Praca w Unii za dziesięć lat?
Przesunięcie daty przystąpienia Polski i innych
kandydatów do Unii Europejskiej z 2003 roku na 2004 lub 2005 rok
może również spowodować odsunięcie w czasie pełnego otwarcia
unijnego rynku pracy dla nowych członków.
Pięcioletni okres przejściowy w przepływie siły roboczej z możliwością przedłużenia go przez niektóre kraje do siedmiu lat, zacznie płynąć z chwilą waszego przystąpienia do Unii - powiedział w piątek Jean-Christophe Filori, rzecznik komisarza ds. rozszerzenia Guentera Verheugena.
Problem pojawił się z chwilą "urealnienia" daty wejścia Polski do UE w wypowiedziach premiera Jerzego Buzka i innych przedstawicieli rządu polskiego. Coraz częściej przyznają oni, że przystąpienie w 2003 roku jest mało realne i że Polska nastawia się teraz na 1 stycznia 2004 roku. Filori odmówił komentowania tych wypowiedzi, odsyłając do niejednoznacznych zapisów dokumentu końcowego szczytu UE w Nicei z grudnia 2000 roku. Obecni tam przywódcy Piętnastki wyrazili nadzieję, że najlepiej przygotowani kandydaci będą mogli uczestniczyć w następnych wyborach do Parlamentu Europejskiego
Zaplanowano je na czerwiec 2004 roku, ale przedstawiciele Unii coraz częściej mówią, że kandydaci mogliby wybierać własnych deputowanych jeszcze przed zakończeniem ratyfikacji traktatów akcesyjnych. Jednak nowo wybrani posłowie zasiedliby w nim dopiero po wejściu w życie traktatów i uzyskaniu przez ich kraje pełnego członkostwa 1 stycznia 2005 roku.(mon)