Powtórka wyborów mera Stambułu. Opozycja znów ubodzi Erdogana?
Niecałe trzy miesiące po tym, jak władze anulowały przegrane przez swojego kandydata wybory, wyborcy znów ruszyli do urn, by wybrać mera Stambułu. Głosowanie to referendum na temat rządzącego od 15 lat Recepa Erdogana.
23.06.2019 15:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niedzielne wybory to powtórka głosowania z 1 kwietnia, kiedy kandydat opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Ekrem Imamoglu pokonał byłego premiera Binalego Yildirima. Imamoglu, który wygrał różnicą ok. 13 tys. głosów, został już nawet zaprzysiężony na mera Stambułu, gdy po miesiącu wyniki wyborów unieważniła Centralna Komisja Wyborcza, powołując się na bliżej nieokreślone nieprawidłowości.
Bezprecedensowa decyzja wywołała w Turcji ogromne oburzenie. I według przedwyborczych sondaży, zdopingowała tylko wyborców opozycji. Tym bardziej, że stawką niedzielnego głosowania jest nie tylko władza nad stolicą, ale przyszłość tureckiej demokracji.
Dla rządzącego Turcją od 2003 roku prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, porażka byłaby mocnym ciosem. Stambuł to jego polityczna baza oraz rodzinne miasto, którym jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju rządzi od 15 lat. Jak sam lubi mówić, "kto rządzi Stambułem, ten rządzi Turcją".
Przeczytaj również: Wybory w Turcji. Erdogan traci Stambuł i największe miasta
Według analityka Freedom House Nate'a Schenkkana, władze stoją przed dylematem. Z jednej strony nie mogą sobie pozwolić na przegraną w tak kluczowych wyborach. Z drugiej, wciąż potrzebują w miarę uczciwych wyborów, by legitymować swoją niedemokratyczną władzę.
Obietnice i ataki
Dlatego AKP przeszła do ofensywy. Z jednej strony jej kandydat Yildirim obiecał cały szereg programów społecznych i subsydiów dla mieszkańców. Z drugiej przypuścił na Imamoglu wściekły atak, oskarżając go o bycie Grekiem, powiązania z obwinianym o nieudany zamach stanu Fethullahem Gulenem, a także z kurdyjską partyzantką PKK.
Jednocześnie w ostatnim, desperackim kroku przed głosowaniem, władze wymusiły na więzionym przywódcy PKK Abdullahu Ocalanie, by ten zaapelował do swoich zwolenników o bezstronność w wyborach. Mimo to, kurdyjska partia HDP - której założyciel Selahattin Demirtas również siedzi w więzieniu - poparła kandydata opozycji.
Dlatego wynik głosowania, a także jego skutki, są wielką niewiadomą.
"Ktokolwiek twierdzi, że z pewnością wie co czeka nas w dzień po głosowaniu, albo ma kryształową kulę, albo po prostu kłamie" - komentuje turecka publicystka Selin Nasi. "Kluczową sprawą będzie nie tyle to, który kandydat wygra, ale czy partia rządząca zaakceptuje wyniki, jeśli ponownie wygra Imamoglu" - podsumowuje.
Przeczytaj również: Jak Turcja porywa własnych obywateli. Globalna czystka po puczu wciąż trwa
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl