Poseł PiS w WP: "Konieczna jest dyskusja o aborcji w przypadku wad płodu"
- Po tragedii w Pszczynie trzeba powrócić do dyskusji nad możliwością przerywania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Bolesław Piecha, lekarz ginekolog i poseł PiS. Po śmierci ciężarnej 30-latki jest to jednak głos odosobniony w partii rządzącej. Z kolei poseł Bartłomiej Wróblewski, który walczył przed Trybunałem Konstytucyjnym o zaostrzenie prawa aborcyjnego, mówi o tragedii: "Nie należy tej sprawy instrumentalizować".
Informacja o śmierci ciężarnej 30-latki w Pszczynie wstrząsnęła Polską. Kobieta trafiła do szpitala w 22. tygodniu ciąży z powodu odpłynięcia płynu owodniowego. Rodzina zmarłej twierdzi, że lekarze mieli czekać z aborcją na obumarcie płodu. Opinia publiczna pyta, czy tragedia miała związek z zeszłorocznym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który w efekcie zaostrzył prawo aborcyjne i zdelegalizował przerywanie ciąży ze względu na ciężką wadę płodu. Według lekarzy ta decyzja wywołała efekt mrożący wśród części medyków, przez co mogą oni zwlekać z decyzją o terminacji ciąży, potencjalnie narażając życie kobiet.
Dotychczas jedyną reakcją obozu rządzącego na tragedię jest zapowiedziana przez ministerstwo zdrowia kontrola Narodowego Funduszu Zdrowia w szpitalu w Pszczynie. Mimo potężnych emocji najważniejsi politycy PiS nie odnieśli się do sprawy, a sejmowa komisja zdrowia nie ma w planach powrotu do prac nad projektem prezydenta Andrzeja Dudy, który zakładał umożliwienie przerwania ciąży w sytuacji wad letalnych płodu.
Posłowie PiS, z którymi rozmawialiśmy, zazwyczaj zasłaniają się brakiem znajomości szczegółów śmierci kobiety z Pszczyny, choć jednocześnie twierdzą, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie ma związku ze sprawą.
"Działa polityka strusia"
Na tym tle wyróżnia się stanowisko jednego posła partii rządzącej Bolesława Piechy. To wiceszef sejmowej komisji zdrowia, były wiceminister zdrowia i ginekolog, który w przeszłości przeprowadzał aborcje, choć od lat podkreśla, że jest "obrońcą życia". Polityk w Wirtualnej Polsce mówi o konieczności dyskusji nad zmianami w prawie, które mimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego pozwalałyby na przerywanie ciąży ze względu na ciężkie wady płodu.
- Mam za mało danych, żeby mówić o tragedii w Pszczynie, ale jeżeli ktoś dopuścił do śmierci kobiety, to jest to karalne – mówi Piecha. Poseł podkreśla, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie dotyczyło sytuacji, w której zagrożone byłyby zdrowie i życie kobiety. - Jeżeli lekarz boi się podejmowania takich decyzji i jeśli kogoś usztywnił wyrok Trybunału, czuje efekt mrożący, to nie ma kwalifikacji do bycia lekarzem – dodaje polityk PiS.
Poseł nie ma jednak wątpliwości, że tragedia powinna na nowo wywołać dyskusję na temat przerywania ciąży ze względów embriopatologicznych, czyli ze względu na ciężkie wady płodu, co po zeszłorocznym wyroku jest w Polsce zakazane. – Zachęcam do tej dyskusji. Można zacząć od prezydenckiego projektu ustawy, który jest złożony i to on może być podstawą rozmowy. To nie jest łatwa sprawa. Kluczowy jest głos ekspertów, którzy powinni w tej sprawie się wypowiedzieć, jakie są przesłanki, by móc ciążę przerwać – mówi Bolesław Piecha.
To jednak Prawo i Sprawiedliwość zamroziło projekt Andrzeja Dudy i unika dyskusji na temat prawa aborcyjnego. - Czasami jest tak, że działa polityka strusia, czyli chowanie głowy w piach, żeby niczego nie widzieć – komentuje Piecha. Polityk jednocześnie zastrzega, że odejście płynów owodniowych nie jest automatyczną przesłanką do przerwania ciąży.
- Prawdopodobnie gdyby tego wyroku nie było, lekarze zachowywaliby się tak samo, bo odejście płynów tylko w pewnych sytuacjach jest przyczyną terminacji ciąży. Bardzo często w takiej sytuacji - pod pełnym monitoringiem szpitalnym - czeka się, żeby u dziecka dojrzały płuca, bo to one są najbardziej istotne w życiu pozapłodowym, a rozwijają się dość późno – podkreśla Piecha.
Na tej podstawie polityk zastrzega, że "nie potrafi powiedzieć, czy ten tragiczny przypadek jest konsekwencją wyroku Trybunału". - Sądzę, że mamy do czynienia z innymi przesłankami. Polityk PiS dopytywany o konsekwencje orzeczenia Trybunału twierdzi, że "nie wie, czy wyrok zrobił coś dobrego", ale według niego "nie zrobił też nic specjalnie złego".
Prezydent milczy
Wywołany do tablicy Andrzej Duda, jak i cała Kancelaria Prezydenta, milczy zarówno w sprawie tragedii w Pszczynie, jak i na temat własnego projektu ustawy. Przy okazji masowych protestów głos zabrała nawet pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda, która w rozmowie z Polsat News stwierdziła: "Mam wątpliwości, czy kobiety muszą być zmuszane do heroizmu".
We wniesionym rok temu do Sejmu projekcie prezydent proponował możliwość usunięcia ciąży w przypadku wad letalnych płodu. W dokumencie czytamy, że chodzi o przypadki, w których "badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne, upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu".
Propozycja prezydenta została jednak zlekceważona przez Prawo i Sprawiedliwość. Projekt wpłynął do Sejmu 30 listopada 2020 r., 3 listopada został skierowany do pierwszego czytania w komisji. Od tego czasu nic się z nim nie wydarzyło. Do czasu publikacji tekstu Kancelaria Prezydenta nie odpowiedziała na nasze pytania, czy tragedia z Pszczyny skłoni głowę państwa, by przypomnieć o swoim projekcie ustawy i dyskusji na temat prawa do aborcji.
Wróblewski wątpi, że jest o czym rozmawiać
Dokładnego zbadania śmierci ciężarnej kobiety domaga się Bartłomiej Wróblewski z Prawa i Sprawiedliwości. To poseł, który walczył przed Trybunałem Konstytucyjnym o zakaz aborcji ze względu na ciężkie wady płodu. - Informacje, które znamy, nie dają podstaw, by tragedię z Pszczyny łączyć z orzeczeniem Trybunału – twierdzi.
- Co w Polsce – rok od tego wyroku - poprawiło się poza samopoczuciem pana i wszystkich osób, które nazywają się "obrońcami życia"? – pytamy posła.
- To nie sprawa czyjegokolwiek samopoczucia, ale zagwarantowanego w konstytucji prawa do życia. Możemy uznać, że dzięki wyrokowi Trybunału kilkaset dzieci zostało uratowanych – twierdzi polityk. Na uwagę, że to błędne założenie, bo kobiety są zmuszane, by przerywać ciąże z ciężką wadą płodu za granicą, polityk odpowiada: - Ale tak też było przed 2020 rokiem. Zdecydowana większość tych dzieci jest jednak zdrowa, wiec łączenie wyjazdów aborcyjnych z orzeczeniem TK słabo się broni. Jeśli kobiety wyjeżdżają, jest to wyzwanie dla nas, aby udzielić większego wsparcia matkom i rodzinom, ale nie oznacza, że należy zalegalizować zabijanie dzieci - dodaje.
Bartłomiej Wróblewski uważa, że tragiczna sytuacja z Pszczyny jest inna. – Wydaje się, że nie chodzi w niej o chorobę czy niepełnosprawność dziecka, czyli tzw. przesłankę eugeniczną, a o sytuację zagrożenia życia matki. Trzeba podkreślić, że jeśli było zagrożenie życia matki, w świetle obowiązujących przepisów należy ratować jej życie, nawet jeśli konsekwencją byłaby śmierć dziecka. Na pewno trzeba tę sprawę bardzo dokładnie zbadać i sprawdzić, czy właściwie oszacowano zagrożenie dla zdrowia i życia matki. Jeśli doszło do błędu, trzeba wyciągnąć konsekwencje, być może także prawne. Natomiast nie należy tej sprawy instrumentalizować. Czy miałoby to prowadzić do wniosku, że trzeba ograniczyć prawo do życia, bo zdarzyła się tragedia? To nie jest właściwe podejście – mówi poseł PiS.
Tomasz Latos, szef sejmowej komisji zdrowia w rozmowie z Wirtualną Polską nie wykluczył, że podczas posiedzenia posłowie będą rozmawiali o śmierci ciężarnej kobiety. Poseł PiS zastrzegł jednak, że według niego ani wyrok Trybunału, ani żaden projekt ustawy nie tłumaczy zajścia w szpitalu w Pszczynie. – Ochrona zdrowia i życia matki jest priorytetem. Żadne rozwiązanie ustawowe nie zwalnia z podejmowania właściwych decyzji przez personel medyczny – dodaje Latos.