworzyli worek, tam było pełno śmiechu. To było poniżenie - mówiła.
Jeden z pracowników świadczących usługi firmie pogrzebowej tłumaczył z kolei, że chciał udokumentować, że ciało było w bardzo złym stanie. Przyznał też, że jego kolega zrobił sobie selfie ze zwłokami.
Rozprawa została odroczona do 3 grudnia.
Kulisy sprawy
Przypomnijmy, że Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 roku. Jej ciało wyłowiono z Warty kilka miesięcy później. Według prokuratury, Adam Z. zepchnął kobietę ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody.
W sądzie toczy się też proces dotyczący składania fałszywych zeznań w sprawie jej śmierci.
Źródło: "Super Express"/WP
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl