Powstanie nowa państwowa agencja. Minister już broni pomysłu i kłamie [OPINIA]
Polska Agencja Obiektów Sportowych jest tworzona z rozmachem godnym najbardziej usportowionego kraju na świecie. Z zupełnie niewiadomych względów Kamil Bortniczuk odpowiadający w rządzie za sport chce ten sukces zdyskredytować.
Rząd opublikował projekt ustawy o Polskiej Agencji Obiektów Sportowych.
Ujęto w nim kwestie najważniejsze, czyli ile osób będzie nią zarządzać i ile zarobią.
Wiadomo już, że w utworzonej agencji ma być prezes, do dwóch wiceprezesów oraz rada agencji składająca się z siedmiu osób. Dla jasności: za zasiadanie w radzie, której cały skład wyznaczą ministrowie rządu, pobierane będzie wynagrodzenie. Skromna jedna średnia krajowa miesięcznie.
Z kolei prezes oraz wiceprezesi będą mogli liczyć maksymalnie na sześciokrotność średniej krajowej. Czyli mniej więcej 35 tys. zł brutto miesięcznie.
W projekcie ustawy nie zapomniano na szczęście też o wskazaniu, czym nowa agencja ma się zajmować.
Jak sama nazwa wskazuje: obiektami sportowymi.
Zarządzać będzie Stadionem Narodowym w Warszawie oraz innymi państwowymi przybytkami. Którymi dokładnie - to się dopiero zobaczy.
Minister kłamie
Gdy tylko opublikowaliśmy informację o nowej agencji, uaktywnił się Kamil Bortniczuk, minister sportu i turystyki.
Wskazał, że agencja ma być następcą prawnym spółki PL.2012+, którą powołano specustawą na 10 lat i która z końcem 2022 r. przestanie istnieć z mocy prawa.
- Nic się de facto nie zmieni - wskazał Bortniczuk.
I wyszło śmiesznie bądź strasznie - jak kto woli - bo minister sportu w swojej krótkiej wypowiedzi i skłamał, i popisał się żenującą jak na zajmowane stanowisko niewiedzą.
Po pierwsze, spółka PL.2012+, powołana do zarządzania Stadionem Narodowym, nie została powołana w 2012 r., lecz w 2007 r. Rozumiem, że przeciętny zjadacz meczów reprezentacji Polski w piłce nożnej może tego nie wiedzieć, ale pan minister powinien. Bądź co bądź to właśnie w tej spółce podejmowano szereg działań, dzięki którym Euro 2012 w Polsce okazało się pod względem organizacyjnym udane.
Po drugie: oczywiście, że wiele się zmieni. Twierdzenie Bortniczuka, że spółka celowa powołana do zarządzania jednym dużym obiektem to w zasadzie to samo, co państwowa agencja powoływana do zarządzania wieloma obiektami, jest najzwyczajniej w świecie nieprawdziwe.
Aby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do projektu ustawy, za który odpowiada Bortniczuk.
Zacytujmy fragment: "Agencja będzie instytucją państwową, powołaną do profesjonalnego zarządzania wielofunkcyjnymi nieruchomościami łączącymi funkcje sportowe i widowiskowe. Celem pełnego wykorzystania jej potencjału, przewidziano w ustawie możliwość powierzania Agencji przez Skarb Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego lub podmioty prywatne, do utrzymania i zarządzania, innych [niż Stadion Narodowy w Warszawie - red.] nieruchomości przeznaczonych na cele sportu, kultury, oświaty lub nauki, a także gospodarowanie przez Agencję obiektami budowlanymi wzniesionymi na zarządzanych przez Agencję nieruchomościach".
Ponadto nowo powołana agencja ma zająć się "wspieraniem rozwoju i promowania sportu, turystyki, kultury, oświaty i nauki" - czym oczywiście nie zajmowała się spółka celowa będąca operatorem stadionu.
Co więcej, na to promowanie przyznawane będą państwowe dotacje.
Czyli przykładowo jeśli agencja uzna, że najlepszą promocją polskiego sportu będzie wybudowanie nowego boiska piłkarskiego w, powiedzmy, Głuchołazach, to państwo to boisko sfinansuje. A minister, przypadkowo pochodzący właśnie z tego miasta, pojedzie przeciąć wstęgę.
Czy trzeba dodawać, że spółka PL.2012+ by boiska nie mogła wybudować?
Potrzebna kasa
Oczywiście szeroki zakres zadań musi przełożyć się na szerokie kadry. Pewne jest to, że pracowników w nowej państwowej agencji będzie więcej niż w obecnie działającej spółce celowej.
Bądź co bądź, ktoś musi zajmować się tą promocją polskiego sportu. Nie możemy tego przecież wymagać od Ministerstwa Sportu i Turystyki, w którym jest jeden minister i zaledwie czterech wiceministrów, a także skromne 13 biur i departamentów.
Ocena Skutków Regulacji dołączona do projektu ustawy, co ważne - stworzona przez resort sportu - przewiduje, że budżet państwa w ciągu najbliższych 10 lat dorzuci Państwowej Agencji Obiektów Sportowych 815 mln zł.
Oczywiście, żeby była jasność, nie tylko na wynagrodzenia (choć te, przynajmniej jeśli chodzi o zarząd, najprawdopodobniej będą znacznie wyższe niż w istniejącej spółce celowej). Także na remonty obiektów oraz zapewne na samochody oraz piękne kurtki z wyszytymi nazwiskami prezesów.
"Wysokość skalkulowanych wydatków (dotacje) nie może zostać sfinansowana w ramach wyjściowych kwot wydatków budżetu państwa na lata 2023-2024 - dla Ministerstwa Sportu i Turystyki będzie to nowe zadanie i dodatkowe obciążenie" - zaznaczono w rządowym dokumencie, trochę na przekór zapewnieniom ministra, że nic się nie zmieni.
Oczyszczanie koryta
Czy Państwowa Agencja Obiektów Sportowych to poroniony pomysł i, jak wskazują już internauci, skok na kasę? Wiele wskazuje na to, że tak, choć nie musiałoby tak przecież być.
Jestem w stanie sobie wyobrazić dobrze zarządzany podmiot, który opiekuje się stworzonymi i utrzymywanymi przez polskie państwo stadionami, boiskami, halami sportowymi. Zgadzam się, że niekoniecznie spółka celowa, której zadaniem jest działać dla zysku, jest najodpowiedniejszą formą sprawowania zarządu. Przykładowo bowiem wolałbym, aby stadion czasem wynająć niemajętnej fundacji organizującej zawody sportowe dla dzieciaków, a nie bogatej firmie, która zbuduje na narodowym obiekcie wyłącznie swoje biznesowe ego.
Jest jednak jeden kłopot: otóż zbyt wiele państwowych agencji, instytucji i wszelakich tworów widzieliśmy. I niemal zawsze kończy się tak samo: oczyszczaniem koryta. I to bynajmniej nie rzeki.
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl