Poważne kłopoty Donalda Tuska. Internauci nie mogą mu wybaczyć tych słów
Donald Tusk nie tylko uwielbia grać w piłkę nożną, jest też zagorzałym kibicem. Jego ukochany klub to Lechia Gdańsk, ale ma też swoich faworytów na Półwyspie Iberyjskim. Po ostatnim Gran Derbi cieszył się z wygranej Barcelony, czym zaskoczył wielu kibiców Realu Madryt. Bo jeszcze kilka lat temu ówczesny premier nazywał ten klub swoją drugą ukochaną drużyną, zaraz po Lechii.
Wyborcy są w stanie wiele politykom wybaczyć, o czym Donald Tusk miał okazję przekonać się wielokrotnie podczas swojej długiej kariery politycznej. Ale teraz były premier chyba przekroczył granicę, zza której nie ma powrotu. Nie chodzi o wiek emerytalny ani o niższe podatki, ani nawet o "drugą Irlandię". Chodzi o piłkę nożną i wierność drużynie.
Szef Rady Europejskiej dzień przed Wigilią pochwalił się prezentem: za taki uznał wygraną FC Barcelona nad Realnem Madryt w Gran Derbi. Więcej o samym spotkaniu przeczytacie w Sportowych Faktach. "Jaki miły, choć spodziewany, prezent pod choinkę. Gràcies Barca, gràcies Leo" - napisał Tusk na Twitterze.
Skrupulatni internauci wypomnieli Tuskowi, że jeszcze kilka lat temu przedstawiał się jako kibic Realu Madryt. "Kiedy w Madrycie miałem okazję zobaczyć stadion mojej ukochanej... nie tak jak Lechia... ale też ukochanej drużyny, Realu Madryt, to marzyło mi się, że przyjedzie ktoś kiedyś też do Polski i zrobi po tylu latach posuchy taką legendę z polskiej drużyny jak kiedyś z Realu" - mówił Tusk podczas spotkania z polską kadrą, prowadzoną wówczas przez Leo Benhakkera, byłego trenera Królewskich.