"Potrafił omamić każdą". Czy Krzysztof R. zamordował matkę i córkę?
45-latka i jej 15-letnia córka są poszukiwane od 10 lutego. Finał może być tragiczny, bo Krzysztof R. usłyszał zarzut zabójstwa, ale śledczym wciąż nie udało się odnaleźć ciał matki i córki.
Zaginięcie kobiet zgłosiła matka 45-latki. Wraz z kobietami zniknął ich piec rasy shih tzu. 45-latka miała być widziana po raz ostatni na ogródkach działkowych przy ul. Żyznej w Częstochowie. Czy wróciła stamtąd autem do mieszkania w bloku? Jej samochód był zaparkowany inaczej niż zwykle. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania osób, które widziały to auto i mogłyby pomóc ustalić, kto i gdzie się nim przemieszczał.
52-latek zabił kobiety?
W niedzielę, 13 lutego zatrzymała 52-letniego Krzysztofa R. Mężczyzna był przesłuchiwany przed śledczych. Ostatecznie usłyszał zarzut morderstwa. 52-latek nie przyznał się do winy. O mężczyźnie pisze w piątek dziennik "Fakt".
Krzysztof R. miał być dobrze znany w środowisku miejscowych działkowców. Według ich relacji miał dar urodzenia. - Potrafił pięknymi słówkami omamić każdą - mówią "Faktowi" sąsiedzi.
Mężczyzna wprowadził się na działki po rozstaniu z żoną, którą wcześniej zdradził. Jego posesja znajdowała się niedaleko działki 45-latki. Kobieta wpadła mu w oko. Przez kilka lat tworzyli parę.
Zemsta za odrzucenie?
Jak podaje "Fakt", gdy mężczyzna poznał Aleksandrę, szybko zamienił samochód na lepszy. Sąsiedzi mieli się zastanawiać, skąd go na to stać. - Nigdzie na stałe nie pracował. Imał się dorywczych prac. Był inkasentem. Ludziom na działkach pomagał przy remontach – wspomina jego znajomy.
Związek Krzysztofa R. zakończył się w ubiegłym roku. Zdaniem sąsiadów mężczyzna miał to źle znieść. - Znalazł sobie inną kobietę z działek. Zamieszkał z 70-latką, która ma ogródek przy tej samej alejce. Śmialiśmy się, że żyją jak syn z matką. Robił dobrą minę do złej gry, a w rzeczywistości nie mógł się pogodzić z odrzuceniem - przekonują sąsiedzi.
Krzysztof R. miał zniszczyć kłódkę w bramie byłej partnerki, miał ją też osaczać i nachodzić. - W końcu doszło do tragedii - twierdzą działkowcy.
Źródło: fakt.pl