Powell dziękuje Polsce, Czechom, Węgrom i kandydatom do NATO
Sekretarz stanu Colin Powell podziękował w czwartek w Brukseli Polsce i innym krajom Europy Środkowej i Wschodniej za ich poparcie dla USA w sprawie Iraku.
"Ujrzycie wkrótce naszą wdzięczność w zmaterializowanej formie" - miał nawet powiedzieć Powell ambasadorom z dziesięciu krajów tzw.grupy wileńskiej - kandydatów do NATO, w tym siedmiu, które przystąpią do sojuszu w 2004 roku.
"Stany Zjednoczone nigdy nie zapomną waszego wsparcia w trudnych czasach. Rozumiemy, że nie było wam łatwo ze względu na presję, jaką na was wywierano" - cytowali dyplomaci tych krajów słowa szefa amerykańskiej dyplomacji.
Miał zapewne na myśli zwłaszcza wypowiedź prezydenta Francji Jacquesa Chiraca, krytykującą kraje kandydujące do Unii Europejskiej za bezwarunkowe poparcie udzielone przez nie Amerykanom.
W spotkaniu wzięli udział ambasadorowie Bułgarii, Estonii, Litwy, Łotwy, Rumunii, Słowacji i Słowenii, które przystąpią do NATO w przyszłym roku, oraz ubiegających się o członkostwo w sojuszu Albanii, Chorwacji i Macedonii.
Powell spotkał się też osobno z ministrami spraw zagranicznych Czech Cyrilem Svobodą i Węgier Laszlo Kovacsem.
Temu pierwszemu podziękował zwłaszcza za ostatnią decyzję rządu w Pradze, żeby wysłać szpital wojskowy do Iraku. Wyraził nadzieję, że decyzja ta zostanie zatwierdzona przez parlament (w Czechach parlament musi na to wyrazić zgodę).
Powell zaprosił na dwustronną rozmowę w czwartek rano także polskiego ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza, ale ten nie zdążył na poranne spotkanie, ponieważ spóźnił się rejsowy samolot, którym leciał z Warszawy.
Cimoszewicz przyznał potem w rozmowie z polskimi dziennikarzami, że jest mu "bardzo przykro" z powodu odwołania tej rozmowy. Podkreślił, że w końcu "zamienili ze sobą kilka słów" w czasie czwartkowych serii wielostronnych narad ministrów z NATO i Unii Europejskiej w Brukseli.
Powell "wyraził nam wdzięczność za nasze zaangażowanie i naszą pomoc w operacji wojskowej w Iraku". Na pytanie, czy obiecał konkretniejsze formy wdzięczności, Cimoszewicz odpowiedział, że o tym nie rozmawiali.
Szef polskiej dyplomacji odrzucił sugestię jednej z dziennikarek, jakoby spóźnienie było "nietaktem" wobec Powella. "Trudno mówić o nietakcie, kiedy samolot nie leci. Na pewno Amerykanie tego tak nie odbierają. Rozmawiałem z Colinem Powellem na ten temat" - powiedział Cimoszewicz.
ponieważ spóźnił się rejsowy samolot, którym leciał z Warszawy. "Było to całkowicie niezależne ode mnie. Wczoraj miały miejsce dosyć ważne wydarzenia w kraju, w których także przyszło mi uczestniczyć, i w związku tym mogłem tutaj przylecieć pierwszym dzisiejszym samolotem. Niestety wyleciał z godzinnym opóźnieniem z Warszawy" - tłumaczył. (mag)