Poseł PiS chce uratować od rzezi 37 tys. koni. Bezwzględna odpowiedź ministra

Wojciech Kossakowski, poseł PiS z Mazur chce, aby konie mogły w Polsce uzyskać status zwierząt towarzyszących. Wówczas, podobnie do domowych psów czy kotów, nie można byłoby hodować ich zamiarem ubicia na mięso. Odpowiedź ministra rolnictwa jest jednak bezwzględna.

Poseł PiS chce uratować od rzezi 37 tys. koni. Bezwzględna odpowiedź ministra
Źródło zdjęć: © East News | Justyna Rojek
Tomasz Molga

- Kto z Polaków je koninę? No nie czarujmy się, że u nas w kraju potrzebne są hodowle koni z przeznaczeniem na ubój. Eksport idzie do Włoch - mówi poseł Wojciech Kossakowski (PiS). Tłumaczy, jak w odruchu serca wysłał do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi interpelację w sprawie nadania koniom statusu zwierząt towarzyszących.

Mogłyby pracować w rolnictwie, ścigać się w wyścigach, służyć jako środek lokomocji podczas wycieczek, ale zaprzestano by chowu ich z przeznaczeniem na ubój.

- Pracując jako wolontariusz w ośrodku rehabilitacyjnym, widziałem jak wspaniale działa na dzieci hipoterapia. Charakter konia jako udomowionego zwierzęcia, trzymanego w gospodarstwie nie do pracy, ale dla towarzystwa, rodzi szczególną więź emocjonalną. Zakończmy jarmarki i targowiska, z których konie często w opłakanym już stanie trafiają prosto na rzeź - przekonuje Kossakowski.

W rozmowie z Wirtualną Polską poseł Kossakowski podzielił się swoim osobistym sekretem. Zarówno jego dzieci, jak i żona korzystają z przejażdżek konnych, zwiedzając piękne okolice Ełku. Poseł niestety nie może. Z tej aktywności wyklucza go wada wymowy. Nie wymawia głoski "r", przez co nie potrafi zatrzymać wierzchowca komendą "prrr".

- Kilka lat temu zdarzyło się, że koń nie rozumiejąc mojej komendy, poniósł mnie daleko od domu. Niestety, nie spotkałem konia, który byłby nauczony reagowania na "stój". Z tego powodu nie jeżdżę - mówi Wojciech Kossakowski.

Sorry, taki mamy biznes. Rolnicy z tego żyją

Pismo, pełne wzruszających argumentów i odniesień do znaczenia konia w historii Polski trafiło do Jana Krzysztofa Ardanowskiego, ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Ten jednak pozostał niewzruszony.

Obraz
© Forum | WP

- Chowem koni z przeznaczeniem na rzeź zajmuje się obecnie 18-20 tysięcy gospodarstw rolnych. To źródło utrzymania dla znaczącej liczby rolników w Polsce. Nie przewiduję wykreślenia koni z listy zwierząt gospodarskich (...), nadania im statusu zwierząt towarzyszących - czytamy w odpowiedzi ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego.

W Polsce ubito 16 897 sztuk koni, z kolei 19 573 sztuk zwierząt pochodzących z Polski uśmiercono poza granicami - podaje Ministerstwo Rolnictwa (dane z 2018 roku). Ponadto minister podkreślił, że w branży hodowców istnieje rozwiązanie podobne do lekarskiej klauzuli sumienia. Jeśli ktoś nie chce, aby jego koń został zabity na mięso, może zastrzec to podczas transakcji sprzedaży w świadectwie identyfikacji zwierzęcia.

Poseł nie rezygnuje. Poszuka poparcia

Poseł Kossakowski jest jednak tak zakochany w koniach, że ani myśli odpuszczać. - Działam w Ełku, rolniczym regionie i naprawdę nie znam tutaj rolników hodujących konie na mięso. Zastanowię się, czy nie zebrać szerszego poparcia od innych posłów i później zadziałać mocnej - podsumowuje Wojciech Kossakowski.

Przypomnijmy, że znanymi obrońcami i sympatykami zwierząt są Jarosław Kaczyński czy poseł-wegetarianin Krzysztof Czabański, współautor ustawy o ochronie praw zwierząt.

Przypomnijmy, że Klub Gaja, wiele organizacji oraz fundacji prozwierzęcych chce zatrzymać proceder handlu końmi na rzeź. Do uboju przeznacza się młode konie hodowane na mięso oraz te schorowane po ciężkich pracach polowych i leśnych, a także wykluczone ze sportu. Jedną z podopiecznych Klubu Gaja jest klacz Kasia, która hodowana była na mięso. Klub Gaja uratował ją w 2009 roku. Teraz ma 18 lat.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (139)