Kto przyjechał do nas w święta? Otóż przyjechali do nas ludzie, którzy na co dzień pracują w innych krajach, w tym
momencie również w Wielkiej Brytanii. W
związku z tym możemy spodziewać się, że ten wariant wirusa, który w tej chwili zakaża
w
Wielkiej Brytanii, również jest u nas. On
zacznie grasować czy będzie się rozprzestrzeniał za czas jakiś, za dwa
tygodnie, za trzy tygodnie.
Panie profesorze, za chwilę porozmawiamy o tym brytyjskim wariancie, ale to mam rozumieć, że od
18 stycznia wypuszczamy najmłodsze dzieci do szkół. Jeżeli okaże się, że za tydzień albo za dwa tygodnie no
te wyniki zakażeń wystrzelą, to od razu je stamtąd zabierzemy?
Nie, nie, one nie wystrzelą, nie powinny wystrzelić. Jeżeli popatrzą znowu państwo na trochę historię.
Wrzesień, otwieramy szkoły. Ale wszystkie szkoły, od szkoły podstawowej do liceum
W połowie września następuje wzrost zakażeń. Relatywnie
nieduży.
Czyli 2 tygodnie po tym, jak dzieciaki wróciły do szkół.
Tak jest. Relatywnie nieduży, bo ten wzrost zakażeń w porównaniu z tym wzrostem olbrzymim, który był w październiku, spowodowany
już zupełnym wzrostem aktywności ludzi, powrotem studentów, uruchomienia restauracji,
gospodarki, był niewielki. I teraz jeżeli ograniczymy puszczanie dzieci do klas 1-3,
które zachowują się inaczej niż już nastolatkowie, one
nie pójdą po szkole na spacer albo nie pójdą do pubu na piwo, tylko wrócą grzecznie do domu.
Mam
nadzieję, że nastolatkowie również nie chodzą do pubu na piwo, panie profesorze.
Ale to tak mówiąc wprost...
No ja też mam nadzieję.
Jesteśmy ludźmi dużej wiary. Panie profesorze, ale to znaczy można powiedzieć, że może
jednak jakiś wzrost tych zakażeń będzie?
Może być, ale jeżeli byłby, to będziemy
go dokładnie sprawdzali. Niestety
gdzieś trzeba zaryzykować chyba. No trudno siedzieć jeszcze przez najbliższe 3 miesiące
w domu.
Tak mówiąc poważnie i cierpi na tym dziecko, i cierpią na tym rodzice. Bo proszę
zwrócić uwagę, że dzieci w klasach 1-3 z reguły mają rodziców. Rodzic
musi zapewnić temu biednemu
dziecku opiekę, bo przecież nie zostawi go samego. Więc
albo siedzi w domu, pracuję
zdalnie, jeżeli ma takie szczęście, albo zatrudnia znowu babcie i dziadka, prawda? Więc
jeżeli dziecko pójdzie
do szkoły, a rodzic pójdzie do pracy, to zaczynamy powoli ostrożnie bardzo, z
lekkim strachem, przy czym to "lekki" jest raczej eufemizmem, dużym strachem, rozmrażać te całe
restrykcje. To jest pierwszy krok do rozmrożenia. Zobaczymy, co się będzie działo. Sytuacja będzie bardzo
dynamiczna. Dzisiaj
jest wtorek, ja czekam na wyniki bardzo diagnostyki -
jutro i pojutrze, bo to są normalne dni, kiedy chorzy
zaczynają trafiać do POZ.