Polski szpital wojskowy w Iraku także dla miejscowych
Z pomocy lekarzy, laborantów i pielęgniarek w szpitalu polowym w Diwanii, gdzie stacjonuje dowództwo Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe, korzystają nie tylko żołnierze, ale również okoliczni mieszkańcy, który inaczej nie mają szans na właściwą opiekę medyczną.
Wtorki to dni otwartej bramy, kiedy przychodzą Irakijczycy. Jeśli leczenie musi trwać dłużej, mogą dostać skierowanie także na inny dzień i skorzystać z prześwietlenia, laboratorium lub porady specjalisty. Jednak nie zastąpimy szpitala miejskiego - nie ma wątpliwości dowódca szpitala polowego płk Robert Salamon.
Mówi on, jak stosowane przez miejscowych lekarzy metody leczenia, gdzie indziej dawno zarzucone - np. wata na oparzelinę - utrudniają właściwą kurację. Ocenia, że szpital jest bardzo dobrze przygotowany do udzielania pomocy pourazowej. Korzystają z niej nie tylko ranni żołnierze.
Przeciętni Irakijczycy nie mają szans na przyzwoitą opiekę medyczną nie tylko z powodu skromnego wyposażenia szpitali i braku lekarzy znających nowoczesne metody. Jak mówi jeden z lekarzy, na miejscu można znaleźć wyposażenie, ale trzeba by płacić majątek za operację, materiały i opiekę pielęgniarską. Zdaniem płk. Salamona, należy więc prowadzić otwartą politykę i pomagać miejscowej ludności.
Podstawową pomoc dostarcza także nadal grupa współpracy cywilno- wojskowej CIMIC. Także w trakcie działań zbrojnych operacji "Czarny Orzeł" mającej uwolnić Diwaniję od tyranizujących ją ugrupowań CIMIC nie przerwał działalności. Dostarczaliśmy wodę i żywność, kiedy normalne dostawy do miasta były niemożliwe, przekazywaliśmy pomoc przywożoną przez organizacje pozarządowe - mówi Edyta Gorlicka z sekcji CIMIC.
Dostarczycielami pomocy rozprowadzanej przez CIMIC są amerykańskie wojsko, organizacje pozarządowe, a także polska administracja - w tym województwa dolnośląskie i poznańskie. Rzeczy, których ciągle brakuje, to podstawowe środki higieny, żywność, woda, odzież, przybory szkolne, materace i koce.
Mieszkańcy Diwanii potrzebują też pomocy w transporcie do szkół i szpitali osób z miejscowości położonych kilkadziesiąt kilometrów od miasta. (meg)
Jakub Borowski