Powell: nie podróżuję, ale pisze e-maile
Amerykański sekretarz stanu Colin Powell bronił się w czwartek przed zarzutami, że za mało podróżuje. Powiedział, że ma wystarczająco częste kontakty z zagranicznymi przywódcami dzięki spotkaniom, rozmowom telefonicznym, e-mailom.
Sekretarz stanu, któremu przypada kluczowa rola w przekazywaniu przywódcom zagranicznym stanowiska Waszyngtonu w sprawie Iraku, wydawał się bardzo dotknięty doniesieniami mediów, według których polityka zagraniczna USA doznaje uszczerbku z powodu domatorstwa Powella.
"W ubiegłym roku odbyłem 16 podróży do 41 krajów i przyjąłem wielu gości tutaj, sądzę więc, że działam prawidłowo" - powiedział Powell dziennikarzom.
Powell, który podróżuje mniej niż jego bezpośredni poprzednicy na tym stanowisku, powiedział, że sądzi, iż znalazł właściwą równowagę między przebywaniem w Waszyngtonie, gdzie doradza prezydentowi George''owi W.Bushowi w kwestiach bezpieczeństwa narodowego, a podróżami, podejmowanymi by spotykać się osobiście z zagranicznymi przywódcami.
Podkreślił, że w swej pracy korzysta z nowoczesnej techniki, by utrzymywać kontakty. "Siła współczesnej technologii, użycie e- maila i telefonu to inny sposób kontaktowania się ze światem, bez konieczności życia w samolocie" - powiedział.
"Sądzę więc, że utrzymuję właściwą równowagę między dyplomacją telefoniczną, dyplomacją na miejscu w Waszyngtonie i w podróżach" - wyjaśnił.
Nie wymieniając Powella imiennie, komentator "New York Times" skrytykował w środę działanie dyplomacji amerykańskiej, porównując statyczną dyplomację obecnej ekipy z rządem prezydenta Busha-ojca, którego sekretarz stanu James Baker był prawdziwym globtroterem. (mag)