Poseł PiS przeprasza Polaków i oskarża PO
- Rynkiem gier hazardowym kieruje kilka osób, które chodzą z walizkami pełnymi pieniędzy. Przepraszam Polaków, że nie mogłem wyjaśnić jednej z największych afer, bo mnie usunięto z komisji. To skandal. Ale rządzi Platforma i to wszystko wyjaśnia - powiedział poseł PiS Zbigniew Wassermann, zeznając przed komisją hazardową jako świadek. Następnie zostanie przesłuchana Beata Kempa, również z PiS. Oboje niedawno zasiadali w komisji.
28.12.2009 | aktual.: 28.12.2009 16:20
Wassermann przeprosił Polaków za to, że nie udało mu się wyjaśnić jednej z największych afer, bo został usunięty z komisji "w skandalicznym stylu". - Afera hazardowa niszczy państwo, powoduje korozję praworządności. Ale rządzi Platforma, to wszystko wyjaśnia - podkreślił.
Wassermann zapowiedział, że nie będzie składał wniosku o wyłączenie ze składu komisji jej przewodniczącego, posła PO Mirosława Sekuły, choć - jak zaznaczył - spotykał się on z przedstawicielem biznesu hazardowego. Poseł PiS mówił również, że poseł Jarosław Urbaniak z Platformy brał udział w pracach nad zmianą podatku od automatów o niskich wygranych.
Poseł PiS krytycznie odniósł się do dotychczasowych działań komisji. Mówił, że zasiadał dotychczas w trzech komisjach śledczych i w odróżnieniu od komisji hazardowej wcześniej dostrzegał wolę wyjaśnienia prawdy i zaangażowanie posłów. Wassermann mówił też, że komisja hazardowa pracuje wolno i jest komisją, której powstanie zostało wymuszone przez opinię publiczną.
"Nie mam się z czego tłumaczyć"
- Nie mam się czego wstydzić i nie mam się z czego tłumaczyć; wykonywałem swoje obowiązki jako minister-koordynator służb specjalnych - powiedział Wassermann.
Wassermann zaznaczył, że jako minister-koordynator ds. służb specjalnych wykonywał swoje obowiązki i - jak mówił - "to jest prawo". - Nie mam się czego wstydzić, tak naprawdę nie mam się z czego tłumaczyć - dodał. Jak zwrócił uwagę, "ustawy są uchwalane przez Sejm i to tam zapadają decyzje" a "nie na poziomie pierwszych uwag".
Poseł PiS powiedział, że funkcja ministra-koordynatora ds. służb specjalnych nakładała na niego "prawny obowiązek opiniowania w zakresie i w sferze bezpieczeństwa" projektów ustaw. - To czyniłem - dodał.
Odnosząc się do faktu wykluczenia go z grona śledczych. Zdaniem posła PiS, "to nie uczestnictwo w procesie orzekania, nie wydane orzeczenie", ale zarzut naruszenia bezstronności może być podstawą do wykluczenia. - Nie może być tak, że wykonuje się przez państwo konstytucją czy ustawą nałożony obowiązek i jest się wyrzucanym za drzwi - mówił Wassermann.
Stwierdził też, że "na poważnie" zaczęto mówić o wykluczeniu posłów PiS z komisji śledczej, gdy zwrócili się o billingi osób związanych z aferą hazardową, w tym szefa klubu PO, a wcześniej wicepremiera Grzegorza Schetyny oraz o akta prokuratorskie dotyczące afery hazardowej.
"Zajmuję miejsce trzech panów"
- Dzisiaj zajmuję miejsce panów (Ryszarda) Sobiesiaka, (Zbigniewa) Chlebowskiego, (Mirosława) Drzewieckiego i innych - powiedział poseł PiS. Jak zauważył, osoby zamieszane w aferę hazardową będą przesłuchane, ale w komisji śledczej nie ma posłów PiS.
Wassermann uważa, że bezzasadne jest łączenie jego osoby z faktem zatrudnienia Zbigniewa Macioszka w zarządzie Casinos Poland. Polityk PiS przypomniał, że jego były doradca otrzymał posadę w tej spółce po zakończeniu swej pracy w kancelarii premiera.
Za rządów Jarosława Kaczyńskiego Macioszek był doradcą koordynatora służb specjalnych. Po przegranych przez PiS wyborach został przyjęty w firmie, której udziałowcem jest skarb państwa - Casinos Poland. Wiceprzewodniczący komisji Bartosz Arłukowicz z SLD twierdzi, że Macioszek został przyjęty do zarządu tej firmy na początku listopada, czyli niedługo po tym jak Platforma Obywatelska wygrała wybory parlamentarne z 2007 roku.
Poseł PiS zeznał przed sejmową komisją śledczą ds. wyjaśnienia tzw. afery hazardowej, że część uwag, które zgłaszało do niego CBA w 2007 roku ws. projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych, była "bezzasadna".
Wassermann przyznał, że w 2007 roku "zetknął się" z opiniami przedstawionymi do projektu nowelizacji tzw. ustawy hazardowej przez cztery z pięciu służb, których prace wtedy nadzorował: CBA, AW, ABW i SKW.
Przyznał, że ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński w piśmie do niego zawarł kilka uwag do projektu nowelizacji. Pismo to znajduje się w posiadaniu komisji śledczej.
W pierwszej uwadze szefa CBA była mowa o tym, że wykreślenie z ustawy wymogu zgody resortu finansów m.in. na zmiany w statucie i zaciąganie zobowiązań finansowych przez spółki prowadzące gry stanowiące monopol państwowy uniemożliwi państwu sprawowanie nadzoru nad działalnością w zakresie prowadzenia tych gier (gry liczbowe, loterie pieniężne, wideoloterie, telebingo).
Ponadto Kamiński proponował, by w nowelizacji używać sformułowania "cechy jednoznacznie identyfikujące dokument" zamiast "cechy dokumentu" oraz rozważyć, czy wprowadzenie trybu odwoławczego od decyzji naczelnika urzędu skarbowego nie uprościłoby procedury dotyczącej certyfikatu. Kolejna uwaga brzmiała "brak zapisu, który w swych założeniach miał spowodować obniżenie opodatkowania wideoloterii". W następnej uwadze ówczesny szef CBA proponował przywrócenie 10-letniego okresu karencji dla podmiotów, którym cofnięto zezwolenie (na prowadzenie gier).
- Dwie uwagi nie budziły żadnych wątpliwości. Mieściły się bardzo wyraźnie w rozporządzeniu premiera regulującym moje kompetencje (....) Jedna z nich była taka, że sugerowałem, żeby nadzór nad rynkiem hazardowym był sprawowany nie tylko przez ministra skarbu, ale także przez ministra finansów - powiedział przed komisją Wassermann.
Druga - jak dodał - to była propozycja, by zawarte w projekcie nowelizacji sformułowanie "cechy dokumentu" zastąpić "cechy jednoznacznie identyfikujące dokument". - Te dwie uwagi zostały przekazane. Trzy następne były uwagami, które nie powinny być przekazane, bo naruszały system prawa - powiedział Wassermann.
- Pierwsza z nich dotyczyła zaproponowania procedury odwoławczej od decyzji urzędu finansowego i celnego.(..) To regulowała ordynacja podatkowa i kodeks postępowania administracyjnego. To by był błąd natury prawnej - ocenił. Kolejna - według Wassermanna - sugerowała, że zlikwidowanie jednego z przepisów "doprowadzi do wprowadzenie 10-letniej karencji" i - jak ocenił - była bezzasadna.
Wassermann tłumaczył też dlaczego - mimo że w dokumencie od szefa CBA znalazł się również punkt brzmiący: "brak zapisu, który w swych założeniach miał spowodować obniżenie opodatkowania wideoloterii" - on w swoim piśmie do Ministerstwa Finansów tej uwagi Kamińskiego o opodatkowaniu wideoloterii nie zawarł.
- Projekt nie przewidywał takiej instytucji. W związku z tym nie było sensu tego typu uwagi, która ani nie była postulatem: "należy przywrócić podatek+ albo +konieczne jest zapisanie podatku". To było stwierdzenie: "nie ma w tym projekcie tego typu rozwiązania" - powiedział Wassermann.
- Były też poprawki Służby Kontrwywiadu Wojskowego, które były przesłane w ostatnim momencie. (...) Nie pozostało nic innego jak ich szybkie przekazanie ministrowi (finansów), bo byłyby złożone po terminie i nie miałyby znaczenia - dodał.
Wassermann powiedział też, że minister finansów prosił bezpośrednio Agencję Wywiadu o opinię do projektu "zapominając, że jest minister koordynator". Według Wassermanna szef wywiadu napisał od razu do ministra finansów, że nie ma uwag, a jemu dał to pismo jedynie do wiadomości. - Tak straszne nieprawidłowości dopisał się minister koordynator przy pisaniu tej ustawy - stwierdził poseł PiS.
Później dodał, że również z ABW minister finansów skontaktował się bezpośrednio, a ABW następnie zawiadomiła jego jako koordynatora specsłużb o uwagach przekazanych do MF. Wassermann powiedział w sprawie piątej nadzorowanej przez niego służby, czyli SWW, że nie wyklucza, iż SWW nie miała uwag do projektu nowelizacji.
Posłów PiS Wassermanna i Kempę zawieszono w prawach członków komisji, by przesłuchać ich w charakterze świadków. Taką decyzję podjęli politycy Platformy Obywatelskiej, kiedy uznali, że Kempa i Wassermann mogli wpływać na kształt powstającej w Sejmie ustawy hazardowej, gdy na czele rządu stał Jarosław Kaczyński. Do wyłączenia posłów PiS z prac komisji doszło przy sprzeciwie SLD, a pod nieobecność reprezentanta PSL-u.
Według polityków PiS po przesłuchaniu Beata Kempa i Zbigniew Wassermann powinni zostać ponownie powołani do składu.
Negatywny wpływ na atmosferę wokół komisji hazardowej mają oskarżenia części polityków opozycyjnych, którzy zarzucają PO utrudnianie jej prac. Zarzut dotyczy zgłaszania coraz większej liczby świadków do przesłuchania pomimo, że posłowie śledczy mają zakończyć prace do końca lutego. Coraz częściej mówi się jednak, że komisja dostanie zgodę Sejmu na pracę po tym terminie.