Porywacze dzieci trafią do więzienia
Czterech mężczyzn, którzy dla okupu porywali dzieci zamożnych gdyńskich przedsiębiorców, gdański sąd skazał w środę na kary od roku do 10 lat więzienia.
06.07.2006 08:40
Najsurowiej sąd potraktował Andrzeja K. (był szefem jednego z sopockich pubów). Jego kolega Zbigniew L. ma trafić za kratki na osiem lat. Piąty z kidnaperów - Dariusz L. z Rumi - który wsypał szajkę - został już skazany w poprzednim procesie na osiem lat więzienia.
Z wyznań Dariusza L. wynika, że był on pośrednikiem między zleceniodawcami porwań a wykonawcami, do których zresztą się przyłączył. Zanim dzieci przedsiębiorców zostały uwięzione, tryb życia rodzin obserwował Zbigniew L.. Był on pracownikiem w firmie jednego z biznesmenów.
Pod koniec listopada 2000 roku ich ofiarą padł 14-letni Piotr M. Chłopiec właśnie opuścił dom kolegi, kiedy porywacze, na czele z Dariuszem L., wrzucili go do bagażnika auta i wywieźli do wynajętego domku letniskowego w Kamieniu. Rodzicom postawili twarde warunki. Za wolność dziecka mieli zapłacić 150 tysięcy dolarów. Ojcu nakazali zebrać pieniądze i pojechać samochodem w kierunku Bydgoszczy.
Prowadzili go, dzwoniąc regularnie na telefon komórkowy. W ten sposób Wacław M. dotarł do Poznania. W pociągu do stolicy na polecenie porywaczy na trasie wyrzucił pieniądze. Policja obstawiła trasę składu. W pobliżu torów natknęła się na członka bandy. Przyciśnięty podczas przesłuchania skapitulował i zdradził szczegóły.
Chłopca odbili antyterroryści. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że dokonali jeszcze jednego porwania - rok wcześniej, 14-letniego Macieja B. Wszczęte wówczas śledztwo nie przyniosło rezultatów. Po otrzymaniu od zdesperowanych rodziców 50 tys. dolarów i 350 tys. zł, uwolnili chłopca.
Darek Janowski