Poseł CDU: dyskusja o reparacjach politycznie nierozsądna
Tak samo jak polscy biskupi, mam obawy, że sprawa reparacji zaszkodzi relacjom polsko-niemieckim. Nikt nie rozumie u nas tej dyskusji. Zarzuty, że Niemcy dominują Unię Europejską tylko po to, aby ciemiężyć Polskę, są groteskowe - mówi Karl-Georg Wellmann, poseł CDU, członek komisji spraw zagranicznych Bundestagu.
DW: Jak ocenia pan toczącą się w Polsce dyskusję o reparacjach?
Karl-Georg Wellmann: Nikt nie rozumie u nas tej dyskusji i uważamy, że nagłaśnianie tego tematu w tej chwili jest politycznie bardzo niezręczne. Polska jest w dużym stopniu zdana na integrację z Unią Europejską – politycznie jak i gospodarczo. Polska bardzo na tym korzysta. Narażenie tego na szwank, z powodów wewnątrzpolitycznych, jest niemądre. Niemcy w ostatnich 20 latach zrobiły bardzo dużo, aby pomóc Polsce w integracji europejskiej. Niezliczeni Polacy pracują w Niemczech, niemieckie firmy inwestują w Polsce, tworząc tam miejsca pracy. Dlatego z obawą patrzę na to, zresztą tak jak polscy biskupi, że polityka wewnętrzna zagarnęła ten temat i zaczęła narzucać antyniemieckie i antyeropejskie tony. Sprawa reparacji jest załatwiona pod każdym względem.
DW: Obawia się pan, że temat ten odbije się negatywnie na stosunkach polsko-niemieckich?
KGW: Tak samo jak polscy biskupi, mam obawy, że zaszkodzi to relacjom polsko-niemieckim. Głównie dlatego, że dużo pieniędzy popłynęło już z Niemiec do Polski. Polska co roku dostaje około 14 miliardów euro z Brukseli, co umożliwia krajowi szybki rozwój gospodarczy. I trzeba wiedzieć, że to Niemcy są największym płatnikiem netto w Unii. A więc każdego roku, od wielu lat, Niemcy płacą Polsce trzy, cztery miliardy euro. Dlatego nikt nie rozumie u nas tej dyskusji. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że Polska w swojej historii często była sama. W 1939 r., kiedy została napadnięta przez nazistowskie Niemcy i sowiecką Rosję. Polska była sama w 1944 r. podczas Powstania Warszawskiego i była sama w 1945 r., gdy alianci przekazali kraj do sowieckiej strefy wpływów, co doprowadziło do 40 lat ucisku. Dlatego wnioskiem wyciągniętym z historii Polski powinno być, aby już nigdy nie być samemu, tylko być częścią silnej europejskiej rodziny. Ale żeby to osiągnąć trzeba coś robić, a nie tylko obrażać innych. A zarzuty, że Niemcy dominują Unię Europejską tylko po to, aby ciemiężyć Polskę, są groteskowe.
DW: Czy żądania reparacyjne mogą otworzyć puszkę Pandory w postaci nowej dyskusji w Niemczech o granicy polsko-niemieckiej na Nysie i Odrze?
KGW: Tego życzyliby sobie tylko jacyś pomyleńcy. W Niemczech nie ma żadnego poważnego polityka, który myśli o czymś takim. Ale chcę zwrócić uwagę na coś innego. Po 1945 r. ideą integracji europejskiej było, aby uczynić granice niepotrzebnymi, abyśmy mieli taki porządek międzynarodowy, w którym nikt nie ma wobec innych krajów żadnych żądań terytorialnych. Dlatego tak alergicznie zareagowaliśmy na ankesję Krymu i działania w Donbasie. Bo mówiliśmy: kto teraz znowu zaczyna podważać ustalenia graniczne, ten otwiera puszkę Pandory. Nie chcemy tego w Europie. Dlatego tak drażliwe jest mówienie nagle znowu o reparacjach. Polska dostała ok. jednej piątej byłego terytorium Niemiec z wszystkimi jego bogactwami naturalnymi, z infrastrukturą. To ma niemożliwą do zmierzenia wartość. Niemcy uznały ten fakt, dlatego nikt nie rozumie, dlaczego niektórzy ograniczeni, nacjonalistyczni politycy w Polsce znowu otwierają tę dyskusję.
Rozmawiał Wojciech Szymański (Berlin)
Czytaj też w DW: Propozycje Junckera. Pochwała i krytyka w Niemczech