Potężne napięcie na Bałkanach. Dyplomata mówi o możliwym rozpadzie
W czwartek szef NATO Jens Stoltenberg odniósł się do ostatnich niepokojów w Kosowie, gdzie kilkudziesięciu żołnierzy sił pokojowych sojuszu zostało rannych w starciach z serbskimi demonstrantami. Szef NATO wskazał, że "akty przemocy" są "absolutnie niedopuszczalne". Pytany w programie "Newsroom" WP o to, z czym obecnie mamy do czynienia w Kosowie, były dyplomata Jan Piekło wskazywał, że "dzieje się to, co się kiedyś się działo", czyli świadome wywoływanie napięć przez Serbów. - Zachód i szczególnie UE nie byli sobie w stanie z tym poradzić. Znowu Amerykanie i Brytyjczycy próbują ten pożar zgasić. Oczywiście należy na to patrzeć także w kontekście rosyjskim. Rosjanie fantastycznie wykorzystują nastroje, żeby uruchomić kolejny front, którym musi się zająć Zachód. Sytuacja została przez Europę zaniedbana, jakbyśmy o tym zapomnieli - mówił Piekło. Były dyplomata zauważył, że napięcie w Kosowie mogą wykorzystać także władze Republiki Serbskiej w Bośni i Hercegowinie. Ich konsekwencją mogłaby być secesja i dołączenie do Serbii.