Powtórka z Busha?
Wybory prezydenckie w USA za nami. Walka była zawzięta i kosztowała olbrzymie pieniądze. Kiedy jednak opadnie już bitewny kurz pojawiać zacznie się, właśnie, co zacznie się pojawiać? Jaka Ameryka i jaki świat?
04.11.2004 | aktual.: 04.11.2004 11:05
Amerykanie głosowali w sposób taki sam jak od wielu lat. Wschodnie i Zachodnie wybrzeże na Kerry'ego, interior i południe zaś na Busha. Zasada stara jak same Stany Zjednoczone. Postępowi liberałowie, wysoko wykształceni i otwarci na wszystko co nowe wybierali Kerry'ego, konserwatywni południowcy i mieszkańcy dawnego “pogranicza” wybierali George'a W. Busha.
Wybór jakiego dokonali Amerykanie to ich wybór i jak każdy wybór innych wolnych ludzi należy to uszanować. Co zaś decyzja tego narodu oznacza dla świata?
George Bush nie sprawia wrażenia człowieka, który zmienia zdanie. Jego decyzje w sprawie wojny z terroryzmem będą nadal równie stanowcze. To przecież ta wojna zmieniła sposób w jaki postrzegali go rodacy. Po zamieszaniu z poprzednimi wyborami i do czasu ataków na Nowy Jork, Amerykanie niezbyt chyba wielkim szacunkiem darzyli p. Busha. 11 września jednak zmienił wszystko. Bush wybrał taki kierunek działań jaki wybrałby każdy republikanin. Podjął wyzwanie i rozpoczął inwazję na Irak. Fakt, że znajdują się tam jedne z największych złóż ropy naftowej na pewno jeszcze tylko dodatkowo zagrzewał do boju.
Jednak G.W. Busha, historia prawdopodobnie lepiej osądzi niż współcześni. Historia bowiem o rzeczach tak “małych” jak interesy firmy Halliburton nie będzie pamiętała. Tak samo jak nie będzie pamiętała o kochance Billa Clintona. Historia będzie pamiętała o tym, że Bush rozpoczął coś o czym wskutek poprawności politycznej dzisiaj nikt głośno nie mówi, czyli wsadził amerykański kij w arabskie mrowisko. Niewiele ta administracja zrobi dobrego dla relacji Arabów z resztą świata. Czasem jednak zła decyzja jest lepsza niż żadna decyzja.
Tymczasem rozwiązanie takie jak wybrała Europa, czyli przyjmowanie na siebie olbrzymiej fali emigracji arabskiej doprowadzić może tylko do jednego, do konfliktów na tle rasowym. Nikt inny przecież jak Joanna D'Arc powiedziała, że “Kocham Anglików ale wtedy gdy siedzą u siebie w domu”. Jakbyśmy pięknych idei nie dorobili do napływu ludności pochodzenia arabskiego do krajów Europy zachodniej to i tak w momencie kiedy w Londynie łatwiej będzie o kebab niż herbatę, pojawi się opór. To normalne i nie ma to nic wspólnego z rasizmem.
Fakt zacofania świata arabskiego, jest główną przyczyną wszystkich z tym światem konfliktów. Arabowie po prostu nie akceptują tego, że świat się rozwija i idzie do przodu a oni wciąż są w tyle. Biorąc zaś pod uwagę ich długą historię trudno się temu dziwić. Pomoc w przywróceniu dawnej świetności krajom arabskim powinna być priorytetem dla zachodu. Prezydent Bush też uznał to za priorytet tyle tylko że zabiega o to w dość “stanowczy” sposób. Jednak jak już było powyżej, zła decyzja lepsza jest niż brak jakiejkolwiek decyzji.
Obecność amerykańskich wojsk w Iraku potrwa pewnie w sumie 5 – 6 lat i pochłonie jeszcze wiele ludzkich istnień. Jednak jeśli już za tą olbrzymią cenę uda się tam zbudować coś na kształt współczesnego państwa to będzie to z pewnością pewien “sukces”. Chociaż cena jaką przyjdzie za niego zapłacić jest ogromna. Gdy wchodzimy z grupą 10 przyjaciół na Mount Everest i wskutek trudów podróży ginie 9 osób i tylko my zostajemy przy życiu, to czy stojąc na szczycie mamy poczucie że odnieśliśmy sukces?
Kolejny prezydent jaki zasiądzie w owalnym gabinecie oprócz kwestii arabskiej, której przecież w 10 lat nikt nie rozwiąże, rozwiązać będzie musiał jeszcze problem latynoski. Dzięki poprawności politycznej nie usłyszymy tego co myślą zwykli Amerykanie. Uważają zaś, że niekontrolowany napływ emigracji z południa do USA zaczyna być już poważnym problemem. Ktoś może powiedzieć, że to opinia zacofanych “rednecks”. Pamiętajmy jednak, że to oni właśnie wybrali kilka dni temu prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Świat nie zmieni się bardzo podczas kolejnej prezydentury Busha. Problem koreański prawdopodobnie będzie czekał jeszcze długo na rozwiązanie. Rosja zachwycona zwycięstwem Busha odetchnęła bo ma teraz zielone światło dla działań w Czeczenii. USA natomiast dzięki wojnie z terroryzmem będą mieli o czym rozmawiać z Kremlem bez obawy o trudne pytania. Nie chcąc zaś psuć tych stosunków nikt specjalnie nie będzie przejmował się Koreą Północną, która sprawia wrażenie partnera Rosji.
Dla Polski zaś reelekcja Busha oznacza tylko tyle, że nic się nie zmieni w naszych relacjach z USA. Wizy jak były tak będą i może w końcu ktoś się odważy poruszyć jakiś ważniejszy problem gospodarczy albo polityczny w naszych relacjach niż wizy. Jedyne co może się zmienić to być może uproszczone zostaną procedury wizowe.
Zatem, trzymaj się Ameryko! Kolejne 4 lata ciężkiej pracy przed Tobą. A na świecie i tak będą tłuc szyby w McDonaldzie i palić gwiaździsty sztandar. Ale tym Ameryko specjalnie się nie przejmuj. Nie takie numery już Ci Europa robiła, cóż znaczy bowiem jedna stłuczona szyba w jakimś fast-foodzie w porównaniu do faszyzmu i komunizmu z którymi jakoś się uporałaś?
Klaudiusz Szymańczak