Pożyteczni idioci Putina z Polski. Szokujące dane
Ukraina wygrywa wojnę informacyjną, ale w Polsce nasila się aktywność prorosyjskich organizacji. Wykorzystują przy tym dobre intencje Polaków i mylenie szacunku dla kultury czy języka rosyjskiego z uleganiem propagandzie Putina. Z badań wynika, że podatność na takie opinie może dotyczyć nawet 28 proc. przedstawicieli środowiska akademickiego.
Jedną z agend propagandowych Rosji, której udało się osadzić w Polsce, jest założona w 2007 r. dekretem Władimira Putina, Fundacja Russkij Mir. Jej przedstawicielom udało się namówić do współpracy władze uczelni w Krakowie, Lublinie i Wrocławiu oraz samorząd ze Słupska. Teraz ta współpraca budzi kontrowersje, a jeśli przetrwała, to jest zrywana.
- Umowa z Fundacją Russkij Mir, na prowadzenie Centrum Kultury i Języka Rosyjskiego, została zawieszona 28 lutego - mówi Wirtualnej Polsce Aneta Adamska, rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. - Zakończona - dodaje, kiedy pytamy o to, co znaczy "zawieszona".
Wojna w Ukrainie. Agendy propagandowe Kremla w Polsce
Inaczej wygląda sytuacja na Pomorzu, bo tu Fundację Russkij Mir sprowadziły władze miejskie Słupska ok. 12 lat temu - przy sprzeciwie władz miejscowej uczelni.
- Niepokojące dla mnie było wówczas, że obca fundacja rządowa ma opłacać moich pracowników, a tego chcieli. Wtedy trwały też rozmowy na temat budowy tarczy antyrakietowej w pobliskim Redzikowie - to potęgowało te wątpliwości. Zawiadomiłem resort spraw zagranicznych i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego - wyjaśnia Wirtualnej Polsce prof. Roman Drozd, ówczesny rektor Akademii Pomorskiej.
Fundacji Russkij Mir udało osadzić się na Pomorzu, bo władze Słupska włączyły propagandowe centrum w struktury miejskiej biblioteki. Przez ponad dekadę organizacji udało się wtopić w środowisko kulturalne, a jej problemy zaczęły się z zupełnie innych powodów.
Chodziło o finanse, bo choć z Kremla płynęły pieniądze na sprzęt czy wynagrodzenia, to Fundacji Russkij Mir chciała zarabiać na kursach językowych.
Wojna w Ukrainie. Pieniądze z Kremla przez lata
W efekcie rosyjskie centrum na środkowym Pomorzu miało działać we współpracy z prywatną szkołą. 28 lutego Fundacja Gryf Słupskiej Edukacji poinformowała o zakończeniu współpracy z agendą Putina.
Jak udało nam się jednak nieoficjalnie dowiedzieć, szkoła przyjęła już fundusze i przeprowadziła remont pomieszczeń. Teraz spotyka się z groźbami. Przedstawicielka Fundacji Russkij Mir przekazała natomiast dziennikarzom Polskiego Radia Koszalin, że "czeka na decyzje" od zwierzchników.
Wydaje się, że po dekadach działanie zakończy z kolei rosyjskie centrum w Gdańsku, bo publikowana w mediach społecznościowych jawna proputinowska propaganda wywołała natychmiastową reakcję samorządu.
Intencje obnażone, ale obrońców nie brakuje
"Wezwaliśmy Rosyjskie Centrum Kultury (Rosyjski dom w Gdańsku) do niezwłocznego opuszczenia lokalu przy ul. Długiej 35" - przekazała w poniedziałek przed południem prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz:
Jednak zarówno w Gdańsku, Lublinie, jak i Słupsku nadal można usłyszeć opinie, że zrywanie współpracy z rosyjskimi organizacjami, to uderzenie w kulturę rosyjską. Opinie takie padają ze środowisk kulturalnych i akademickich.
"Agendy ideologiczne Kremla"
Dzieje się tak, mimo jawnie proputinowskich postaw rosyjskich stowarzyszeń i promowaniu artystów wypowiadających się zgodnie z linią rządu Federacji Rosyjskiej.
- Zadaniem tych organizacji nie jest wspieranie kultury rosyjskiej, ale realizowanie ideologii dominacji Rosji. Byłoby źle, gdyby kulturę rosyjską sprowadzać do takich podmiotów - odpowiada prof. Drozd.
- Propagowanie kultury rosyjskiej powinno być realizowane przez instytucje w Polsce do tego powołane, a nie przez agendy ideologiczne Kremla - podkreśla pomorski historyk.
Ekspert: te organizacje są zagrożeniem dla państwa polskiego
- Te organizacje wykorzystują pewną naiwność przedstawicieli polskiej inteligencji czy ocenianie innych przez pryzmat siebie. Z naszych danych wynika, że podatność dotyczyć może nawet 28 proc. kadry naukowej - mówi Kamil Basaj z Fundacji Info Ops Polska, analityk bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej.
Wprost ostrzega, że w działalność Fundacji Russkij Mir zaangażowane są służby Rosji Putina i jest to narzędzie oddziaływania aparatu państwa rosyjskiego i nie bez powodów padają pytania o aktywność wywiadowczą. - Rozwój organizacji związanych z Russkim Mirem jest niebezpieczny dla państwa polskiego - podkreśla.
Analityk ostrzega też, że organizacje tego typu tylko pozornie nie są związane z aparatem bezpieczeństwa państwa Putina. W rzeczywistości działają też w celu namierzania i wspierania radykalnych środowisk mających podatność na prorosyjskość.
- Dodatkowo w ramach całego systemu wpisują się w cele także o charakterze militarnym, bo ten model oddziaływania informacyjnego jest przypisany do sił zbrojnych i cywilnej służby wywiadu zagranicznego Federacji Rosyjskiej - wskazuje Kamil Basaj.
***
Arkadiusz Jastrzębski, Wirtualna Polska: Mogliśmy się tego nie spodziewać - jako społeczeństwo, które wyszło zaledwie trzy dekady temu z komunizmu - a jednak: decyzje o zrywaniu współpracy z centrami prowadzonymi przez Fundację Russkij Mir są obierane przez wielu jako uderzenie w kulturę rosyjską. Jesteśmy zbyt łatwowierni czy to już efekt tej polityki "soft power" Rosji?
Kamil Basaj, analityk Fundacji Info Ops Polska: To pewna pochodna braku jasnego zdefiniowania, czym są takie organizacje w katalogu narzędzi, którymi posługuje się Rosja.
Działalność o charakterze kulturalnym czy społecznym występuje głównie jako element maskowania działań twardych: organizowania sieci wpływu, pozyskiwania informacji, infiltracji i typowania środowisk, do których Russkij Mir stara się dotrzeć i wykorzystać w przyszłości przeciwko bezpieczeństwu państwa, w którym rozwija działalność.
Z tej perspektywy sugestie, jakoby zerwanie współpracy z Fundacją Russkij Mir było uderzeniem w kulturę rosyjską, są oparte na fałszywych przesłankach.
Prorosyjskie nastawienie można dostrzec wśród przedstawicieli środowisk kulturalnych i akademickich. Rzeczniczka prasowa UMCS w Lublinie, kiedy ją pytałem o Fundację Russkij Mir, stwierdziła, że współpraca została "zawieszona". Dopiero po dopytaniu, co to właściwie znaczy, oświadczyła mi, że będzie "zakończenie współpracy". Takich miękkich reakcji jest więcej?
Faktyczna działalność Federacji Rosyjskiej wymierzona w bezpieczeństwo państw naszego regionu, jak również trwająca zbrojna agresja na Ukrainę, to znacząca zmiana sytuacji bezpieczeństwa.
W takich warunkach nie ma miejsca na miękkie reakcje czy pobłażliwość dla organizacji, które świadomie, bądź nieświadomie, mogą stać się narzędziem działaniach Kremla, realizując współpracę ze sterowanymi przez państwo rosyjskie organizacjami - jak Fundacja Russkij Mir.
Koszulka z Putinem, a na biurku kubek z dyktatorem - tak miała pracować w miejskiej bibliotece kierowniczka centrum założonego przez Fundację Russkij Mir w Słupsku. Co zaskakujące nawet w tej sytuacji, ta organizacja nie ustaje w próbach osadzenia się na Pomorzu. Czy to nie czas na odgórne decyzje i zakaz działania agend Kremla w Polsce?
Funkcjonowanie takich organizacji, jak również wybór rejonu, nie są przypadkowe. Z jednej strony są osadzane w lokalizacjach, w których istnieją lub tam, gdzie są tworzone sprzyjające warunki: organizacyjne, oparte na relacjach osobowych, gwarantujących "miękką" afiliację. Ale również interesują ich obszary, w których mają możliwość lub zadanie realizowania innych celów niż te, którymi się reklamuje.
Rosyjski dom w Gdańsku pokazuje wypaczony obraz sytuacji w Melitopolu, a prorosyjskie stowarzyszenie Kursk - mimo agresji na Ukrainę - szykuje się do odnowienia pomnika Armii Czerwonej na Pomorzu. Paradoksalnie w miejscowości, która do dzisiaj boryka się z wykluczeniem komunikacyjnym po zdemontowaniu i wywiezieniu do ZSRR linii kolejowej. Dużo jest takich organizacji w Polsce?
Organizacje prorosyjskie, te o jawnej afiliacji, też są narzędziem oddziaływania - scalanym pod różnymi pozorami wydarzeń kulturalno-historycznych, najczęściej przez ambasadę Rosji w Warszawie i rosyjskie ośrodki nauki i kultury.
Wspomniane przez pana remontowanie pomników Armii Czerwonej, to działanie skierowane na podtrzymanie zarówno fałszywych narracji - o rzekomej dewastacji miejsc pochówku, niejednokrotnie podnoszonej w wypowiedziach rzecznik prasowej MSZ Rosji Marii Zacharowej.
Chodzi tu też o długofalowe działania propagandowe, których celem jest wypaczenie historii Polski, II wojny światowej i obecnych relacji.
To nie są działania, które można lekceważyć. Na ich kanwie powstają materiały propagandowe, które następnie - przy użyciu aparatu medialnego Kremla - są dystrybuowane w wielu obcych językach i stają się narzędziem do działania w sferze informacyjnej przeciwko Polsce i wpływają negatywnie na postrzeganie naszego państwa na Zachodzie.