Poznańskiemu Schronisku Brata Alberta grozi likwidacja
Z powodu niespełniania wymogów technicznych i przeciwpożarowych straż pożarna nakazała zamknięcie Schroniska Brata Alberta w Poznaniu, gdzie na co dzień mieszka 30 starszych i schorowanych osób. – Nie mamy pieniędzy na remont – rozkłada ręce Elżbieta Mądry, prezes schroniska.
O tym, że budynek jest już przestarzały i wymaga dostosowania do nowych standardów technicznych straż pożarna uprzedzała od lat, ale na niezbędne remonty zawsze brakowało pieniędzy.
- Staraliśmy zrobić chociaż drobne rzeczy, na które udało się zebrać pieniądze, takie jak nowe lampy czy czujniki, ale one wymagają specjalnych atestów, a na to już nas nie stać – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Elżbieta Mądry, prezes schroniska. – Największy problem to brak odpowiedniej drogi ewakuacyjnej, ale to inwestycja, na którą potrzeba 30 tysięcy złotych. Nie mamy takich pieniędzy – dodaje.
27 lutego straż pożarna wydała zakaz dalszego użytkowania budynku, ale władze schroniska próbują grać na czas i złożyły odwołanie. - Wiemy, że bezpieczeństwo jest ważne, ale co z ludźmi? – pyta retorycznie Elżbieta Mądry.
Schronisko jest utrzymywane z datków darczyńców oraz opłat wnoszonych przez podopiecznych, którzy dostają renty lub emerytury. Do tej pory pomagało też miasto, przekazując co roku dotację w wysokości 60 tys. zł.
- A na ten rok nie otrzymaliśmy już żadnych środków. Sama nie wiem, czy coś źle wypełniliśmy we wniosku na konkurs czy może nas przeoczono – przyznaje prezes schroniska. – Miasto obiecało nam, że w przypadku likwidacji schroniska, może wziąć 10 osób, ale co mamy zrobić z pozostałą dwudziestką? – dodaje.
O wyjaśnienie poprosiliśmy dyrektor Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych, ale akurat dziś wzięła dzień wolnego.
Elżbieta Mądry apeluje do wszystkich ludzi o wsparcie. Pieniądze można wpłacać na konto schroniska o numerze: 83 1020 4027 0000 1102 0294 7299.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .