Potoroczyn o kontrowersjach wokół ustawy o IPN. "Wygląda jak plan"
Dyplomata Paweł Potoroczyn zabrał głos w sprawie kontrowersji wokół nowelizacji ustawy o IPN. Zdradził również jaką propozycję składał ministrom spraw zagranicznych ws. "polskich obozów śmierci".
Paweł Potoroczyn był dyrektorem odpowiedzialnym za dyplomację kulturalną Instytutu Adama Mickiewicza. Został zwolniony przez ministra kultury Piotra Glińskiego. W styczniu Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał, że doszło do tego niezgodnie z prawem. W wywiadzie dla Onet.pl był pytany o nowelizację ustawy o IPN oraz o politykę "wstawania z kolan".
- Polacy nigdy nie byli na kolanach. Nigdy. Ta cała polityka odzyskiwania godności… Godność zyskuje się dzięki mówieniu prawdy, a nie poprzez penalizowanie niewygodnych badań - stwierdził Potoroczyn. Jego zdaniem nowe przepisy o IPN "to fragment walki o sukcesję".
- Nie mam obsesji spiskowej teorii dziejów, ale nie uwierzę, że to wynikało z bałaganu, braku wyobraźni czy lekkomyślności. To wygląda jak plan - dodał dyplomata.
Pomysł Potoroczyna dla MSZ
Sam Potoroczyn proponował w przeszłości, by wynająć amerykańskich prawników, którzy ścigaliby za określenie "polskie obozy śmierci". To jednak nie wszystko. Dyplomata miał również pomysł z którymi zwracał się do kolejnych ministrów spraw zagranicznych.
- Otóż proponowałem na przykład, abyśmy wykupili rozkładówkę w "New Yorkerze", jednym z najbardziej prestiżowych pism świata i wydrukowali na niej maleńką czcionką nazwiska sześciu tysięcy polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. A na następnej stronie podali nazwiska amerykańskich Sprawiedliwych - wszystkich czterech. Bez żadnego komentarza - wspomina Paweł Potoroczyn.
- Gwarantuję panu, że byłoby pozamiatane na długo i większość anglojęzycznych gazet dopilnowałaby, żeby określenie "Polish death camps" nie pojawiało się w tekstach - dodaje. Według Pawła Potoroczyna, należy skupić się przede wszystkim na edukacji.
- Trzeba pamiętać, że 99 proc. osób, które używa tego określenia, robi to z powodu ignorancji. Przecież trudno pomyśleć, że Barack Obama zrobił to celowo. Bałwan, który napisał mu to przemówienie, był zwyczajnym nieukiem, a nie jakimś polakożercą. Prawdopodobnie skończył jakiś Harvard albo Yale, ale nie zetknął się tam z polską prawdą - stwierdził dyplomata.
Transfer pieniędzy w PFN?
Potoroczyn był również pytany o utworzenie Polskiej Fundacji Narodowej. - Jako "oldskulowy" państwowiec muszę powiedzieć, że oddawanie publicznych pieniędzy do dyspozycji prywatnej fundacji, to jest zły i korupcjogenny pomysł. PFN nie podlega ustawie o zamówieniach publicznych, a mimo to dysponuje olbrzymimi środkami publicznymi - wskazuje dyplomata.
Przypomniał również, że państwo dysponuje instytucjami, które posiadają certyfikaty ISO (międzynarodowy certyfikat jakości – przyp. red.). Jego zdaniem w ten sposób "przez całe lata były kustoszem marki narodowej w godny i skuteczny sposób."
- Tymczasem pieniądze wkładane w PFN już służą podgrzewaniu politycznych konfliktów, a za chwilę zostaną zainwestowane w kampanię wyborczą. Fundacja nie powstała po to, żeby Polska wstała z kolan, ale po to, żeby państwowe spółki mogły transferować pieniądze na finansowanie bieżącej propagandy - tłumaczy Paweł Potoroczyn.
Źródło: Onet.pl