Polskie harcerstwo na Białorusi pod lupą
Polscy harcerze na Białorusi dostali trzy dni na przedstawienie władzom całej dokumentacji ze swej ośmioletniej działalności. Przewodniczący harcerstwa Antoni Chomczukow obawia się, że oznacza to początek represji za powiązania z nieuznawanym przez Mińsk Związkiem Polaków na Białorusi (ZPB), kierowanym przez Andżelikę Borys.
09.01.2006 | aktual.: 09.01.2006 20:02
Chomczukow powiedział, że otrzymał pismo z białoruskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, w którym napisano, że Zjednoczenie Społeczne "Harcerstwo" nie ma tzw. adresu prawnego, czyli siedziby koniecznej do oficjalnej rejestracji.
Od chwili powstania, czyli od 1997 roku, organizacja harcerska była zarejestrowana w Domu Polskim w Grodnie. Dom ten został przejęty latem przez zwolenników popieranego przez władze białoruskie Józefa Łucznika, wybranego na prezesa ZPB w sierpniu podczas nieuznawanego przez rząd Polski zjazdu związku w Wołkowysku.
Ministerstwo zażądało od Chomczukowa, który kieruje organizacją harcerską od 2000 roku, by do 12 stycznia przedstawił pełną dokumentację działalności od chwili zarejestrowania. "Przedtem dzwonili do mnie i dziwili się, że nie jesteśmy +od Łucznika+" - powiedział Chomczukow, który spodziewa się najgorszego po trudnościach, jakie towarzyszyły pod koniec zeszłego roku organizacji festiwalu harcerskiego.
W listopadzie władze białoruskie zakazały organizacji festiwalu w Grodnie. Ostatecznie festiwal odbył się pod koniec grudnia w Rosi, choć władze próbowały do niego nie dopuścić. Mówili, że festiwal odbywa się pod patronatem Andżeliki Borys. Tymczasem "Harcerstwo" jest niezależną organizacją społeczną, zarejestrowaną oddzielnie - wyjaśniał wówczas Chomczukow.
Działające na Białorusi Republikańskie Społeczne Zjednoczenie "Harcerstwo" liczy ponad tysiąc członków i należy do międzynarodowej organizacji skautingowej.
Bożena Kuzawińska