Poseł Luśnia - kłamcą lustracyjnym
W latach 1983-1988 poseł Robert Luśnia (Ruch Katolicko-Narodowy) był agentem SB, która wynagrodziła go za to łączną sumą 21 tys. ówczesnych zł - orzekł w czwartek Sąd Lustracyjny, uznając posła za kłamcę lustracyjnego. Obrona Luśni twierdzi, że nie był on agentem i zapowiada odwołanie.
Jeśli wyrok utrzymałby sąd II instancji oraz Sąd Najwyższy, poseł straciłby mandat poselski i przez 10 lat nie mógłby pełnić niektórych urzędów publicznych.
Po wyroku Sądu Lustracyjnego, poseł został wykluczony z koła Ruchu Katolicko-Narodowego - poinformował przewodniczący koła Antoni Macierewicz.
Sam Luśnia powiedział, że dopóki sąd nie przedstawi uzasadnienia wyroku na piśmie, nie będzie się do niego odnosił. Powiedział też, że nie ma za złe kolegom z koła, że zdecydowali o wykluczeniu go. Luśnia był dotąd zawieszony w prawach członka koła RKN. Obecnie koło będzie skupiać czworo posłów.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Zbigniew Kapiński podkreślił, że zebrane dowody, które tworzą logiczną całość, jednoznacznie wskazują, że Luśnia był tajnym i świadomym współpracownikiem SB o kryptonimie "Nonparel", udzielającym głównie informacji o podziemnym Ruchu Młodej Polski.
Sąd uznał za wiarygodne zarówno zachowane archiwa SB, jak i zeznania oficera prowadzącego o nazwisku Nadworski. Obrona kwestionowała wiarygodność materiałów SB, wskazując, że są one jedynie kserokopiami, a te łatwo sfabrykować.
Według sądu, już w 1981 r. (gdy Luśnia był studentem Politechniki Warszawskiej) został on zarejestrowany przez SB jako kandydat na tajnego współpracownika. "Początkowo zdecydowanie odmawiał zgody na współpracę; w 1982 r. był internowany w Białołęce" - powiedział sędzia. W listopadzie 1982 r. i w kwietniu 1983 r. oficer SB prowadził z Luśnią długie rozmowy, w wyniku czego w kwietniu 1983 r. podpisał on zobowiązanie do współpracy i przyjął kryptonim "Nonparel".
Sąd poinformował, że informacje od Luśni SB wykorzystywała przeciw konkretnym osobom, bo informował on m.in., kto na Politechnice prowadzi podziemną działalność. Według sądu, w 1988 r. Luśnia odmówił dalszej współpracy w związku z zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki. Sąd podkreślił, że uzasadnienie ustne jest syntetyczne, a więcej znajdzie się w uzasadnieniu pisemnym.
Obrońca nieobecnego na ogłoszeniu wyroku posła, mec. Andrzej Lew- Mirski powiedział, że najprawdopodobniej będzie złożone odwołanie do Sądu Lustracyjnego II instancji. Dodał, że uzasadnienie wyroku "bardzo mu się nie podoba", a sąd oparł się na zeznaniach oficera SB i aktach, które - jak podkreślał - są tylko kserokopiami. Pan Luśnia nie był agentem, a ówczesne stosunki były bardziej skomplikowane, niż nam to się dziś wydaje - oświadczył. Zwrócił uwagę, że sąd nie ujawnił w ustnym uzasadnieniu wszystkich okoliczności sprawy.
Proces Luśni trwał od września 2003 r. Odbyło się prawie 20 rozpraw, jednak na większości w ciągu ostatniego półtora roku poseł nie stawiał się. Tłumaczył, że jesienią 2004 r. miał operację kręgosłupa, po której był na długotrwałym zwolnieniu (pojawiał się jednak w tym czasie w Sejmie).
Zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Jerzy Rodzik wniósł o stwierdzenie kłamstwa lustracyjnego posła; obrona chciała oczyszczenia go z zarzutu, że zataił, iż był agentem SB.
43-letni Luśnia, przedsiębiorca z Lublina, uzyskał mandat z listy LPR, ale obecnie jest w kole poselskim Antoniego Macierewicza. Zasłynął, gdy na sali sejmowej wykrył w 2003 r., że posłowie SLD Jan Chaładaj i Stanisław Jarmoliński - w trakcie głosowania nad wotum nieufności dla wicepremiera Marka Pola - oddali głosy za nieobecnych kolegów z klubu.